Najnowsze wpisy, strona 3


cze 10 2006 trochę na północ.....
Komentarze: 1

Upał nieludzki, niedawno wróciłam z wycieczki z Finką do parku- skansenu w Bokrijku. Wyjątkowe miejsce, byłam tam kilkakrotnie. Skansen jest strasznie fajny, w chałupkach siedzą poprzebierani regionalni chłopi i opowiadają historyjki o tym jak robi się koronki, piecze chleb, odprawia nabożeństwa. W ogóle zastanowiła mnie msza w tym skansenie. Do tej pory nie wiem, czy była to msza czy też przedstawienie na użytek gawiedzi. Gdy tam wlazłyśmy, zostało coś po holendersku odśpiewane co u nas śpiewa się „My chcemy Boga” a potem ksiądz się odwrócił i powiedział ite missa est, czego się raczej nie praktykuje nawet tutaj- w końcu bywam tutaj na flamandzkich nabożeństwach....więc nie wiem do końca...

 

Psy dostały w kość, dobrze, że wzięłam dla nich miseczkę i wodę. Upały mnie o tyle zaszokowały, że jeszcze nie tak dawno było zimno. Piły często i w każdym skrawku cienia chowały się. Ja spaliłam się nieludzko i skóra mnie piecze. Coś niesamowitego ten kontrast letnio- zimowy....

 

Pogadałyśmy z Finką  o blaskach i cieniach pracy w Unii. Zadziwiające jest to, że Finów jest tutaj stosunkowo niewiele, tylko dwie osoby. Na samym początku powiedziała, że u nich  jakoś nie uznają tego przymierza...Teraz się odbywa przekazanie zarządzania Unią Finom przez Austriaków. W związku z tym szykuje się wielka feta, ona jest współorganizatorem. Jedną z atrakcji ma być fińskie tango. Dla mnie to zaskoczenie, raczej ten taniec kojarzyłam z bardziej ognistymi nacjami. Ona mówi, że będzie zademonstrowane. Jest ponoć wolniejsze od argentyńskiego. A drugim clue programu będzie zapewne Lordi. A więc balanga będzie.....

 

Finka jest osobą niezwykłą. Z wyglądu przypomina małego eskimosa, jest malutka i skośnooka. Przybyła jakiś rok temu. Byłam zdziwiona, że takie dzieci przysyłają jako stypendystów. W ogóle nie wygląda na panią doktor z  bagażem całkiem sporych osiągnięć w wieku lat 33. Pochodzi z niewielkiej wsi, jej rodzice mają farmę mleczną, którą teraz przekazali jej bratu. Ona została wykopana – jak się wyraża- dość wcześnie z domu. Mieszka w Helsinkach na 40 kilku metrach. W latach licealnych miała bardzo ciężki wypadek samochodowy i ledwo uszła z życiem. Pozostało jej mnóstwo dolegliwości, które znosi ze stoickim spokojem ( właśnie w lecie idzie na kolejną operację), spora wada wzroku ( której nie widać, bo na okulary wydaję majątek, mówiła, że kosztują 1000 euro) i do tego niezwykła radość życia i empatia. Potrafiła zjednać sobie sympatię Wielkiego Bossa, jest niesamowicie bezpośrednia i kontaktowa.

 

Nie tolerują jej ludzie nadęci. I nie lubi Niemców- to chyba mamy wspólne. W zjednoczonej Europie już tak się chyba porobiło, że Niemcy i Francuzi nie budzą sympatii wielu narodów. W ogóle nacje germańskie : Austriacy i Szwedzi są całkiem inni od reszty Europy. No i jeszcze Angole, też mało kto ich trawi. Natomiast Irlandczycy, Włosi , Hiszpanie, narody słowiańskie jakoś łatwiej znajdują wspólny język ze sobą. I nie dziwota, że sympatyczna Finka zjednała sobie sympatię Irlandczyka właśnie.

