Mazury też Europa.....
Komentarze: 0
Jestem już po Mazurach. Jak przyjechałam to o godzinie prawie 2 w nocy dorwałam się do komputera. Jestem chyba jednak w jakimś sensie uzależniona, w Giżycku wlazłam do kawiarenki internetowej po to, aby sprawdzić moją unijną korespondencję. Była to moja pierwsza i ostatnia wizyta, bo w końcu stwierdziłam, że jestem na wakacjach i eurorobotę zacznę jak wrócę w stosownym momencie.
Pewnie i jest to jakieś zboczenie, aby mogąc skorzystać z usług Neckermanna i wybrać właściwy sposób wypoczywania- jak gorąco reklamują w RMF FM głosem mizdrzącej się panienki- pojechałam znów wraz z B na Mazury jego okrętem, gdzie śpi się tak twardo, że koło 8 trzeba wstawać, bo biodra się ma tak odgniecione, ze aż boli. Spotkało mnie „siedem nieszczęść” lub plag egipskich jak można to nazwać, czyli wybiłam sobie palec wskakując z łodzi do wody na Dobskim i do tej pory mnie boli i chyba zrobił się jakiś krzywy, przeżyłam napad wielce agresywnej opryszczki, po tygodniu jak znalazłam się w cywilizacji i zanim nabyłam upragniony Zovirax, wyglądałam jak zombie. Do tego na Rosiu ugryzła mnie osa a jestem uczulona, na szczęście w porę wzięte wapno pomogło- o Sałackiej przeczytałam później w Polityce.
Ale mimo wszystko zrobiłam dobrze, choć krewni i znajomi Królika mieli chyba pewien żal do mnie, że nie odwiedziłam ich najpierw. Zaliczyłam resztki upałów i dopiero od wczoraj pogoda deszczowa zmusiła nas do ewakuacji. A więc w tym tygodniu do 15 zaczynam pielgrzymkę. A 15 Wizzair zawiezie mnie z powrotem do Charleroi.
W ramach pewnego zboczenia zajęłam się tropieniem śladów kapitalizmu na Mazurach. Co roku jak się tam pojawiam to widzę coraz więcej dowodów przedsiębiorczości, ale i też pognębiającą się stagnację? Ruciane jest pełne knajp różnej klasy i niestety nie we wszystkich jeszcze można się spotkać z pewnym standardem, odgrzana na mikrofalówce troć wędzona nie jest tym samym co troć świeża a pytanie kelnerki czy obiad smakował jest dowodem, ze jednak kultura obsługi również wzrasta. Port Faryja się rozrasta i widać, że nakłady poniesione są spore, choć ponoć właściciel ma renomę krwiopijcy. Równocześnie widać, że wyciągane są różnego typu krypy i zardzewiałe łodzie i są potem remontowane, oferując potem różnorodne wycieczki wczasowiczom, powoduje to pożądany spodek cen u gigantów, co jest zjawiskiem miłym.
Miło mnie zaskoczył sklep w Stręglu, małej wiosce nieopodal Węgorzewa. Oprócz sklepiku w który było naprawdę wszystko co jest potrzebne w rejsie, można było zacumować i doładować komórkę za friko. Obsługa miła, sklep czynny na okrągło i rano czekało świeże mleko, które dla mnie było objawieniem. Przeciwieństwem był sklep w Dobie, popegeerowskiej wsi, w którym zblazowana laska na wszystko odpowiadała- nie ma i tak naprawdę była tam tylko ogromna ilość gatunków piw i alpaga. Oczywiście nie było nawet mowy o cumowaniu, zaraz nas popędzili. Dla Doby czerwona kartka. Równie uroczym miejscem jest dla mnie zawsze sklep w Karwiku, leży dość daleko od śluzy, ale jest w nim do nabycia ichniejszy chleb wiejski, który rokrocznie kupuję i gatunek miękkiej buły drożdżowej, która do mleka jest po prostu boska. W knajpie „u Mańka” zdobyłam brakujące nakrętki 8 mm, które właściciel przyniósł z własnego domu. No i gazetki też były.
Przy permanentnym braku wiatru doznania żeglarskie należy zaliczyć do umiarkowanych, ale za to się opaliłam a włosy mam teraz spłowiałe i rude.
Do tego rozczarowały mnie rozgłośnie radiowe, w kółko takie same stare odgrzewane hity, lecące po sto razy na okrągło, mało kompetentne i strachliwe prognozy pogody- byliśmy z B wściekli. Odnosiłam wrażenie, ze istnieje chyba jakieś niepisane lobby właścicieli pensjonatów, aby nie odstraszać potencjalnych gości złymi prognozami. O ile w zimie do obrzydzenia słuchać zawsze muszę o poziomie warstwy śniegu w różnych miejscach Polski to nie sposób było doczekać się na jakąkolwiek informację na temat wiatrów na Wielkich Jeziorach. Do tego dowcipy o kaczkach i Giertychu, bardziej żałosne niż śmieszne. Jestem chwilowo poza polityka. Ogólnie było jednak ok. Nie wybrałam Neckermanna i nie żałuję. Obite na dechach biodra pozostaną w mej pamięci do przyszłego roku…….
Dodaj komentarz