lis 16 2004

natura nie lubi próżni


Komentarze: 3

Na czym polega to, że natura nie znosi próżni? Ktoś mi to kiedyś powiedział, że tak jest. Wpadam powoli w normalne życie po letargu.

 

Dostałam list, którego się obawiałam czyli pytanie co dalej z konferencją. Oczywiście nie muszę dodawać, że miałam ją organizować wespół z W. Mój znakomity kolega ,spec i wielki fachowiec z branży, którego udało mi się pozyskać, zaangażował się w to. Odpowiedziałam mu, że zakładam, że wyjadę, stąd nie wiem, czy dam radę zaangażować się w organizację, bo pewnie mnie nie będzie. Odpisał, że trzyma kciuki za mój wyjazd. Odetchnęłam.....Zaproponowałam jako współpracownika kandydaturę kolegi, który z W jest w ciągłym kontakcie. Więc chyba załatwiłam sprawę dyplomatycznie i bez demonstracji. A na zakończenie napisałam do W bardzo oficjalnego maila informując o mojej rezygnacji z współudziału w jego konferencji i wyjaśniając powody. Oczywiście nie odpisał i nie odpisze bo jest zbyt wielkim tchórzem i małym człowieczkiem.

 

O B nie mogę pisać, bo dzieje się chyba coś bardzo złego. Nie ma to nic wspólnego ze mną. I pewnie ci, co znają mnie lepiej będą wiedzieli co się dzieje. Ja teraz nic nie wiem i nie mogę o tym nawet mówić. To jest choroba, której ataki go nawiedzają co jakiś czas, jestem przerażona, że to tak długo trwa i nic nie mogę na to poradzić......

 

Więc w ramach rekompensaty odzywa się Pawuś. Nie wiem co mu się stało, od dwóch lat się nie kontaktujemy. Ostatnio spotkaliśmy się na piwie i było nawet bardzo miło. Ale ja wiem czym byłby powrót do niego. Co prawda potrafi naładować akumulatory, ale popadnę znów w jakiś bezsensowny związek, który nie będzie prowadził do niczego. Teraz chce się koniecznie spotkać, wiem, że chciałby znów tego, co było kiedyś, czyli niezobowiązującego układu z którego profity czerpałby wyłącznie on.

 

Z tym szukaniem o czym pisze Deja-vu w komentarzu w moim drugim blogu  jest wiele racji. Też szukam, może jestem zbyt ostrożna, aby porzucić to co pewne. Szukam po omacku. Robię pół kroku i uciekam na z góry upatrzone pozycje w tył. Boję się takiego życia jakie ma Deja-vu. Chyba nie miałabym w sobie dość siły, aby spać spokojnie w takich sytuacjach, jakie są jej udziałem. Obecnie jestem bardzo szczęśliwa, że nie mam długów w czynszu i kredycie w spółdzielni mieszkaniowej. Zawsze mi się śni eksmisja, awantury urzędnicze i pisma rozkładające zadłużenie na raty. Chwilowo tego nie mam i odczuwam ulgę. Wiem, że wiele można zyskać ryzykując więcej. Ale święty spokój też nie ma ceny.

 

Wiem, że gdyby wyjazd doszedł do skutku, to moje sytuacja finansowa uległaby znacznej poprawie. I teraz jestem w tym czekaniu bezsilna, ponagliłam ich już dostatecznie. Mogę już tylko zachować spokój....Ale jak to mi nie wypali to zdecydowanie ruszam na podbój.....

 

Gorzej, że z facetami mam takie same podejście i chciałabym mieć do czynienia z czymś poważnym i stabilnym. W każdym innym układzie jedyną konsekwencją jest samotność. Nawet jeśli z zewnątrz wygląda to inaczej. Że ma się z kim wyjść do kina czy do pubu....Wiem o tym, że tak jest. I aby sobie to osłodzić to mówię, że wyjeżdżam i w związku z tym nie mam zamiaru się wiązać.......

 

kaas : :
Dorcia
21 grudnia 2011, 12:31
A no takie życiwe!
katharine
02 sierpnia 2010, 03:26
replicated by Franck Mullers line in the
17 listopada 2004, 07:13
Przeczytałam komentarz deja-vu - efekty szukania bywają niszczące. Poczucie bezpieczeństwa - to podstawa, a potrzeba miłości - jest zawsze, jak jej brakuje zaczynamy szukać. Wobec choroby B. jesteś bezsilna, trzeba o tym pamiętać, kaas i dbać o siebie, bo nikt inny tego nie zrobi.

Dodaj komentarz