Archiwum styczeń 2006


sty 30 2006 formularz E 402
Komentarze: 1

Napisala do mnie instytucja zwana dzwiecznie Rijksdients voor Kinderbijslag voor Werknemers. Jak sama nazwa wskazuje sprawa dotyczy zasilku na dziecko uczace sie do jakiego prawo mam jako matka wychowujaca i pracujaca. Dzial spraw zagranicznych już przesyłał mi kilka takich pism, które Mloda zanosila na uczelnie i tłumaczyła tamtejszym urzędniczkom. A wiec już co najmniej 3 pisma poszly, ze Mloda studiuje- bo pisanie pracy magisterskiej odpowiada warunkom studiowania. Do tego sluzy formularz E402. Aby zaplacili kase za zasilek instytucja ta zażyczyła sobie jeszcze taki sam papier za rok 2004/2005 oraz 2005/2006.

Mloda studiuje na dwóch uczelniach wiec dla wygody opieramy się na jednej. Szkopul w tym, ze jedna już konczy a wiec będzie studiowala na drugiej co nadal daje jej prawo do pobierania zasilku.

 

Jedno jest w tym mile- otoz formularz E402 z firmy dostalam po polsku. Milo mi się zrobilo, bo zapewne dla tej belgijskiej urzędniczki podobnie sympatyczne jest czytanie naszych tekstow co i dla mnie tekstow w narzeczu niderlandzkim. No i jestem przeciez w Europie….sa papiery po naszemu. Polacy nie gesi.

 

Ale najciekawsza jest zawartość tego formularza. Oprocz typowych pytan o nazwe i forme placowki sa pytania typu : Szacunkowa liczba godzin wymagana do wykonania pracy domowej- to jest pytanie 4.6. ze strony 2 tego formularza. Konia z rzedem temu co powie mi co mam odpowiedziec na ten punkt.

 

Rownie inteligentne pytanie jest w punkcie 1.1. Na ile okresow po pol dnia i godzin tygodniowo rozłożone sa lekcje. Albo – punkt 1.3. Uczen uczęszcza- nie uczęszcza na zajecia regularnie, jeśli nie , proszę podac liczbe opuszczonych dni i powod nieobecności

Kolejne durne pytanie- program nauczania jest- nie odpowiada programowi nauczania zatwierdzonemu prze Panstwo.

 

Wiem co dalej będzie- Mloda będzie musiala pouzerac się z babka w dziekanacie, która aby te bzdury wypełnić prawidłowo będzie potrzebowala czasu i wscieknie się niewatpliwie. Do tego babke trafi szlag co za kretyn taki formularz wymyślił.

Niedosc tego- ten dokument jest potrzebny za lata 2004-2005- choc w 2004 nie bylam w Belgii, jak i za lata 2005-2006.

 

Coraz bardziej widze ze ewolucja zatacza kolo i zbliżamy się do systemu zwanego sowieckim. Ludzie wymyślają pierdoly aby sobie i innym utrudnic zycie. Pierdoly te generuja sztab ludzi do obrabiania ich.

Skądinąd zyczliwa kadrowka powiedziala, ze mogę nie wypełniać, ale wtedy nie dostane pieniędzy. Mowy nie ma. Wydre eurokratom każdy grosz, odzyskując choćby w znikomym procencie to co kraj musi na rzecz systemu placic…..

 

kaas : :
sty 26 2006 trujdupy sieciowe
Komentarze: 4

Przestraszyłam dziś prawie śmiertelnie naszą filipińską sprzątaczkę. To fajna i wesoła kobieta. Siedziałam w ciemnym laboratorium, po prostu nie wiedziałam, gdzie jest kontakt a chciałam na moment wyłączyć moją super maszynę. Nagle weszła i mało nie zemdlała. Roześmiałyśmy się obie. Nie jestem duchem- powiedziałam. Zaraz wyłączam i wychodzę. Tak też zrobiłam. Wychodzę ostatnio bardzo późno. Moja koleżanka, która mnie odwozi do pracy zazwyczaj późno wychodzi z roboty i muszę na nią czekać. Chłopaki jeszcze nie zidentyfikowali przyczyny awarii mojego wozu. Choć wiem, że próbują. Może i się im uda w końcu? Coraz bardziej wątpię....

