sie 02 2005

gwoli scislosci....


Komentarze: 2

No tak, wyszlam na ponuraka i pesymiste…..chyba rzeczywiscie moje ostatnie notki sa dolujace niepomiernie. Ale tak sie ostatnio czuje. Mimo, ze wrocilam z dwoch swietnych rejsow. Chyba przesadzam……

 

Ale tak to jest, ze czasem czlowiek po prostu nie jest w stanie doceniac tego co ma i taka jest kretynska natura. Pewna refleksja nasunela mi sie po stwierdzeniu- zyje z kalkulatorem w reku….To chyba nie jest do konca tak. Wreszcie minela epoka kiedy musze pisac proszalne listy o przedluzenie, rozlozenie, umorzenie i anulowanie. Epoka, ktora powodowala ciezki sen i koszmary nad ranem. Cos co pozostawilo trwaly slad. Aby nigdy to nie mialo miejsca znowu….Nauczylam sie ignorowac spojrzenia pelne politowania, odpowiadac z duma komornikowi, kiedy chcial ode mnie kolejne pieniadze. Kiedys ja bedac dwa tygodnie przed marna wyplata, ktora juz zostala praktycznie zagospodarowana, musialam lgac, ze oddam w styczniu, wiedzac, ze tego nie zrobie, albo tez znow sie zapozycze, ale juz nie bylo bardzo od kogo. Mam w sobie determinacje Scarlett O’Hary, ktora mowi- nigdy wiecej w zyciu nie bede juz glodna…

 

To nienormalne wpadac w skrajnosci. Codziennie aby poprawic swoje ego staje przed lustrem i mowie sobie, popatrz, wreszcie cie docenili, pracujesz w instytucji europejskiej, mieszkasz w pieknej okolicy. Masz swietnych znajomych, jestes lubiana. Bylas na rejsie za granica i na ukochanych Mazurach. Nie musisz zalegac z platnosciami. W Polsce cie witaja jak krolowa i gratuluja sukcesu a zazdrosni po prostu sie nie odzywaja.

 

Z drugiej stony wracasz- krany pozapychane, samochod zepsuty, z roweru wypadlo lozysko, Mloda sprowadzila kota-oszoloma, ktory gryzie wszystko co popadnie w tym mnie i robi kupy w domu oraz rozstawia po katach rezydujace psy (Mloda uratowala mu zycie), spadasz ze schodow raniac sie ciezko (do dzis dnia lokiec mnie boli). B zawiodl po raz kolejny. Ojciec jest juz stary i zyje w swoim swiatku, brat pracoholik nie wychodzi z firmy. W pracy kanikula- co akurat mi bardzo odpowiada, jako jedna z nielicznych rzeczy ostatnio. Moje przyjaciólki opowiadaja mi o chlopach-wiarolomcach, na ktorych nie sposob polegac. W mojej dawnej firmie nedza – szefostwo udaje ze placi. Dziewczyny pracuja naprawde.Czy w tej konfiguracji da sie jeszcze wierzyc w rzeczy wzniosle?

 

Nigdy czlowiek nie traci nadziei na uczucie, tak jest skonstruowany i zaprogramowany przez nature. I przejawem uczucia nazywa randki w srodku tygodnia-choc prawda taka, ze to jest tylko samooszukiwanie sie. Tlumaczenie, samej sobie, ze facet nie odpisuje czy nie dzwoni, bo naprawde nie ma czasu jest zludzeniem bo prawda jest taka, ze ma inne i wazniejsze dla niego sprawy. Kazdy pozytywny gest z jego strony tlumaczy sie na swoja korzysc a nie pod katem tego, ze jest to jedna z zagrywek sluzaca temu, aby facet wykorzystal kobiete do swoich celow.

 

Wierze w uczucie. Moze niekoniecznie bedace moim udzialem, ale tak ogolnie to wierze….Ale rowniez wierze w glos rozsadzku i instynktu samozachowawczego, co jak co, ale on nie zawiedzie na pewno…..i jak dotad nie zawiodl….

 

kaas : :
02 sierpnia 2005, 13:15
A może spróbowałabyś spojrzeć na świat inaczej: to nie on jest zły, problem jest we mnie. I od razu uprzedzę jedną z Twoich wątpliwości jak Ci się pewnie nasunie - nie mówię o poczuciu winy.
02 sierpnia 2005, 11:15
powiało mi optymizmem po przeczytaniu Twojej notki...

Dodaj komentarz