 

Ona jest sama, twierdzi, że jest dziwadłem i ma trudny charakter. W ogóle narody północne mają to do siebie, że są bardzo zamknięci. Jest bardzo wiele rozwodów, co wynika zarówno z charakteru tych ludzi jak i wysokiej stopy życiowej- jak człowieka stać na samodzielne mieszkanie to nie ma motywacji aby męczyć się w nieudanym związku tak jak jest u nas. Ale ta izolacja ma też  ujemne aspekty w postaci stosunkowo wielu ludzi w depresji i wysokiego odsetka samobójstw. Nie są oni również religijni. Misjonarzy u nas zawsze się mordowało- dodała z lekkim przekąsem. W tym kraju część osób jest wyznania prawosławnego, kościoły katolickie są dwa. Oba w Helsinkach.

 

Dziwny kraj, mówi, że w mieście maksymalna dozwolona szybkość to 50 km/godz, cały rok trzeba jeździć na światłach, bo jak nie to mandat. Samochody produkuje się z podgrzewanymi siedzeniami i ogrzewanymi szybami bocznymi.

 

I zadziwiające, że ona jest naprawdę wielką rzeczniczką swojego kraju, Nigdy nie mówi o nim źle. Ja mam rzecz jasna ukształtowany stereotyp krainy wiecznego zimna, gdzie pół roku jest ciemno i w Rovaniemi mieszka Święty Mikołaj. Ona mówi, że  w jej kraju są świetne wyroby z porcelany, znakomitej jakości odzież i konfekcja i nie zamierza kupować czegokolwiek tutaj bo jest to tandeta...

 

Wycieczka była udana , spróbowałyśmy lokalnych specjałów, cukierków o smaku naszych odpustowych, napiłyśmy się piwka Gummarus ( kolejny belgijski porąbany święty, nie wiadomo od czego). Gdy psy naprawdę zdecydowanie zastrajkowały, wróciłyśmy. I był to naprawdę przepiękny, jeszcze nie letni, ale prawie dzień.....

 

 

kaas : :
cze 09 2006 zapiski starego zgreda c.d.
Komentarze: 1

Wczoraj Mloda zaanonsowala, ze wybiera sie na demnstracje gejow i lesbijek..hmmm, troche mnie to zastanowilo, bo jakis nie zaobserwowalam, aby w moim otoczeniu- tutejszym czy warszawskim- spotkalam przesladowanego geja czy lesbijke. Skad wiec wziął się cel protestu mojego dziecka? Z moich osobistych doświadczeń - wrecz przeciwnie, nasz emerytowany bibliotekarz, pan Stasiu, cieszyl się raczej sympatia, nie był za bardzo pracowity i nie orientowal się zbyt dokladnie w katalogach, ale nikt go nawet z tego powodu nie prześladował.

 

Powiedzialam Młodej, ze jeśli ma ochote występować w charakterze miesa armatniego dla jakichs mniej lub bardziej spontanicznie sterowanych demonstracji to proszę bardzo, niech idzie. Ale potem niech nie ma pretensji, ze ktos i gdzies napaskudzi jej w życiorysie i będzie miala kiedys z czyms problem.

 

Oczywiście mogę być zaraz potraktowana jako oportunistka, w koncu przezylam czasy stanu wojennego, Solidarność, Mury Karczmarskiego i styropian oraz nielegalny kolportaż ulotek. I zawsze stalam z boku. Powod jest prosty- zawsze ktos na tym wygrywa a niekoniecznie tym wygrywającym jest mieso armatnie które z pobudek czysto ideologicznych rzuca się jak wesz po kozuchu. Komunizm obalily pieniadze Reagana….

 

Mój sceptycyzm znalazł potwierdzenie z chwila, gdy zatrudnilam się w instytucji pod auspicjami UE. Pierwsza rzecz- dostajemy zawsze korespondencje otwarta, nasze maile sa czytane, komputery przegladane, samochody namierzane a i szkolenia ideologiczne hulaja na całego. Wlasnie dostalam zaproszenie na szkolenie pod tytulem „Etyka w miejscu pracy” co jest niczym innym jak nawoływaniem do donosicielstwa i szpiegowania kolegow w czasie pracy a nawet i po. I jakos nie zauważyłam aby nasze związki zawodowe walczyly z ograniczeniem praw człowieka, niegodziwością, przeciwnie, celem ich dzialania jest jak dazyc do wydłużania kontraktow czasowych w tej firmie, gdzie można mowic ze system sowiecki ma się jak najlepiej. Przynajmniej w sferze inwigilacji.

