paź 19 2004

miernota


Komentarze: 4

Moja wczorajsze spotkanie z Panią Profesor dziś jeszcze daje mi do myślenia. Cały czas zastanawiam się nad pojęciem miernoty. Pani Profesor nie cierpi miernoty. Pani Profesor jest osobą wybitną w swojej dziedzinie, jedną z najlepszych specjalistów w swojej dziedzinie nawet chyba na miarę światową. Do tego jest osobą nad wyraz ostrą w obyciu i z tego powodu stara się być dumna, ludzi traktuje bezpardonowo, sprowadzając ich do parteru. Wczoraj spróbowałam się z nią zmierzyć, zarazem nie dać się spuścić w dół....

 

Czy każdy powinien uprawiać naukę? Przecież to zajęcie dość nisko płatne i nie dla każdego. Dlaczego ludzie za wszelką cenę tym się chcą zajmować? Jeszcze mi dźwięczy jej pytanie w uszach. Od razu przychodzi pytanie, czy nauka mająca zastosowanie użytkowe jest jeszcze nauką? Czy też jestem miernotą Bo robię rzeczy utylitarne i w jakimś celu. Chyba mnie nie miała zamiaru zdołować, bo była mowa o współpracy, hmm.....

 

Przypomniał mi się okres, kiedy pisałam pracę. Mój promotor zawsze powtarzał, że celem nauki nie jest rozwiązywanie praktycznych problemów, lecz poznawanie prawdy. Nie wiem, czy do końca się z tym zgadzam. Pracę na zlecenie traktował jako laborancką. Napisałam pracę której wynik może i w jakimś sensie coś posuwa, ale czy na pewno? A może tak naprawdę ona nie jest do niczego i nikomu niepotrzebna?

 

Wszelkie programy europejskie stawiają na praktyczne zastosowanie wyników badań. Dlaczego więc przedstawiciele nauk zwanych podstawowymi, czyli takich, które nie są jeszcze na takim etapie, aby do czegoś służyć, uważają się za kogoś lepszego, bardziej wartościowego?

 

Powiedziałam jej, że nie zostałam pianistką, mimo, że kiedyś uczyłam się grać, bo uznałam, że byłabym miernotą i co najwyżej grałabym do kotleta. Zaczęłam pracować naukowo, bo uznałam, że świetnie jest móc wykorzystywać własny warsztat intelektualny do rozwiązywania konkretnych zagadnień. Ale nie mogę się zgodzić, że miernotą jest człowiek, który przez jakiś czas nie publikuje czy też nie wydaje książki. Życie człowieka jest niespodzianką, czasem ma swoje okresy twórczości i wzloty. Potem siada. Nie ma szans na nic wybitnego. Ale czy trzeba go skreślać? Patrzyłam dziś w TV na Małysza,  który opowiadał jak bardzo by chciał wygrywać, zdobyć kryształową kulę, być najlepszy... tak jakby się tłumaczył z niewątpliwie zeszłorocznego słabszego sezonu...Człowiek nie zawsze może być najlepszy a jeśli tak twierdzi to jego celem jest chyba walka z kompleksami i niskim poczuciem wartości.

I znów w pewnych sformułowaniach Pani Profesor mnie zaskoczyła, wróciły upiory porównań stolica-Ameryka-prowincja, co zawsze mnie wkurza. Rzecz jasna z całkowitym degradowaniem tak zwanego poziomu prowincji.

 

Jest ona osobą samotną, co więcej jest wyznawcą teorii, że dobrym naukowcem może być tylko osoba stanu wolnego. Nie zgadzam się z tym, choć aby być wielkim, należy się temu w całości poświęcić....Ale nie kosztem deptania po innych, może mniej zdolnych czy przedsiębiorczych. Jestem zdania, że udane życie w tym we dwoje może tylko wzbogacić życie umysłowe....ale czy to prawda?

 

A jako resume dowcipas przeczytany z komentarzy z gadugadu-bloga : Do psychologa przychodzi przygnębiona kobieta i mówi:

-         Nikt mnie nie kocha, nikt mnie nie lubi... Mam problemy z ułożeniem sobie prawidłowych stosunków z ludźmi. Czy możesz mi pomóc, ty stara, łysa pierdoło?

 

 

kaas : :
Lena
05 września 2011, 11:00
Można być profesjonalistą a mimo to mieć klasę. Nie wiem czy ta panmi profesor ja ma..
20 października 2004, 13:51
Czy istnieje nauka bez celu? czy teoria nie jest utylitarna? czy rozwiązywanie problemów nie jest poznawaniem prawdy? czy poznawanie prawdy nie jest rozwiązywaniem problemu? Jeżeli ktoś uważa się za kogoś lepszego, to najprawdopodobniej ma jakieś kompleksy na tym punkcie. Ja akurat zauważam to u np. techników, kiedy mówią, że tak naprawdę tylko techniczne nauki są coś warte, a humaniści to darmozjady, bo jaki sens zajmować się czymś, co nie ma zastosowania technicznego, bo utylitarne równa się dla nich technicznemu. - Kochani technicy - myślę sobie wtedy. - Budujcie swoje dźwigi i napieprzajcie się z naszego ślęczenia nad poezją, z naszych dźwigów i wtedy wszystko będzie ok.
20 października 2004, 07:17
zaraz idę do pracy i jem wczorajszego kotleta, łeb mi pęka od samego rana, chyba się cieszę, że cię czytam, a nie słucham twojego koncertu, hejka :-)
iwcia_iwon
19 października 2004, 21:15
ja na szczęście w swoim życiu spotkałam prof. który twierdził, że każdego z nas stać na rzeczy wielkie. Przyjenmie jest usłyszeć coś takiego. Ciekawe czy te poglądy przywiózł ze sobą z Ameryki gdzie pracował naukowo sporo lat? Bo taPani Prof tak porównując, chyba myśli trochę prowincjonalnie :-)))

Dodaj komentarz