 

Widać, że zima. Gdy tylko siedzę w kompie napada mnie istna inwazja facetów, gówniarzy, chłopaków po 30 a i kobitki się trafiają. Jak zwykle mam właczone gadu i tlen bo jest to mój sposób porozumiewania się ze znajomymi. Nie stosuję opcji niewidoczny, bo gdy ktoś jest tak włączony zazwyczaj nie zagaduję. Więc jestem on.

 

Jest szereg różnych typów trujdupów wirtualnych. Pierwszy z niech, najliczniejszy stanowią faceci między 24 a 35 lat. Konia z rzędem, czemu nie potrafią sobie w realu znaleźć baby, Sympatia przecież pęka w szwach od ich nadmiaru. Często nie podają wieku a jak podają to jest to wiek młody i wtedy piszą, że „lubią dojrzałe”. Mam już dość sporo mniej lub bardziej wyrafinowanych sposobów, by się ich pozbyć. Najprostszy to nie reagować. Czasem szczególnie upierdliwi przesyłają całe mnóstwo emotikonów, serduszek i innych bzdetów. A na końcu ban. Codziennie przynajmniej jeden taki aplikuję.

 

Drugi typ to osobnicy grzeczni, ale namolni do bólu. Siedzę w pracy i taki pisze mi „miłego dnia” co mnie wkurza szczególnie. Tutaj w unii jest zwyczaj życzenia sobie nice day lub nice weekend ale to nie znaczy, że znoszę to u rodaków, bo jest to obca kulturowo kalka przywleczona z Zachodu, gdzie zawsze musi wszystko być ok. Mam kilku takich doskakiwaczy . Nie mają zbyt wiele do powiedzenia oprócz tego, że ciągle przesyłają dowcipy, zabawne rysuneczki a czasem i piosenki. Szkopuł w tym, że nienawidzę spamowania, łańcuszków i piosenek chwytających za serce od obcych facetów. Kiedyś taki jeden przesyłał to samo całej serii bab. Nawet swoje zdjęcie przesyłał z siedzącą obok kobietą co nie przeszkadzało mu do mnie tokować.

 

Mam w info jak wół napisane, że siedzę w Belgii i co jakiś czas facet się pyta – to kiedy się spotkamy? Kiedy będziesz w Polsce? Kiedyś molestował mnie takie dwudziestkilkulatek z miejscowości odległej od stolicy o jakieś 500 km. Jak przyjedziesz to na pewno się spotkamy? Upewniał się. Na szczęście zamilkł po jakimś czasie. Bo szczególnie napaleni siedzą non stop i polują na mnie. Lekarstwem na nich jest powiedzieć, że ma się faceta. Działa.

 

Kobiety w sieci to inna sprawa. Na ogół nie są szczególnie namolne, ale często nie zdają sobie sprawy, że to że w godzinach pracy odpowiadam zdawkowo to nie znaczy, że się gniewam, nie muszą mnie też przepraszać, co mnie krępuje. Rzadko zaczepiają obce babki, ale czasem się trafia ( to rzecz jasna nie odnosi się do dziewczyn z bloga z którymi zdarza mi się gadać ale to inna historia...w końcu je znam). Poznałam ostatnio taką panią na emeryturze. Zagaduje mnie często jak siedzę w pracy w godzinach 9-12, kiedy panuje wariactwo i się ciągle lata, bo tu taki system. Radzi zwolnić tempo i uważać na serce. To jest z całą pewnością sympatyczne ale nie wtedy, gdy musze załatwić sto spraw a komp mi miga. Z kolei jak próbuję gadać z nią kiedy jestem już w domu to prawie natychmiast znika, a to przyszedł mąż a to dzieci czegoś potrzebują.....

 

Często się zdarza, że zaczepiają mnie małe dzieci czyli takie w okolicy 12- 15 lat. Jestem przerażona - czy  ich rodzice wychowują ich w ogóle czy kupili im komputer aby mieć z nimi spokój. W 90% zero jakiejkolwiek kultury, totalne chamstwo i bezczelność. Czy ci głupi starzy nie potrafią wytłumaczyć, że włażenie do kogoś na gadu to jakby zadzwonić do kogoś? Czy pozwalają na to aby siedzieli przy telefonie i wykręcali dowolny przypadkowy numer telefoniczny a potem gadali do przypadkowej osoby bzdury?

 

No i last but not least....psychole sieciowi obojga płci. Im chodzi o zaczepkę, o utoczenie swojej adrenaliny. Kiedyś odezwał się gość z teksem :  ty kurwo przestań sypiać z moim mężem- bo w końcu okazało się, że był facetem.....

 

Domyślam się że wiele osób tak ma. Wiem też, że to jest pisanie na Berdyczów, ale jednak mam nadzieję, że w końcu właściciele serwerów tlenu czy gadu gadu wezmą się za to. I że będzie można zidentyfikować natręta. Często są to sprawy z pogranicza paragrafu....

 

Właśnie znów odezwał się kolejny wirtualny absztyfikant. Dobry wieczór moja piękna....na szczęście jest to taki, który szybko kończy. I zapewne wiem dlaczego. Bo z całą pewnością ma żonę. Jest dość bystry i inteligentny. I jak ona wchodzi do pokoju to urywa rozmowę. To też  typ spamera.

 

Połowa tych pożal się boże fatygantów to ludzie żonaci. Nie stać ich na zajęcie się własnym życiem i porozumieniem z własną żoną tylko szukają wrażeń, krzywdząc i dręcząc te swoje biedne kobiety. Żyją one w niepewności i rozterce. I tylko mam pytanie- czy jeśli kobieta czterdziestokilkuletnia ( w tej drugiej połowie raczej) siedzi w sieci to po to aby szukać kochanka. Pytanie całkiem konkretne.

 

 

kaas : :
sty 24 2006 ewakuacja
Komentarze: 0

Czekam na Irlandczyka. Bedziemy dzis robic przymiarke do mojego samochodu. Zobaczymy co uda się z niego wyciągnąć. Jego brak doskwiera mi dzis w tej dziczy, gdzie cos takiego jak komunikacja praktycznie nie istnieje a i szlag trafil sparciale gumy w oponach w naszych rowerach. I do tego w obu naraz. Jak mieć niefarta to na całego…..

 

Przed moim domem tna drzewa, potem galezie od razu rozdrabniaja, na dole wierca dziury w ramach remontu po poprzednim lokatorze. Ciśnienie wody spadlo prawie do zera, rozlaczyli internet co doprowadzilo Mloda do szalu ale tylko czasowo. Nie omieszkala zadzwonic do mnie ze w domu nie da się zyc. Ale pogoda jest zdecydowanie lepsza niż w Polsce. Tu po prostu zima nie funkcjonuje. Mowie ze w kraju jest gorzej wiec niech nie narzeka….

 

Unijne popaprance zrobili nam niespodzianke a mianowicie ewakuacje. Jak powiedziałam mojemu austriackiemu bossowi- temu od kochanki- ze przypomina mi to czasy komuny- roześmiał się na glos, co mnie nawet zaskoczylo, bo rzadko traci dosc powazny wyraz twarzy. Choc nawet za komuny tylko tym straszyli…..

 

O drugiej zawyly syreny i wszyscy musieli pojsc - a gdzie? Oczywiście do kafeterii. Przytomnie wzielam torebke i mogłam dzieki z temu zaordynowac sobie herbatke a dziewczynom postawic kawe. Bo gdyby ewakuowali to pierwsza rzecz to dokumenty i kasa….a cholera wie co by było dalej, może by podpalili, wszystko mozliwe….Pogwarzyliśmy sobie, szkolenia zadnego nie było, choc latalo kilku facetow w strojach białych ze słuchawkami. Chyba szukali jakiegos chorego, hmmm może nawet warto by się zgodzic na reanimacje metoda usta –usta…..ale pokręcili się i poszli sobie.

 

Zrezygnowali ze szkolenia a o trzeciej był odwrot. Kazali znow wrócić do pracy. Wiec ustawila się kolejka a przed kafeteria stali ludzie poprzebierani za strażaków. Widok był smieszny. Ciekawe jakby naprawde cos się stalo, nie daj Bog Al. Kaida by cos rozsypala…chyba by było totalne szaleństwo i panika. A po pierwsze zablokowalyby się niechybnie bramki otwierane za pomoca wizytowek. Trzeba by chyba przefruwac albo tlum spłonąłby żywcem. Ale na szczescie Allach ma unie w opiece poki co. I nie nasyla Al. Kaidy. Ale poczucie zagrozenia należy stwozyc i kultywowac. Nigdy nie zaszkodzi. Skad my to znamy….

 

Troche dłużej jest slonce choc jest po 17 i już robi się ciemnawo. Czekam wiec cierpliwie, pewnie lada moment zadzwonia…a może jeszcze uda się cos popisac…….

 

 

 

kaas : :
sty 21 2006 wreszcie spokojna sobota
Komentarze: 0

Martwię się o mrozy w Polsce. Cierpi wielu ludzi. No i co tu dużo mówić, koszty ogrzewania to dla wielu ludzi ruina....Ponieważ jestem psiara szczególnie martwi mnie los psów, które muszą te mrozy spędzać w schroniskach. Trudno jest ocenić na ile ekipy nimi zarządzające zabezpieczają te biedne stworzenia aby mogły przeżyć i nie padły z głodu i mrozów. Mam nadzieje, że jednak ci ludzie mają jakieś ludzkie uczucia i choćby doraźnie stworzą zwierzakom warunki do godziwego przetrwania.

Wydaje mi się, że ludzie w taki czy inny sposób potrafią pomóc sobie ale zwierzaki udomowione sobie nie poradzą. Dlatego im trzeba pomóc. Oczywiście jak zaczyna się taka dyskusja w prasie to zaraz pada zdanie o dzieciach. I o wariatkach zajmujących się zwierzaczkami zamiast pomagania ludziom. Ja jestem za tym aby pomagać wszystkim słabszym, bo to jest miarą człowieczeństwa, ale muszą być i tacy i tacy. Pewna ilość osób pomaga dzieciom instytucjonalnie bądź prywatnie. A ja próbuję pomagać psom.

 

Oprócz moich dwóch podopiecznych- jeden straszliwie rozpuszczony jamnior i jeden przybłędek- mam dwa psy wirtualnie adoptowane. Wysyłam co nieco na konto schroniska i czasem opiekunowie piszą jak się moje wirtualne psiaki mają.

 

Miomo podopiecznymi są dwa kundle, niczym nie wyróżniające się. Pan i pani. Są zbyt mało atrakcyjne w dobie mody na yorki i labradory oraz goldeny. Mają mądre spojrzenie, są dość spore i prawdopodobnie resztę życia spędzą w schronisku. Parka ponoć jest bardzo zżyta ze sobą.

 

Ostatnio w ferworze zajęć różnych zaniedbałam moich podopiecznych, jak również nie dostawałam od nich wieści. I dziś niespodziewanie zajrzałam na stronę, no i miła niespodzianka. Okazało się, że parka mieszka już w prywatnym apartamencie, którego jestem sponsorem, mają własny ogrodzony placyk.  No i oczywiście podziękowanie dla mnie. W sumie razem całkiem miło mi się zrobiło....

