lis 26 2004

imprezka


Komentarze: 2

No wreszcie, trochę się to wszystko przewaliło. Miałam bowiem imieniny i jeszcze pozostaje w ramach obchodów rodzinny obiadek dla taty i jego żony plus „krewni i znajomi królika”. Czasem i tak trzeba. Nie kocham spędów rodzinnych. Ale zrobię coś do żarcia, jakiś deserek i kwita….

 

Nawet ostatnio nie miałam czasu spojrzeć w blogi, teraz uzupełniam zaległości w czytaniu notek. Zbyt wiele się ostatnio działo. Ale wczorajsza imprezka pracowa udała się znakomicie. Było dość mało ludzi i nie było tych prukiew, które donoszą lub warzą nastrój swoimi humorami. Dlatego pośmiałyśmy się, wychyliłyśmy toaścik i hajda do domu. Bo wieczorem mieli przyjść goście do domu.

Naszykowałam żarcia jak na pułk wojska. A tu zaczęły się telefony pod tytułem, czy wiesz jak jest ślisko, można wybić zęby, chętnie byśmy przyszli, ale…. Tak to jest urządzać imieniny w środku tygodnia. Przyszło niewiele osób i zostało mi żarcia na najbliższy tydzień. Koniec listopada jest dość paskudny, bo solenizanci są skomasowani dosłownie w ciągu kilku dni. Samych Basiek mam cztery a Andrzejów trzy. Do tego dochodzi w sobotę impreza jubileuszowa sześciesięciolecia mojej przyjaciółki. No cóż, niektóre z moich przyjaciółek są wiekowe….. Ponoć ma być hucznie.

 

Powoli zaczynam się oswajać z myślą o wyjeździe. W pierwszym momencie ogarnęło mnie szaleństwo, ale wiem z doświadczenia, że zbyt wielka radość przedwczesna nie jest wskazana. Człowiek powinien wiedzieć, że wyjeżdża, gdy już siedzi w samolocie, pociągu lub samochodzie…..Zresztą teraz zaczynam myśleć ile rzeczy mam do załatwienia a czasu jest stosunkowo niewiele. Zaplanowałam wyjazd z Młodą i psami. Młoda cieszy się niepomiernie, aż za bardzo. Kombinuje z urlopem dziekańskim i możliwością postudiowania tam. Jest w prawdziwej euforii i widzę, że słucha filmów we francuskiej wersji oryginalnej. Z kolei psom musze wyrobić paszporty. Cała procedura obejmuje szczepienie, czipowanie i wreszcie wydanie dokumentu. Zastanawiamy się, czy zdjęcie psa musi być z widokiem lewego ucha.

 

Zastanawiam się też czy mój sześciolatek po 70 tysiącach kilometrów przebiegu pociągnie taki dystans. Do tej pory był niezawodny, ale trasa wydaje się być daleka. Trzeba będzie zrobić przegląd. I to solidny. Byłabym bardziej niezależna.

 

B jest w nienajlepszej formie. Ale się stara. Ucieszył się, że mam takie szanse. Teraz problem facetów zszedł dla mnie na plan dalszy. Z jednej strony mam wreszcie możliwość osiągnięcia pewnej niezależności finansowej i wtedy wyjdzie naprawdę, co nasza znajomość jest warta. Teraz nie mogę narzekać. Ale wypaliłam się. I z perspektywy kontaktów przyjacielsko-towarzyskich wydaje mi się, że B jest mimo wszystko kimś dla mnie bliskim, ale nie przyprawia mnie już o palpitacje serca i szaleństwa……Niemniej jednak zawsze będę pamiętać te dobre rzeczy, które dla mnie zrobił. A i o pewnych akcjach in minus też nie zapomnę……czuję się wreszcie, przynajmniej we własnej świadomości wolna.

 

Myślę też o stworzeniu dodatkowego całkiem innego, niezależnego bloga, który,  będzie poświęcony mojemu życiu tam. Bez elementów sentymentalnych i opisu przeżyć. Taki dokument z podróży. A ten blog pozostanie. Utajniony jak zawsze.

kaas : :
iwcia_iwon
27 listopada 2004, 14:38
radość zawsze jest wskazana, nawet przedwczesna!!!
26 listopada 2004, 19:28
więc wyjeżdżasz... silna z Ciebie dziewczyna. mam nadzieję, że wszystko Ci się uda. ciekawa jestem tego dokumentu z podróży.

Dodaj komentarz