Archiwum grudzień 2006


gru 10 2006 plusy i minusy
Komentarze: 2
Wszędzie pudła kartonowe. Od cholery tego. Pakowanie idzie pełną parą, we wtorek wymarsz. Staram się myśleć zarówno o dobrych, jak i złych stronach wyjazdu. Jestem zbyt stara, żeby bawić się w sentymentalne dywagacje pod tytułem, co by było gdyby......ciocia miała wąsy..... Niewątpliwie przeprowadzka z prawie 100 metrowego, dwupoziomowego mieszkania do niewielkich 50 m nie jest rzeczą radosną, jak również nie sprawia mi radości powrót do pensji krajowej w złotówkach. Wyprowadzka z uroczej, lesistej okolicy do blokowiska jest również frustrująca. Należy również dodać, że życie bez płacenia praktycznie podatków, jakie jest udziałem eurokratów, którym byłam jakiś czas, 7.5 godziny pracy dziennie, 18 dodatkowych dni wolnych od pracy, oprócz sobót, rzecz jasna wolnych, płacenie za przyjazd do kraju „gruszy” równoważnej naszej „gruszy” za okres lat co najmniej 10 może być faktycznie powodem do głębokiej depresji. Ale jak mówię, nic nie jest dane nam wiecznie, niestety. I dołowanie się z tego powodu nie miałoby sensu. A plus- pójdę zrekonstruować sobie zęby, bo jakoś nie przemawiają do mnie tutejsi dentyści, którzy leczą na leżąco i pod znieczuleniem, potem morda sztywna, raczej preferuję moją panią doktor, osobę doświadczoną i znającą się na rzeczy. Plusem jest możliwość „wyjścia na miasto” za pomocą komunikacji miejskiej, bo tutaj jak się jedzie – co najwyżej do pubu i pić się nie daje. Do tego pubu mogę wyjść z ludźmi gadającymi tym samym językiem, co ja i który sprawia mi znacznie więcej radości niż „european English”, coś w rodzaju murzyńskiej odmiany tego języka pod względem słowotwórstwa i gramatyki.... Do tego przestaną mnie rąbać stawy, bo tu wilgoć powoduje, że ostatnio tak mam, będę miała ma co dzień ludzi z którymi jak będę miała ochotę to się zobaczę a nie będę tylko mogła gadać z nimi na Skype. Uważam również, że nie będę musiała specjalnie pluć na Kaczystan, bo widziałam tutaj jak ludzie muszą się naszarpać aby przetrwać i utrzymać dobrą posadę a z kolei w Kaczystanie funkcjonuje jeszcze sporo skansenów, vide moja warszawska firma w której walki o byt praktycznie nie ma. A zwolnić nieudacznika w tej firmie jest chyba równie trudno, jak tutaj urzednika europejskiego w stopniu funkcjonariusza, nawet jak jest chory psychicznie ( u mnie tacy są i nie jest to moja opinia). Pracę, dobrą pracę, jest również trudno znaleźć i tu i tam. Moher mnie nie rusza, bo tutaj również chodzą oszołomy i walczą z różnymi egzotycznymi dla mnie rzeczami takimi jak psami, parkowaniem i innymi. Tutejszych polityków nie znam, bo nie muszę, to niewątpliwa korzyść, że można żyć, nie uczestnicząc w walce politycznej.... Jedna rzecz jest prawdą, nawet nie ironizując, jak tutaj człowiek pracuje to wie, że może normalnie życ. Ma opieke zdrowotną, płatną, ale refundowalną, kupuje dom nie zarzynając się. Ale musi znać dziwny tubylczy język plus francuski, bo inaczej ma raczej przechlapane i nie wyjdzie poza sprzątanie. No i uważam, że jedno jest dobre, z czego należy się cieszyć, można spokojnie jechać do Europy, posiedzieć, spróbować swoich sił tutaj, poszukać pracy. Nie trzeba pluć na kraj, jak robią to onetowe przygłupy, można się spakować i wrócić, gdy się nie uda. I to dla mnie, dla pokolenia limitowanych paszportów, 150 dolarowej promesy i masowych emigracji, czasem ze łzami w oczach to jest naprawdę sukces.
kaas : :
gru 01 2006 wracam powoli.....
Komentarze: 6

Wracam powoli. Zmienia sie blogowisko, moze i warto zajrzec tutaj?????