 

Tutaj nie ma mrozów, dziś było 8 stopni ciepła. Taka ni to wiosna ni to zima. Nad kanałkiem sporo siedziało wędkarzy i łowili ryby śpiąc w namiotach. Dla mnie to curiosum, zwłaszcza jak z rana zobaczyłam faceta, który zdjął koszulę i z gołymi plecami paradował nad kanałkiem. Samochód dalej w warsztacie, czekam na majstra i części. Sama nie wiem, kiedy będzie gotowy, ale sądzę, że w przyszłym tygodniu już powinien być. Szaleję na rowerze, ma to podstawowy mankament, że co jakiś czas leje i tutaj jest to normalne. No i tyłek boli, moja kondycja jest nieszczególna.....ale samo zdrowie. Podobno.

 

W piątek w pracy był speech naczelnego, taka państwowotwórcza impreza na temat jak jest dobrze i jak będzie jeszcze lepiej. My z czasów komuny do takich produkcyjniaków przywykliśmy, do tego doszło wręczanie jakichś nagród, kwiatów a więc tradycja klapa goździk wraca w europejskim wymiarze. Do tego okazało się, że skoro w Unii przewodnictwo obejmuje Austria to odbyło się wręczanie uroczyste „kluczy do Europy” .To taka nowa świecka tradycja.....

Zaprosiłam ojca i jego żonę na wielkanoc do mnie. Zabukowałam bilety. Bardzo się ucieszyli.

W sumie razem całkiem miła sobota.

 

 

 

kaas : :
sty 19 2006 krotko
Komentarze: 1

Dzisiaj pracuje na mnie ta szanowna maszyna za 60 tysiecy euro. Nawaliłam jej probek i zobacze jak sobie z tym poradzi. W pracy wiec dobrze, wreszcie mam co chciałam, niezależność, co prawda wisi nade mna widmo tego sprawozdania, bedacago klasyczna odmiana eurobelkotu, ale jest bliżej niż dalej. Helga dalej w Nowej Zelandii, niech siedzi tam jak najdłużej.

 

Mechanicy belgijscy w porównaniu z irlandzkim amatorem to glaby. Okazalo się, ze to wcale nie jest gaznik ani inne uszczelki. Okazalo się, ze to jest cos znacznie gorszego, poszly zawory w jednym cylindrze i nie trzyma ciśnienia. Będzie troche roboty z tym, ale Irlandczyk nie zawiedzie….Moj przyjaciel się spytal czy zamierzam samochod naprawiac. Odpowiedziałam na zasadzie, czy myjemy dzieci czy robimy nastepne…jeszcze nie odbilo mi tak dalece, aby kupowac nowy samochod jak mi się popsuje stary. Poki to co Paris Hilton jeszcze nie jestem. Choc mam dwa psy. A ona jednego, ale nad wyraz szkaradnego. Nie lubie malych wredziochowatych ratlerkow.

 

Do tego, aby nie było za dobrze, mój pies zaczal mi kulec na jedna lape. Wczoraj w ogole nie chciał chodzic i nie gwałcił koldry jak zwykle to robil. Dzis ponoc jest lepiej, ciagle rozwazamy z Mloda decyzje czy isc do tutejszego weterynarza czy niunkowi samo przejdzie. Drugi rano zwial prawie na godzine i balam się czy jakis oszołom go nie zamknie, moje psy notorycznie chodza tutaj bez smyczy, bo tu dzicz i las. Ale wiem, ze niektórym paniusiom się to nie podoba. Pomyślałam, ze może znalazł sobie suke- w koncu tu sa same okazy wykastrowane…..i dal dyla.

 

B znow nie będzie 4 dni. To calkiem bez sensu co pisze, bo tak naprawde to przeciez jest bez roznicy czy siedzi w Warszawie czy jakimkolwiek innym miescie, ale wtedy nie mam szans go podręczyć w sieci. Powinnam również napisac do Mata. Troche się moje sprawy ułożyły i na czas jakis wracam do rzeczywistości. W tym mesko damskiej. Ale ostatnio jakby szanse B wyraznie wzrosly.

 

kaas : :