sty 27 2004

deficyt budżetowy


Komentarze: 2

Dzień był wyczerpujący.....nie mam okazji aby skupić się na sprawach dla mnie ważnych, tyle spraw się nawarstwiło. Duuużo duużo pracy...dziś skonstatowałam ze złością, że ponad połowę zarobków potrącają mi różne urzędy, ZUS-y i cholera wie co jeszcze. Na wydruku pensja brutto całkiem niezła a netto.....lepiej nie mówić. Kolejny miesiąc ścibolenia, prawdę mówiąc robi się mi niedobrze. Oczywiście w związku z tym czasem zdarza mi się nie płacić za różne rzeczy, bo inaczej nie miałabym za co żyć. Potem użeranie się z urzędami, administracjami i konieczność spłaty z odsetkami.

Nie kupili mi naczynek pomiarowych bo firma nie ma pieniędzy. Obok wniosku o naczynka leżał wniosek naczelnego o laptop dla siebie z ofertą za 6000 plus koszty oprogramowania Windows. Facet nie ma pojęcia nawet o odbieraniu poczty. Nie, to nie jest to, żebym była przeciw, ale niech mu kupią desktopa.....jakby tańszy...do domu nie musi przecież nosić.....

Gdy dowiedziałam się, że naczynka zostały nie zakupione to powiedziałam, w związku z tym, używając słów nieparlamentarnych p***** robienie pomiarów. Naczynka są jednorazowe i myć ich się nie da.....

Nauka jest tu niepotrzebna i uważam, że jestem skończoną kretynką, że się tym zajmuję. Ale nie cierpię handlowania i akwizycji, wciskania kitu. Mam stały lecz gówniany dochód, który starcza mi na płacenie czynszu, kabla+internetu bo bez tego nie da się żyć i pracować, reszty oraz co pewien czas zakupy w ulubionym lumpeksie. Starcza na kupienie kury rosołowej i zrobienie z niej zupy na kilka dni i do tego galarety. Na zakupy w Leader Price, no proszków do prania nie kupuję bo cuchną na kilometr i nie piorą w ogóle. Optymalizowałam ostatnio zakupy papieru toaletowego i wyszło, że zakup 4 rolek papieru Regina za 5 złotych jest bardziej ekonomicznie uzasadniony niż zakup taniej ósemki rolek papieru ściernego.....

Pewnie wielu krzyknie, że inni mają gorzej, nie mają pracy, ale znam takich co nie mieli pracy, pozakładali swoje firmy, tyrają za równie skromne wynagrodzenie, nie muszą jednak tak ścibolić.....a są i tacy, którzy jej tak szukają aby przypadkiem nie znaleźć.....

Najgorzej, że permanentny deficyt budżetowy rzutuje na moje relacje z facetami...oczywiście nie chodzi tu o to, że potencjalnego kandydata określam jako sponsora oraz wsparcie finansowe.....

Dzisiaj poszłam na randkę...właściwie na kawę z facetem poznanym w sieci. Dla odprężenia....Nawet mi do głowy nie przyszło, że mogłabym o nim myśleć jako o potencjalnym kandydacie do romansu...przeciwnie zaskoczyło mnie to, że cały czas myślałam tylko o tym, jaki mogłabym zrobić z nim interes....no i udało się. Po kilku godzinach- właściwie dwóch- a widzieliśmy się po raz pierwszy, znaleźliśmy wspólny punkt zainteresowań. Więc stanęło na tym, że spotkam się z...jego dyrektorem. Z nim pewnie też. Może coś zleci...może będzie chałtura......ale z romansem to wspólnego nie ma nic.......

 

kaas : :
28 stycznia 2004, 04:36
o kurde jod, powiem ze u nas to samo kazdy mowie ze dobrze, ale nie jest....naczynkia powinnie kupic grr.....ale ja juz umieram.....ale bardzo pasonujaca notka.....cala przeczytalam....PaPa...Buzka.....Puch Puchowy :*
28 stycznia 2004, 00:06
Doskonale znam to płacenie tego co juz nie można nie zapłacić, ciągłe kombinacje z przelwaniem tych samych pieniędzy na rózne konta w odpowiednim czasie itp. Ale na szczęście nie złości mnie to. Powodzenia w interesach.

Dodaj komentarz