na ryby.....
Komentarze: 2
Znudziło mi się to wszystko. Chyba najgorszy stres przeżyłam a teraz czekam tylko na jedno- na jakąkolwiek decyzję, Facet spieprzył mi wszystko co mógł, święta (drugie pod rząd zresztą, bo w grudniu również czekałam na decyzję czy wyjeżdżam czy zostaję i w Polsce będąc nic nie wiedziałam), radość z obcowania z rodziną, bo cały czas nastawiona jestem na odbiór wieści co dalej i jak będzie. W piątek zdecydowaliśmy się na peregrynacje po Antwerpii, mój ojciec jeszcze tam nie był. Powiedziałam, że nie będę więcej czekała na maile z firmy, mam to w d...... I słusznie zrobiłam. Po powrocie zastałam stek bzdurnych mali typu czy chcesz mieć komputer stacjonarny czy laptopa, do wyboru, z sekretariatu przyszła informacja o spotkaniu czwartkowym z dyrekcją a jeszcze była prośba o przekazanie termometrów do legalizacji. Helga nie omieszkała przypomnieć w mailu o spotkaniu w środę- choć według niej jestem chyba już unijnym trupem, bo nawet nie chciało jej się przeczytać całego mojego rocznego sprawozdania....
Ale i przyszedł mail całkiem niespodziewanie od wiceszefa do spraw badawczych konkurencyjnego zakładu z prośbą o to abym rozważyła możliwość wygłoszenia prezentacji na ich spotkaniu 2 maja. Wydawało się dla mnie rzeczą oczywistą, że sprawa mojej prezentacji była przesądzona, bo wyjeżdżam. Z drugiej zaś strony świadczy to, że dziedzina, którą uprawiam cieszy się jednak pewnym zainteresowaniem.....W poniedziałek podejmę decyzję co z tym fantem zrobić. Wiem, że w konkurencyjnym zakładzie nie mają takiego podejścia do ludzi jak w moim......tam się po prostu ludzi nie traktuje jak wyrobników.
Okazuje się, że mojemu ojcu najbardziej ze wszystkiego przypadło do gustu łapanie ryb w kanałku. Często biorą całkiem spore sztuki, oboje z moją macochą mają ubaw bo są zapalonymi wędkarzami. Mam więc też trochę czasu i dla siebie- nad kanał zabierają psy i siedzą. Wczoraj pogoda była znakomita i wydawało się, że lato już nadchodzi.....dziś zimno.
Oho wracają znad wody...koniec pisania.....
(ta kupka poszła pół piętra wyżej, czyli już tylko pół od strychu, ale gdzie była poprzednio, to nie wiem, bo jej nie widziałam; o całej akcji \"kupa\" zostałam zawiadomoina jak siedziałam w fabryce, a moje koty zamknięte w domu - przepraszam jeśli czytasz to przed kolacja ;-))
Dodaj komentarz