sty 06 2005

kwitki


Komentarze: 2

Ostatnio dowiaduję się, że bardzo wiele nagle zaczęło zależeć od małych świstków i bzdurnych rozporządzeń. Zawsze tak było, ale szczególnie teraz paranoje są nie do wytrzymania.

Swego czasu B kupił mi jakąś część do samochodu. Miał do tego jakąś fakturę. Część okazała się póki co zbędna. Więc doszłam do wniosku, że oddam ją bo po co mam mieć w domu magazyn klamotów samochodowych.

Pojechałam do tego cholernego sklepu i zawiozłam rurę. Spytali mnie o paragon fiskalny. Pokazałam fakturę ale okazało się, że to nie o to proszą. Chodzi im o taki mały pieprzony kwitek. Z komórki zadzwoniłam do B i spytałam się, czy to ma. Przyznał, że to wyrzucił. Dalej dialog przedstawiał się następująco: przecież mam fakturę- ale nie ma pani paragonu fiskalnego- ale pan przecież ma kopię, data i czas kupienia jest znany- to niech pani idzie do kasy- nie możemy odtworzyć tego prargonu-gówno prawda, możecie ale nie chcecie, paragon jest kopiowany. I tak na okrągło. W końcu dałam za wygraną, nie miało to dalszego sensu i byłoby przykro B, gdybym nie wzięła tego ustojstwa. Miałby poczucie, że mnie naciągnął a on tego klamota kupił w dobrej wierze. Leży więc w schowku, jeść nie prosi. Ale u tych łobuzów nic więcej nie kupię. Bo chodzi o to aby sprzedać i nie można było oddać wycofując kasę......

 

Wczoraj miałam równie pouczający dialog na poczcie. Dostałam maila z Belgii, że jeszcze moje dokumenty nie dotarły. Mało mnie krew nie zalała, wysłałam papiery 20 listem poleconym. I gdzieś wcięło mi potwierdzenie nadania. Chciałam zlokalizować dokładnie kiedy wysłałam list i poszłam na pocztę. I pierwsze pytanie- dowód nadania. Powiedziałam, że musze go poszukać w domu. Bez tego nic nie znajdę- ale chcę tylko się dowiedzieć czy mogę reklamować list, są to ważne dokumenty, które organizowałam cały miesiąc- próbowałam przekonać urzędniczkę. Nic z tego. W końcu wkurzona kazałam jej przynieść taki zeszyt, w którym przy mnie babka wpisywała przesyłkę poleconą, Ale Belgia....dalej perorowała urzędniczka. Spytałam ile dziennie listów poleconych wysyła do Belgii- jeden dwa.....no góra trzy. W końcu znalazła moją przesyłkę i numer nadawczy. Ale ostrzegła, że w razie reklamacji muszę mieć potwierdzenie nadania. Na szczęście znalazłam ten gówniany świstek, ja takich rzeczy nie wyrzucam w przeciwieństwie do B......reklamację mogę składać po miesiącu...ale mam nadzieję, że to dojdzie wcześniej. Zresztą urzędniczka twierdzi, że polecony może iść nawet dwa tygodnie...a pani wie, że były Święta...dodała.....Jednak co się nadenerwowałam to moje.....

 

I dziś apteka. Wykupywałam leki na receptę wypisaną w dniu 7 grudnia a dziś jest 6, miesiąc mija jutro. Wiem, że recepta jest ważna miesiąc a tu się nagle okazuje, że jest ważna 30 dni. Jak bilet miesięczny autobusowy. Kiedyś było miesiąc a teraz wymyślili 30 dni. Moje leki są specyfikami na astmę a więc nie są antybiotykami, które trzeba wykupywać natychmiast. Zażywam je stale, więc nie widzę powodu, aby 1 dzień miał znaczenie. Mądrala z kasy przyniosła nawet stosowny dziennik ustaw. Owszem, wyszła na swoje ale wiem jedno. Pójdę jutro do mojej pani doktor i przepiszę te leki od nowa. Ale nie dam już zarobić grosza na mnie tej aptece. Apteki są wokół trzy, więc ich oleję.

 

W gruncie rzeczy jesteśmy w systemie, który preferuje idiotyzm zamiast zdrowego rozsądku. A więc zbierajmy wszelkie pokwitowania i inne śmiecie, drobne kawałki papierów a paragony po butach traktujmy jako rzecz po prostu świętą. Trzeba trzymać każdy kwitek z bankomatu, bo nigdy nie wiadomo, kto i w jakim celu o to się może upomnieć. Jak nie masz to jesteś frajerem i przegranym. Mogą zrobić cię w bambuko w majestacie prawa.....

 

kaas : :
12 stycznia 2005, 23:50
No mam nadzieję, że sprawa przesyłki już się wyjaśniła.
07 stycznia 2005, 08:41
W moim przypadku było już i tak, że poczta ...zgubiła przesyłkę poleconą. Wypłacili i owszem odszkodowanie ale słowa \"przepraszam\" czy innego podobnego, nie usłyszałem; kwitki, kwitek z bankomatu -akurat miałem ale i tak nie pomógł... Kosztowało mnie to mnóstwo telefonów i nerwów -zrezygnowałem z usług banku. :) Samo życie...

Dodaj komentarz