 

Punkt widzenia zawsze zalezy od punktu siedzenia. Mój Big Boss kiedys wspomniał, ze jak nasz prezydent cos burknął pod adresem Niemcow to w tej sytuacji dziwi się, ze Niemcy nie cofnęli dotacji. I ze jest to niemile ze leca w eter antyunijne nawoływania i watki nacjonalistyczne. Niemniej jednak calkiem dobrze wspolpracuje z Polakami, jest w jego dziale nas troje, było niedawno czworo. Co wiecej, jego ludzie zasilili budzet kilku konferencji organizowanych w kraju a mnie przedłużył kontrakt przeciez.

 

Nie wiem, czy Mloda się w koncu wybierze. Powiedzialam jej ile bierze teraz tłumacz przysięgły z niderlandzkiego i może jednak wokół tej sprawy by pochodzila? Zamiast pchac palec miedzy calkiem bezsensowne drzwi wziela się za cos pożytecznego? Geje i lesbijki maja się bowiem calkiem niezle a za walke z moherem niech biora się ci co nie maja naprawde innego pomysłu na zycie……

 

kaas : :
cze 01 2006 takie różne
Komentarze: 1

W tej mojej euroinstytucji jest tak idiotycznie, że albo ma się wolne albo zapieprz. Wiec ostatnio trenowałam to drugie. Po czterech dniach wolnego pędem zabrałam się za robotę. Przecież nie musisz wcale urlopować - powiedział mój niby szef- możesz przychodzić do pracy.... Niby szef, bo niższy rangą ale zarządza pracownią. To oczywiście żart, nic dziwnego, on już naprawdę nic w życiu nie musi. Ma dożywotnią synekurę, pensję, przywileje, apanaże. Musiałby chyba naczelnego strzelić w pysk albo latać po terenie z otwartą bronią aby go zwolnili. Więc nie rozumie mnie. A i ja nie staram się nic mu tłumaczyć. Niech żyje w świadomości, że białe niedźwiedzie latają po ulicach w moim kraju.

 

Z moich ostatnich kontaktów sieciowych zapamiętałam dwa. Jednym z nich jest człowiek, kaleka bez nogi. Od drugiego roku życia ma amputowaną nogę i został mu kikut. Niedawno miał operację, bo wdał mu się stan zapalny. Musi teraz zakupić protezę. To dla niego ogromna suma. 1/3 zwraca NFOZ ale i tak jeszcze pozostaje do zapłacenia kwota ponad 4000 zł. Dla niego to kwota niewyobrażalna, ma jakąś rentę. Oczywiście coś próbował działać. W tym wypadku fundacje nie pomagają. Nie jest ofiarą wypadku, nie jest młody, ma orzeczenie o niepełnosprawności. Jest z małego miasta. Trochę sponsorzy dali ale niewiele. Przejrzałam sieć i takie przypadki w sieci nie istnieją. W sensie pomocy.

Oczywiście byłam sceptyczna, ale przesłał mi skany dokumentacji. Odpisałam mu, że mogę go co nieco wspomóc. Ale jednak nie dam rady wszystkiego. I pytanie- może ktoś ma pomysł jak takiemu człowiekowi można pomóc? On nie jest absolutnie medialny, zwykły kaleka bez nogi....Może gdzie mógłby uderzyć...fundacje w tym fundacja Dymnej odprawiły go z kwitkiem......

 

Drugim był Pakistańczyk. Któregoś wieczora ktoś zagadał do mnie z Brukseli. Mieszka tam i prowadzi sklep skórzany a kiedyś był w Polsce i zna kilka słów. Typowa gadka sieciowa o dupie maryni. Następnego dnia natarczywiej, pseudokomplementy, czy możesz zaraz przyjechać. Wreszcie bez owijania w bawełnę. Dzwonił do mnie chyba z 6 razy, w końcu się wściekłam i wyłączyłam komputer. Teraz mam skypa na niewidocznym. Nie cierpię natręctwa i ludzi namolnych. Na szczęście przestał się odzywać.

