gru 02 2005

polak-niemiec


Komentarze: 5
Nie moge o tym pisac co tu sie dzieje. To wola o pomste do nieba. Jeśli ktos twierdzi, ze Unia się rozwali to teraz z cal pewnością mu uwierze, bo sama tak twierdze. Kiedys bulwersowałam się naszym nieróbstwem i brakiem kompetencji. To co tutaj się dzieje jest zwielokrotnione.

Wiele się nauczyłam. Miedzy innymi tego, ze doktorat na Zachodzie mogą mieć ludzie całkowicie nieinteligentni, nie wiedzacy podstawowych rzeczy. Ze o projektach decyduja ludzie, którzy nawet nie maja świadomości, czego ten projekt dotyczy. Ze za ciezkie tysiące euro kupuje się aparature, która od początku istnienia jest skazana na to aby stac pod plachta.

Tu nie ma etosu pracy, tu jest dupa przyrosnieta do stolka, wyjazd na wczasy do Nowej Zelandii czy na Wyspy Dziewicze, nowe Volvo i nieustające konferencje i wytyczne z Brukseli od urzedasow z DG z Brukseli, niekoniecznie madre. To taka ogolna frustracja.

 

Prezentacja wypadla nader pozytywnie. Nawet moja Niemra była zadowolona, bo wstawilam jej kawałki, które policzyla i jeszcze do tego podziękowałam jej serdecznie. Troche się denerwowałam, bo wiadomo, tutaj mogą zdruzgotac komentarzami i nie oszczędzają nikogo. To nie jest tak jak na naszych seminariach, gdzie każdy przysypia, tu każdy sledzi jak sflekowac przeciwnika. Dyskusje, często beznadziejne trwaja godzinami nie prowadzac zreszta do niczego. Tutaj szczesliwie moja prezentacja dotyczyla rzeczy, które sa im kompletnie nieznane. Wiec nie mieli szans mnie udupic. No i okazalo się, ze aparat, który nie wiadomo kto zamówił może służyć do naprawde wielu rzeczy. Zdobylam kilku rzecznikow rozwoju tej techniki wśród niemieckojęzycznych. Co będzie dalej los pokaze. Miałam stresujący tydzień.

 

I zwalila mnie z nog propozycja z kraju. Spory awans. Tutaj jestem na kontrakcie czasowym i raczej nie zanosi się na to, aby był znacznie przedłużony. Kasa lepsza to fakt. Stosunki takie sobie, bo jak nie jestes Niemcem czy Francuzem to jestes co najwyżej do czarnej roboty i zawsze ci to sa w stanie udowodnic, gdzie jest Twoje miejsce.

 

W Warszawie zgnila i zatechla atmosfera, berety, ale swoi, B i Mat, tutaj dziwolągi gadające narzeczem nieskore do kontaktow. Zero facetow, do czasu jest to nawet zabawne, ale forever????. Celibat absolutny. Forsy sporo. Tam możesz wywalic co masz na wątrobie a tutaj zawalaja idiotycznymi rozrywkami i kaza ci być szczesliwym. Teraz jest sezon Sinterklass, nie cierpie tego coraz bardziej. Rzygam Mikołajami czy z Coca Coli czy tutejszym, dmuchanym czy obecnym w każdym sklepie. Przy zerowym zyciu duchowym tego narodu jest to esencja konsumpcji, tylko i wyłącznie.

 

Widac mam znow patriotyczne loty. W żywności jakos przeszlo, znow jadam malze i surimi. Dziewczyny zaopatrzyly mnie w zapas białego sera i kapusty kiszonej a nie zuurkola. To teraz mentalnie. Ostatnio powiedziałam B, ze za nim tesknie. To już szczyt wszystkiego…….

kaas : :
04 grudnia 2005, 20:29
pewnie, że chciałabym gdzieś wyjechać, coś zobaczyć, pożyć inaczej (co prawda wiem, że to nierealne), ale na zawsze to chyba bym się nie zdecydowała.
02 grudnia 2005, 22:49
Powiem Ci tak: Polska jaka jest, taka jest, ale to Polska...
02 grudnia 2005, 19:31
wracaj Kaas....może biedniej ale u siebie, ale swojsko....
02 grudnia 2005, 17:44
Kaas! Po tym ostatnim zdaniu aż chce mi się zacytować naszego kolegę sanga, który pod jakąś nienormalnie optymistyczną notką bmp napisał, że się zastanawia czy nie pomylił bloga :-))
02 grudnia 2005, 17:10
Fakt, klimat bardziej sprzyja beretom, ale jakoś ich nie widać, chociaż aksamitnych kapeluszy też raczej nie :-)
No i dobrze, jak się tęskni, to się mówi.

Dodaj komentarz