Chyba stad nigdy nie wyjade- tak nasunelo mi sie po dzisiejszej korespondencji, jaka dostalam od dzialu socjalnego we Wloszech. Oczywiście w ofertach firm przewozowych nadal sa bledy. Nie mam już pojecia jakie. Mam ochote babe rozszarpac. Oni chyba, te skurczybyki robia tak specjalnie, aby polskie firmy udupic. Aby pieniadze dostala firma najlepiej niemiecka, austriacka, belgijska…ale w zadnym razie nie polska…. W poniedziałek mam zadzwonic do Wloch do tej baby. Proszę o modlitwe i zrozumienie, bo inaczej faktycznie pozostanie tak, ze B będzie musial mi przysłać oplatek……

 

Z kolei dzis wyjaśniłam kobicie z tego samego urzedu, ze ja jak wyjeżdżam z Polski na kontrakt to nie musze się z tego spowiadac w Urzedzie Dzielnicowym. G…. ich obchodzi, ze jade sobie, rzecz jasna, wszelkie dokumenty przewozowe typu wiza i bilety, plus rozegranie spraw z pracodawca, administracja ( oplata czynszu) załatwiam, to oczywiste. Ale nie wysylam do Urzedu Gminy czy czegokolwiek, ze wlasnie sobie jade. I chyba kobita zrozumiala, bo napisala, ze allowance mi wyplaci. Bo początkowo zazadali dokumentu pod tytulem – pani takaataka znow jest w Polsce. Konia z rzedem, kto taki dokument wystawi….

 

Pozegnanie było sympatyczne, dostalam od G dwa piekne albumy, jeden "morza swiata", drugi o Belgii. Sa naprawde rewelacyjne. Ciasta były z dobrej firmy, ta cukiernia robi rzeczy dobre, wiec nie wyszlam na sknerusa. W ogole było milo i wzruszająco. Programowo ani slowa podziękowania nie wspomniałam o Heldze, nawet nie patrzyłam w jej strone. Tym ostatnim stuknieciem drzwi mnie tak wkurzyla, ze nawet nie powiem jej bye przy odjezdzie. Nie chce malpy znac.

 

Będę jeszcze przez 3 dni w pracy. I chwatit. W międzyczasie jeszcze zdaje holenderski. Zdaje to za duzo powiedziane. Staram się o papier. Nic nie umiem, może potrafie cos kupic w tym jezyku, ale niewiele wiecej.

 

Ciekawa jest reakcja ludzi. Podstawowe pytanie, gdzie wracasz. Do domu – odpowiadam, może cos się i urodzi, ale na razie wracam na stare smiecie. Ja teraz nawet nie chce myśleć o czymkolwiek nowym, nie jestem typem wagabundy i po prostu musze, co nieco "odpocząć po biegu". Fakt, większość moich kolegow raczej nie ma takich możliwości, nie maja u siebie w kraju pracy i mieszkan, ale tez i sa młodsi ode mnie. Rozmawiałam z kolega z Czech, on chciałby się tutaj ustawic. Jak wielu innych. Nie wiem, jak naprawde będzie, powoli te instytucje widze jako twory niezbyt przyjazne, akcesja nowych panstw powoduje z jednej strony strach przed dostępem do koryta ze strony dotychczasowych użytkowników. Z drugiej strony z zatrudnianiem jest na zasadzie laski pańskiej, nie wiadomo, komu na ile się uda jeszcze posiedzieć, tutaj nie ma  regul. Nawet jakby teraz  ta agencja headhunterska przyslala mi oferte, to pewnie by to spowodowalo moje zakłopotanie i szereg komplikacji życiowych…..

 

Ja już chce do domuuuuuuu……….a jeszcze pewnie będzie w tej Europie trzeba się poboksowac, tak przypuszczam……

 

 

kaas : :