 

Moja Bułgarka niedługo wyjeżdża. Najpóźniej 15. Ostatnio parę razy znów mnie wkurzyła. Wypaliłam jej płytę ze zdjęciami. Za chwilę telefon i awantura: ja nie widzę w ogóle zdjęć!! Coś Ty zrobiła! Mam nadzieję, że nie skasowałaś mi zdjęć. W pokoju obok Hiszpanka i Włoszka chichotały ze śmiechu. Znają A z ataków histerii. Może ona nie wsadziła płyty gdzie trzeba? Oczywiście powiedziałam aby przyszła do mnie z tą płytą. Przyszła i okazało się, że zdjęcia istnieją. No problem. Ale co nawrzeszczała to jej. Jej chłop po dwóch latach spokoju będzie miał znów ją na co dzień. Współczują mu już od dziś.....

 

A zimno jest dalej. Niby świeci słońce, ale jakby nie było to lodowaty powiew. Paskudnie. I to dziś już czerwiec. Młoda, choć trudno ją nawet nazwać dzieckiem swą porcję życzeń odebrała. Reszta jak przyjedzie......

kaas : :
maj 27 2006 procesja
Komentarze: 1

W czasie deszczu nudzą się nie tylko dzieci ale moje psy również. W ogóle pogoda jest straszna, jak pada to kilka godzin bez przerwy. Ostatnie dni mam wolne, staram się trzymać w miarę możności z dala od netu, bo powoli widzę, że znów wzrok mi pada.

25 maja spędziłam w Brugii na niesamowitej corocznej procesji Heilige Bloed. Tradycja tej procesji ku czci Swiętej Krwii jest bardzo długa i sięga roku 1291, gdy odbyła się po raz pierwszy. W trakcie dwugodzinnego przemarszu przez miasto odtwarzane są dzieje Starego i Nowego Testamentu, przywoływane wydarzenia z dziejów miasta, wydarzenia z dziejów Brugii, przemarsz relikwii Świętej Krwi, koncelebrowany przez biskupów Brugii i zapewne również Mechelen, religijnego centrum Belgii. Sama nie wiem ile osób bierze udział w tej procesji, ale chyba kilkaset. Piękna tradycja, relikwie Świętej Krwii są przechowywane w kaplicy Helige Bloed oraz adorowane. Według doniesień do roku bodajże 1400 kielich zawierający według podania ślady krwi Chrystusa, napełniał się. Podaję linka do strony http://www.holyblood.com/EN/d1.asp w wersji angielskiej. Naprawdę robi to wrażenie, oglądane na żywo. Brugia tego dnia jest pełna turystów, ale i Belgów mnóstwo. W ogóle to chyba jedno z najpiękniejszych starych miast, jakie widziałam w życiu.

 

Ponieważ byłam z moją ukochaną A., wczoraj musiałam odpocząć, bo na dłuższą metę z nią się nie da. Fakt, obie jesteśmy zainteresowane poznaniem tego kraju i różnych rzeczy, co nie jest typowe dla ludzi z Zachodu, których interesuje tylko aby gdzieś wyjechać, nażreć się w jakiejś knajpie i pooglądać widoczki. Ewentualnie pouprawiać jakiś sport typu Nordic Walking. Dlatego jeździmy obie razem. Ale ona jest niemożliwa i jak chinina, w małych ilościach działa leczniczo, w dużych zabójczo...

 

Jestem ciekawa czy Coca Cola emituje w Polsce reklamę We all speak football. Jest to chyba jedna z najzabawniejszych reklam jakie ta firma wyprodukowała. Coca Cola mi się kojarzy z ponurymi wielkimi białymi niedźwiedziami i tirami z choinkami w listopadzie. Jest to oczywiście kreskówka. Otóż z telewizora w tej reklamie rozlega się sygnał goool!!!!. Wówczas naukowiec, który zabierał się do preparowania szczura, bierze go w objęcia, kucharz ściska się z kurczakiem, drwal z drzewem, które zaczął ścinać, balon z kaktusem a na końcu- cieszy się z gola małżonek, który leżał z żoną. Zaintrygowany wyskakuje z szafy kochanek. Mąż po sekundzie- ściska się z kochankiem. Rzecz jasna kochanek to paker w porównaniu z ogólnie sflaczałym mężem....Ogólna radość. We all speak football- leci na końcu. Naprawdę sympatyczna reklama. I śmieszna.

