sie 27 2006

eurosobota


Komentarze: 0
Wakacje można poznać po tym także, że nie ma ludzi w sieci. Moje gadu świeci się na szaro, ludzie korzystając z ostatnich dni sierpnia, powyjeżdżali gdzieś. Pogoda u mnie jest jeszcze letnia, ale już sporo pada. Niestety ulewy są spore. W związku z tym grzyby, które namiętnie zbieram, są wilgotne i kłapciowate. Dzisiaj zaczęłam suszyć porcję sitarzy (oraz dwa okazałe prawdziwki) w piekarniku i ciekawa jestem co z tego wyjdzie. Na duszone już nie mamy ochoty. Ostatnio były tego straszne ilości. Co ciekawsze to one nawet nie zdążą być robaczywe, zaraz po wyrośnięciu są pokryte białą pleśnią. W tym roku nie ma również jeżyn, w zeszłym roku były piękne, Niemniej jednak jeszcze jest lato. Z dużym żalem dziś napisałam sms Matowi, odmawiając udziału w rejsie. Przyznam, że bardzo chciałam popłynąć, ale zwykle się w życiu tak układa, że wszystkiego mieć naraz nie można. O tej prawdzie przekonuję się prawie codziennie. Musiałabym wracać z kilkoma przesiadkami a i tak zresztą trudno jest uzależniać się od czasu przypłynięcia jachtu do portu w Gdańsku. Ustaliliśmy, że płyniemy w przyszłym roku, ha, wiele się rzeczy pewnie w przyszłym roku wyjaśni. Niemniej jednak nie zamierzam rezygnować z rejsu morskiego. Ale fakt, że zarówno autobusy i tanie linie są tak ustawione, że jedzie się długo i do tego koszmarnie drogo, więc jazda do Belgii jest bez sensu.... Po blisko dwóch tygodniach zaadaptowałam się z powrotem i weekend spędziłam z Młodą na szaleństwach na pchlich targach i Kringlach. W dobre samopoczucie wprawia mnie fakt, że mogę znów dokupywać do kolekcji porcelanowe chodaki holenderskie (mam ich już 12 sztuk), obrazki z ładnymi domkami, gadżety żeglarskie a Młoda kupuje rzeczy afrykańskie do swojego pokoju. Dzisiaj też nabyłyśmy całkiem ładne kieliszki i szklanki do różnych gatunków piwa- jest taki facet, który skupuje takie rzeczy po knajpach i są niektóre rzeczy całkiem oryginalne. To naprawdę pozwala mi zapomnieć i oderwać się od rzeczywistości. Zadaję sobie pytanie, czy jestem jeszcze tutaj aż czy tylko 4 miesiące. Niemniej jednak jakiś to czas jest. Myślę powoli o dekoracji mojego warszawskiego mieszkania. Wczoraj wieczorem byłam również w pubie belgijskim. Młoda mnie wyciągnęła, aby pokazać jak bawią się młodzi Belgowie. W gruncie rzeczy wszystko się odbywa w dość schematyczny sposób. Otóż do godziny 10 schodzą się faceci. Zamawiają piwo i nie siadają, kiwając się w takt dość głośnych kawałków. Kobiet jest bardzo mało. W okolicy 11 zaczynają schodzić się panienki, w wieku różnym, czasem wyglądają na sporo po 40. Przychodzą same na ogół. Muzyka jest coraz głośniejsza, coraz więcej osób. Interesujące, że niewiele osób pali, jest głośno, ale spokojnie, brak jest jakichkolwiek symptomów awantur. Ludzie się kiwają i tak ponoć jest do 1-2, po czym zabawa się rozkręca. Coraz bardziej się kiwają. W końcu zaczynają lecieć ich belgijskie przeboje i wtedy się zaczyn a na całego. Z moich pobieżnych obserwacji muszę przyznać, że belgijki wyglądają z reguły starzej, są kanciaste w ruchach, Polki są zgrabniejsze i mniej sztywne. Nie doczekałam końca imprezy, z natury jestem śpiochem i do tego byłam kierowcą. Wypiłam jednego dozwolonego Hoegardena, to takie mętne piwo, niezbyt mocne, ale dobre. W ogóle ich piwa są smaczne, lubię też Krieka o smaku wiśniowym. Niewiele zrobiłam przez weekend. Jakoś nie mogę się skupić. A zresztą..cholera, kto w eurofirmach pracuje w dni wolne???
kaas : :
Do tej pory nie pojawił się jeszcze żaden komentarz. Ale Ty możesz to zmienić ;)

Dodaj komentarz