lip 04 2004

ahoj przygodo


Komentarze: 4

Lipcowa niedziela, ruch na blogach żaden. Miałam dziś jechać na Mazury, ale z różnych przyczyn technicznych nie wyszło. Po wczorajszej harówie działkowej dziś ogarnął mnie leń. Chodzę po domu, próbuję się za coś wziąć, nawet przygotować się do jutrzejszej podróży. Mam mieszane uczucia, bo pogoda jest jednak niezbyt odpowiednia. Boję się, że będzie zimno w budzie. Fajnie jest wskakiwać do wody jak jest ciepło a tu temperatura wody chyba niska jak diabli. Ale jadę, spróbuję, może się poprawi.......

 

Jestem rozgoryczona kłótnią z Młodą. To prawda, wracała całą noc osobowym, tak studenci teraz jeżdżą. Bolała ją głowa, ogólnie nie czuje się najlepiej. Ale ja przecież też miałam swoje problemy w tym tygodniu. Wczoraj na działce naprawdę się spracowałam, kosząc trawę- a bynajmniej nie jest to strzyżony trawniczek jak na osiedlu, tylko karczowisko a gdzieniegdzie panoszą się pokrzywy. Do tego malowałam płot i targałam taczki z ziemią, aby wyrównywać podjazd pod górę. Procesowałam się. Ale w końcu wracała z wyprawy a ja jednak siedziałam w domu i chodziłam do roboty. Mam w tym wypadku większe prawo do wyrozumiałości.

 

Napisałam do W. Nie mogę się do niego dodzwonić. Pewnie gdzieś wyjechał i zostawił komórkę w domu jak ma w zwyczaju. Mieliśmy się spotkać w tym tygodniu. Wybrałam jednak w tym wypadku żagle z B.

 

Jadę na żagle, tak postanowiłam. Nie ma to żadnego podtekstu męsko damskiego. B się ostatnio nawet stara a ja – cóż, nie mając już złudzeń co do perspektyw, traktuję go uprzejmie i miło. I nic więcej, żadnych burz z piorunami. Zawsze się gdzieś te emocje kończą. Martwi mnie to, że w moim przypadku skończyły się wszędzie i na całej linii. Ale nie potrafię tolerować oszukiwania. Wolę prawdę, choćby była nie wiem jak przykra. Porozpacza człowiek ale potem ma psychiczny luz. Pomyślałam sobie, że jeśli ma ochotę być wirtualnym erotomanem to z całą pewnością skończy sam zapomniany. Jak wielu takich typów, którzy kiedyś przegięli- znam takich. A ja nie będę sobie z tego powodu niszczyła zdrowia.

 

A żeglowanie lubię. Sądzę, że stanowimy dość dobrą i zgraną załogę. Nie marudzę więcej niż norma przewiduje. Nie jestem pańcią, mogę chodzić w krzaki i znosić zimno. Mogę trzymać ster cały dzień i mnie to bawi. Jedna rzecz mnie irytuje to deszcz. Nie ma gorszej rzeczy na pokładzie niż mokre bety, które nie mają gdzie wyschnąć. Mogiła ciemna. Do tego sztormiak na ogół puszcza w szwach lub człowiek poci się i robi mokry od środka.

 

Nie wiem jak długo będę, trochę się boję zimna. Ale z przyjemnością myślę o Rucianem, Mikołajkach czy Rynie. To pewna forma nałogu. Trzeci rok tam jeżdżę, nie licząc czasów studenckich a gdybym któregoś lata nie pojechała to byłoby mi przykro.

W międzyczasie sporo się zrobiło na łodzi. Przedtem cztery lata stała na brzegu. Teraz B uważa widocznie, że może zrobić z niej wabik. Ale w zeszłym roku poniósł fiasko. Dopiero w drugiej połowie lata było fajnie, gdy popłynęliśmy razem. W tym roku zaczyna sezon ze mną – zobaczymy z kim skończy. W piątek musi być w Wawie, więc wracamy na weekend.

 

A więc do piątku i ahoj przygodo..........

 

kaas : :
06 lipca 2004, 23:09
odpoczwaj, każdy dzień wolności jest na wagę złota
04 lipca 2004, 21:19
a mnie przyszło do głowy \"60 minut na godzinę\" :) ...przygodo ahoj!
04 lipca 2004, 21:06
...no no no ...z tej strony cię nie znałam;)...
04 lipca 2004, 20:31
Tylko się nie utop, zatopić się możesz, raz kozie śmierć :-)))))

Dodaj komentarz