lis 14 2005

mily dosc weekend


Komentarze: 1

Internet mi zdechl- w zwiazku z tym mam szanse cos napisac teraz offline. Poczta chodzi- wyslalam dwa listy do kadr i dzialu socjalnego sprawie zasilku na dziecko ( Mloda jest już nie taka mloda, ale pod przepisy podlega bo się kształci).

Miałam sporo atrakcji od soboty- najpierw przyjechala z kilkugodzinnym opóźnieniem Mloda, potem miałam wizyte przyjaciółki z Polski. Wiązało się to ze sporymi przygotowaniami, sprzątaniem, ale przyznam, ze bylam zadowolona. Od jakiegos czasu mój życiorys sprowadzal się do bywania w pracy i wracania do domu. Wiec zapragnęłam troche towarzyskich wrażeń.

Spędziłyśmy sobote w sklepach, choc moja przyjaciolka podobnie jak ja kupowanie dla siebie traktuje jak dopust bozy. Należy do osob, które wszystko poświęcają dzieciom. I z jednej strony cale zycie tyra, aby mialy wszystko, jezyki, zagraniczne podroze, jest bowiem sama, ale z drugiej odnosze wrazenie, ze za bardzo się od tego uzależniła. Chciałaby aby wszystko mialo swój porządek i aby uczestniczyla w ich zyciu. Bywa wiec nieszczesliwa, gdy w odpowiednim czasie nie daja znaku zycia czy planuja sobie czas inaczej. Na szczescie ma ona dosc rozsadku, aby zadbac również o swoje przyjemności. Weekendowa wizyta u mnie była tego dowodem.Ale już kupic sobie ciucha nie chciala…

 

Z kolei niedziele postanowiłyśmy poswiecic wojazom. Zabrałam ja na wycieczke nad morze do mojej ukochanej Ostendy. Choc pewnie byloby bardziej pożytecznie pojechac do Gandawy i pozwiedzac albo tez zajsc do Muzeum Rubensa w Antwerpii. Ale perspektywa pogapienia się na otwarte Morze Polnocne dla takich wilkow morskich jak my była nie do pogardzenia, wiec wybrałyśmy taka podroz. Nadspodziewanie zrobilo się naprawde nie listopadowo, troche wialo co prawda, ale swiecilo slonce. Pogoda była jednak zbyt zimna, aby zamoczyc choćby kawalek malego palca, ale muszelki zbieralo się przednio.

 

Antwerpia i Meir prezentowaly się fantastycznie w świetle iluminacji. Katedra NMP wyglądała imponująco. Może uda mi się ja wstawic do nastepnej notki.

 

Wieczorem poswiecilam troche czasu Młodej i jej relacjom z kraju. Jakos odpoczęłam od Unii i jej pieprzonych problemow. W koncu nie musze się tym stresowac. Dzisiaj spokojnie przystąpiłam do moich statutowych obowiazkow. Oderwanie się od tego na dwa dni było calkiem dobre.

 

Ochrzanilam również wczoraj B. Nic mnie tak nie wpienia jak fakt, ze gdy rozmawiam z kims na Skype a ten ktos gada od rzeczy bo klepie równocześnie na gadu. To prawda, czasem mnie tez się do zdarza, ale uprzedzam rozmowce, ze ktos stuka i stukacza, ze rozmawiam. Tymczasem B klepal namiętnie, wiec wywaliłam : siedze w Belgii i na razie się nie wybieram poki co do kraju i uwazam, ze możesz w tym momencie pogadac ze mna albo powiedz, ze nie masz czasu. Jeśli ten babiszon z którym klepiesz jest tak wazny to hasta maniana. Masz kiepska podzielność uwagi i albo ze mna gadasz albo z tym babskiem. Nie da rady wash and go….sorry…..Troche zgłupiał, ale niech się przynajmniej nauczy dobrych manier……..

 

 

 

kaas : :
14 listopada 2005, 15:16
A mi, tak bardzo marzy się ostatnio morze... Dlaczego nic nie powiedziałaś... Pojechałbym z Wami... Tu jest tak jakoś i samotnie i szaro...

Dodaj komentarz