 

W ramach oszczędzania odwiedzałam tylko sklepy ze starociami. Dopiero B wywiózł kupę klamotów a ja znów zbieram. Muszę się puknąć w głowę i to mocno.....w końcu gdzie ja się z tymi węglarkami, żelazkami i dzbankami podzieję...wyprowadzą mnie z domu...ale to tak tanio....

 

 

kaas : :
maj 24 2006 podroze samochodowe
Komentarze: 0

Znów szykuje sie od jutra parodniowe lenistwo. Wiec postanowiłam się dziś totalnie poobijać i nawet nie poszłam do laboratorium w ogole. Po dłuższej przerwie miałam znowu kurs holenderskiego i postanowiłam się co nieco postarać. Zaczęłam nawet uprawiać cos takiego jak mrowienie, co prawda idzie mi to fatalnie, mam słownictwo troglodyty i az mi wstyd. Cztery najbliższe dni poświęcę na doskonalenie znajomości narzecza. Wstyd mi, bo jestem już na 3 poziomie a ostatnio miałam problem ze zrozumieniem dwuletniej dziewczynki, która przyszła pogłaskać mojego psa.

 

W ogole wczorajszy dzień był dziwny. Rano zadzwonił do mnie do biura ciec z parkingu z informacja, ze w moim samochodzie pala się światła. Skleroza jak zwykle, często mi się to zdarza. Rzecz jasna nie zaskoczyło mnie to, choć w początkowym momencie zdziwiłam się, skąd wie jaki mam samochód. Bo co prawda moja facjata widnieje na identyfikatorze i jak przesuwam nia, on podobno może zobaczyć wtedy moja podobiznę na monitorze i wie who is who. Ale jak to skorelować z samochodem? Czy on jak KGB maja prikaz aby śledzić kto czym przyjeżdża do pracy? Zaiste dziwne. Ale podziękowałam za informacje bo inaczej akumulator by się rozładował. Ciekawe czy monitorowali syf jaki mam ostatnio w aucie tez?

 

Potem miałam pojechać spotkać się z bratem. Przyjechał na jakąś eurokonferencje na 3 dni. Wczoraj ustaliliśmy, ze spotkamy się po drodze miedzy mną a Bruksela. Wybór padł na Antwerpie. Nigdy więcej nie umowie się jadąc w Belgii samochodem. Oczywiście miasto w przebudowie permanentnej i faktycznie zjechałam z autostrady nie tam gdzie trzeba. Wylądowałam w innej części miasta i rzecz jasna spóźniłam się ponad pol godziny. Potem wpadłam jak burza na jakiś parking. Nie zapamiętałam dokładnie nazwy ulicy, ale kojarzyłam gdzie jestem. Mniej więcej.

 

Po miłym rodzinnym spotkanku wracaliśmy w kierunku dworca i chciałam zajrzeć do samochodu, kupiłam bowiem co nieco rzeczy dla nich do pochrupania i popicia. I poszłam na ulice, gdzie wydawało mi się, ze jest mój parking. Napisali ze czynny jest do 20. Zamarłam i oczami duszy zaczęłam zastanawiać się gdzie spędzę te noc i jak rano odbiorę samochód. Wyciągnęłam bilet, okazało się, ze to nie ten parking…..uff. Zanim dotarłam do Diamantparking zastanawiałam się co będzie, jeśli i ten tez będzie czynny tylko do 20, była już ponad 22. Te kilka minut były okropne. Alternatywa był powrót do mojej dziury i marsz 6 km w nocy i do tego gigantyczny rachunek za parkowanie, albo telefon do parkingowego, może wpuści, a cholera wie czy zna angielski i mnie zrozumie…….na szczęście okazało się ze parking był całodobowy.

 

Do tego jak wróciłam – a było to kolo północy - to pies w ramach protestu ze siedział sam w domu cały wieczór, narżnął mi na torbę z papierami. Uznałam to za znak. Dlatego dziś ostentacyjnie nic nie robię. A nawet ide na promocje perfum do fabryki, bo dostałam talon. O czym informuje wszystkich plujących na komunę, ze talony promocyjne dawane w zakładach pracy obowiązują również na Dzikim Zachodzie.

 

kaas : :