przed Świętami
Komentarze: 0
Zaglądam do różnych blogów, coś się dzieje. U mnie stanęło w miejscu. Nie mam nawet siły pisać, tak dużo sobie nawkładałam.....załatwiam dokumenty, siedzę w sklepie, szykując mięsa do pieczenia i pilnując pieca. Karkówka wymaga chyba z 1,5 godziny pieczenia. Potem druga i trzecia porcja i do domu...czasem koło północy. Obroty takie sobie, dzielnica niby ekskluzywna, ale sklep jest „daleko od szosy”. Właściwie wcale nie żałuję, że się za to wzięłam. Zdobywam praktyczną wiedzę o biznesie po polsku. Może kiedyś w coś zainwestuję?
Dopiero teraz widzę, jak bardzo supermarkety wykańczają takich drobnych sklepikarzy. Zawsze stałam po drugiej stronie lady. A teraz wiem, że ceny w hurtowni są niewiele niższe niż ceny detaliczne w supermarketach. Dobry towar jest drogi a do tego musi dochodzić marża. Obroty spadają, bo ludzie są biedni. I kółko się zamyka. Kapitalizm jest brutalny, nie da się ukryć.
Z drugiej strony prawie w 90% urządzam wigilię. A więc w antraktach wpadam po mąkę, jutro będę miała karpie, mam nadzieję, że w dzwonkach, w przeciwnym razie wypuszczam do Łazienek. Rano nastawiam grzybki na uszka i mak na makowce. Sernik zrobi się sam, mam malakser. Mimo wszystko w okolicy Świąt odzywa się we mnie taka zamazana kuchta, nie wyobrażam sobie gotowych dań typu karp z garmażerii. W tym roku wyjątek robimy dla barszczyku. Będzie Krakus z tekturki, po doprawieniu jest świetny.
Choinkę ubieramy 24 i nie zamierzam tego zwyczaju zmieniać. Wcześniejsze dekorowanie drzewka nie jest zgodne z duchem tradycji jaką wyznaję. Co prawda bardzo chętnie kupiłabym wreszcie sztuczną choinkę aby nie walczyć z dywanem, ale Młoda nie daje, jak zresztą co roku. Zdecydowanie preferuję świerk, pachnie ładnie i naturalnie. I też mi szkoda wycinanych drzewek, stąd zgoda na sztuczność.
Chciałabym wysłać resztę papierzysk przed Świętami- może i nawet się uda. Część i to ta ważniejsza już poszła. Coraz częściej martwię się, jak zdołam to wszystko zorganizować. Przybiera to u mnie formę jakiejś fobii, dziś na przykład miałam koszmarny sen jak okradli mi mieszkanie. Młoda mnie obudziła a ja rozglądałam się, jak w innej rzeczywistości. Poprzednio śniło mi się, że wyjechałam do jakiegoś dzikiego kraju, w tropiki i nie miałam ichniejszej waluty, co gorsza nie wiedziałam jak ona w ogóle wygląda. Chyba zaczynam mieć obsesje.
A wątek obyczajowy- no cóż, wszyscy są zalatani, niewiele ludzi się odzywa. Wierny jak nigdy B interesuje się co z moim pojazdem. Nawet nie mam czasu się z nim spotkać. Raczej nie sądzę, że przyjedzie na Wigilię, pewnie wpadnie w pierwszy dzień Świąt. Chyba ja po prostu teraz nie odczuwam potrzeby jakiejś więzi, przeciwnie, czuję, że by mi to przeszkadzało. Stare układy niewiele zmieniają, przyjaciele pozostają przyjaciółmi a ludzie obojętni odchodzą w niepamięć. Jak zniosłam tak wiele parszywych chwil to teraz gdy to się zmienia, spokojnie sobie dam radę......
Natomiast niezależnie co B zrobi to wiem, że nie będzie tego robił z wyrachowania. Bo gdy było mi źle w pewnych kwestiach był zawsze na zawołanie. Gdzieś się podziała tęsknota i emocje, może to i niedobrze. Ale nie sprawdzam już, czy buszuje w sieci, niech to robi jak chce i na zdrowie....może to i szkoda, ale tak jest zdecydowanie racjonalniej......
Dodaj komentarz