sie 08 2006

chandra krajowa


Komentarze: 0

Mam gigantycznego doła. Nie potrafię sobie znaleźć miejsca, na Mazurach jakoś było, tutaj w Warszawie sama nie wiem, czy jestem u siebie czy to jakieś obce i dziwne miejsce. Do tego mam problemy z B o których nie chcę tutaj pisać, bo są związane z jego przypadłością, możnaby rzec z chorobą, dość poważną zresztą. Oficjalnie tematu nie ma, ale tak naprawdę jest. Nie mogę o tym pisać…..to jest bardzo smutna sprawa….

 

Warszawa po ponad półrocznej mojej nieobecności tutaj jawi się jako miejsce trochę z innej planety. Wszędzie kupa remontów, jeździ się na okrągło i do tego zaczęły mnie irytować krzywe chodniki, które kiedyś mi w ogóle nie przeszkadzały oraz nielogiczność zmian w kursowaniu autobusów. Tak jest, że podciągnięta linia metra do Placu Wilsona teoretycznie powinna poprawiać połączenia mojej dzielnicy ze Śródmieściem, ale dostać się ode mnie na ów rzeczony plac nie jest wcale łatwo i czeka się długo na cokolwiek, co jedzie w tym kierunku. Przy chęci odwiedzenia różnych miejsc i braku czasu, wystawanie na przystankach irytuje mnie. Dobrze, że chociaż metro jedzie naprawdę szybko.

 

Zadzwoniłam do mojej warszawskiej szefowej i zgodnie z tym, co przewidywałam, nie była zachwycona, Ta kobieta po prostu musi być primadonną, panną młodą na każdym weselu i nieboszczykiem na każdym pogrzebie….dziewczyn nie ma- zimno odparła. Powiedziałam, że chciałabym wpaść do firmy. Dyrektora też nie ma- dodała. Ależ ja wcale nie zamierzam iść na spotkanie z dyrekcją, owszem, jak naczelny będzie to wpadnę, czemu nie….ale specjalnie to nie zamierzam. No to możesz wpaść jutro, będą dwie, które znasz, reszta to nowa. To niby zaproszenie przyjęłam. Bez entuzjazmu zresztą i biję się z myślami, czy w ogóle tam iść. Niemniej jednak chyba pójdę, będą dwie moje starsze koleżanki emerytki. Ale po raz setny przekonałam się, że moja szefowa zapewne zechce mi tak upiększyć żywot, że może lepiej od razu zacząć szukać nowej pracy, skoro kilka miesięcy jeszcze pozostało….?

 

Moje psiapsióły się nie zmieniły i to jest jedyny miły akcent mojego pobytu, bo nie mogłam przewidzieć nawrotu choroby B, co zapewne ma niebagatelny wpływ na mój humor i postrzeganie świata……

 

 

 

 

kaas : :
Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz