Wróciłam do Belgii z pewnym poczuciem ulgi. Pozostawiłam szereg spraw bolesnych i przykrych, kwalifikujących się do wyjaśnienia w kraju w ciągu kilku miesięcy, w czasie których mnie nie będzie. Muszą się uleżeć, zresztą sama powinnam zająć właściwe stanowisko w pewnych kwestiach.....Perspektywy w pracy niezbyt ciekawe, bezwład i nuda. Pierwsza rzecz o której myślę to jaką obrać technikę przy ewentualnym poszukaniu czegoś tutaj, może niekoniecznie w Belgii, ale jeszcze jakiś czas móc pożyć normalnie.....
Wczorajszy lot był załamujący, głównie przez ten zaostrzony tryb odpraw. Nie można było nic wziąć na pokład, wszystko musiało iść do luku bagażowego, na pokład można było tylko zabrać dokumenty i inne niezbędne rzeczy w przezroczystej torebce foliowej. Wiele osób na gwałt przepakowywało bagaże, chowało komórki, odprawiano równocześnie 4 samoloty, tłok, ścisk, byłam cała mokra. Ale paradoksalnie wszystko poszło w miarę o czasie, wylot samolotu spóźnił się tylko o 15 minut, ale wylądował normalnie. Gdy airbus schodził poniżej chmur, nagle zrobiło się ciemno i deszczowo oraz zaczęło padać. Znak, że wróciłam do Belgii. Cały czas jazdy wynosił 8 godzin i kupa stresu, potem dwie przesiadki i po północy do chałupy dotarłam padnięta. Czasem myślę, że jeżdżenie autokarem jest może i dłuższe, ale mniej stresujące. Pod warunkiem, że można się uwalić na ostatnich tylnych siedzeniach. Tak kiedyś jechałam i było ok.. Nie przepadam za lataniem.
Dziś pada mniej więcej z przerwami. W domu panoszy się grupa kolegów Młodej i cieszę się, że mają jakiś relaks. Panuje względny porządek, żadnych brudnych garów, psy najedzone. Spokój, pojechali dziś do Holandii na rekonesans a ja mam w domu ciszę, Jutro do roboty i chyba na poważnie trzeba się będzie zająć wieloma sprawami naraz. Ale ja to lubię, coś się dzieje. Znów uśmiechają się do mnie sąsiedzi. Fakt, Polska to mój dom, z żalem wyjeżdżałam z mojego mieszkania, ale naprawdę odczuwam jakąś ulgę, że wiele spraw zostało w kraju i tam się kisi. Chyba to już trwała sytuacja, że w każdym momencie będę tęskniła za czymś, za Belgią, gdy będę w Polsce i za Polską w Belgii.
Wczoraj trwało szaleństwo Loitumy w moim domu. Ievan Polkka to taka dość hipnotyzująca piosenka, która zaistniała dzięki internetowi, opisała to zresztą Polityka. Czytałam o tym na Mazurach. Fakt, ta muzyka jest taka dość wciągająca, nigdy tego kawałka nie słyszałam przed artykułem Polityki a ma dość interesującą historię. Jest to produkt fińskiego zespołu Loituma, śpiewającego piosenki folklorystyczne, utwór został nagrany w latach 90 i jego sukces wirtualny zadziwia nawet wykonawców. Refren piosenki, który został wykonany jako improwizacja i wykorzystany w filmie animowanym stał się już superhitem i nakręcono również sporo teledysków, emitowanych na stronach internetowych. A jakby ktoś chciał więcej i posłuchać tego- proponuję link : http://wiecek.biz/loituma-ievan_polkka.html
Dodaj komentarz