lis 12 2004

brytan


Komentarze: 1

Wczoraj miałam nieprzyjemne zdarzenie. Otóż sporej wielkości brytan zaatakował mojego jamniora. Całkiem bezpodstawnie, mój pies ani go nie prowokował, szedł sobie spokojnie wzdłuż chodnika. Pies należy do rasy gończy polski i jest wielkości sporego dobermana. Nagle rzucił się i miał zamiar mojego psa udusić. Pierwszy raz spotkałam taką obrzydliwą bestię, choć psa mam 6 lat. Mój jamnior jest łagodnym pacyfistą, dobrotliwym zwierzakiem, którego ulubioną pozycją jest leżenie na plecach.

 

Oczywiście opieprzyłam faceta, że jego pies jest bez smyczy. Facet chyba zgłupiał kompletnie, mówiąc, że pies ustalał hierarchię w stadzie. No wie pan- powiedziałam, w końcu chyba jamnik, który jest co najmniej 10 razy mniejszy chyba nie stanowi zagrożenia w hierarchii. Facet prezentował typowo podręcznikowy punkt widzenia. Naczytał się lektur a nie brał pod uwagę prostej sprawy, że jego pies jako typowo myśliwski chciał zaspokoić swój instynkt łowiecki.

 

Na szczęście wszystko dobrze się skończyło. Oprócz śladu kła na powiece nie było żadnych uszkodzeń. Co prawda jakby kieł trafił centymetr niżej to...lepiej nie myśleć. Pojechałam do weterynarza, dostał antybiotyk, pies był przestraszony maksymalnie. Zgodnie z umową wystawię facetowi rachunek . Obiecał, że pokryje koszty leczenia. Był na tyle przyzwoity, że zostawił swoją wizytówkę. Dziś jest już lepiej.

 

Pomyślałam sobie, że w ramach zmiany życia odwiedzę starego znajomego, nie widzieliśmy się od kilku miesięcy. Pożyczyłam od niego trochę MP3, siedzę teraz i sobie słucham. Wczoraj było miło i czułam się wreszcie inaczej. Jednak zmiana towarzystwa to też jakaś forma odreagowania. Wpadłam wczoraj wieczorem na babskie ploty. Od razu patrzę na świat innymi oczami. Ta codzienna zatęchłość wpędza mnie jednak we frustracje.

 

Myślę, że najważniejsze jest zdefiniować i postawić problem. Ja zdecydowałam, że muszę naprawdę uwolnić się od pewnych spraw i ludzi. Często jest trudno powiedzieć sobie, że coś się skończyło i nie ma sensu iść dalej tą drogą. Coś ciągle pcha w stronę od której jest najlepiej się odwrócić.

 

Czuję się pusta w środku, nic mnie nie inspiruje do pisania. Robię zwykłe rzeczy. Te kilka dni zużywam na rzeczy domowe i oczywiste. Więc nie będę uprawiać pseudofilozofowania. Lepiej wziąć się za coś konkretnego.....

 

 

kaas : :
12 listopada 2004, 19:44
to \"coś, co pcha\" jest jak nieposłuszne dziecko, z którym ciężko wytrzymać, a jednocześnie się to kocha. Na szczęście to coś dojrzewa, starzeje się i w końcu umiera, to sprawa czasu...

Dodaj komentarz