lut 23 2004

romans mojej koleżanki....


Komentarze: 3

Dawno nie pisałam, choć ciągle staram się choć na chwilę dojść do kompa. Ale albo łazi w okolicy Młoda., albo też wali mi się robota na łeb i na szyję. Sezon w nauce odmierzają okresy albo pisania o granty albo ich rozliczania. Dzisiaj i najbliższe kilka dni to będzie okres przejściowy. Bo właśnie złożyłam jedno sprawozdanie a zaraz będzie pisanie o następny. Wiec mogę pobuszować w sieci i napisać o związkach z młodszymi facetami .Ostatnio jestem pod wrażeniem mojej nieco starszej koleżanki, która próbuje związać się z facetem o dychę młodszym, do tego obiektem moich niegdysiejszych westchnień.

 

Kiedyś, gdy go poznałam to zadziałał on na mnie jak łyk z ożywczego źródła. Ale jakoś dość szybko zorientowałam się że jednak w takim układzie nawet silny facet wcześniej czy później zaczyna dostrzegać „mamuśkę”.

 

Nie miał zbyt wiele pojęcia o czymś takim jak związek, utożsamiając związek z tym, że powinnam się cieszyć, że go widzę. Więc nie uważał za stosowne się z niektórych rzeczy wytłumaczyć a wręcz nie przychodziło mu do głowy, że mogę na przykład się o niego martwić.

 

Był...i jest z innego miasta, typowy porywający wirtualny romans. Ale interesy go często zapędzały w moje strony i wtedy był u mnie. Ostentacyjnie wpadał i właściwie powinnam oddać mu sprawiedliwość, bardzo się wtedy mną zajmował i troszczył. Potem wyjeżdżał...i znów go nie było. Potem znów przyjeżdżał. I tak kilka miesięcy. W pewnym momencie przed wizytą u mnie wpadał w całkiem inne miejsce....nawet mi zaczął o tym opowiadać. Coraz mniej się krępował i nawet nie miał zamiaru mieć jakichkolwiek wyrzutów z tego powodu. Przeciwnie, była wieczorami do niego masa telefonów z różnych miejsc......

 

Coś kiedyś we mnie pękło. Nie rezygnował z kontaktów ze mną, nadal był pełen atencji, przyjeżdżał. Ale też coraz więcej było telefonów, kontaktów na gadu z jakimiś kobietami. W końcu uznałam, że to doprawdy irytujące, że toleruję taki stan rzeczy. Przeszliśmy na stopę kumplowską i teraz z upodobaniem gadaliśmy o jego coraz to nowych panienkach i chichotaliśmy oboje. On lubi mnie chyba zresztą do tej pory . Zawsze starałam się, aby czuł się dobrze w moim domu. Do tej pory się spotykamy. Miło gdy emocje wyparują pozostać przyjaciółmi.....

 

Ale kogoś poznał i chyba ona jest –przynajmniej na razie- kimś ważnym dla niego. Zaczęli z bardzo uduchowionej płaszczyzny. Poznałam ją, jest fajną i ciepłą babką z fantazją i polotem. Prowadzi własne interesy. Ale w życiu miewała różnie.

 

Teraz przyjeżdża do niej. Wpada i jest fantastyczny. Wnosi w jej życie wiele  romantyzmu. Ale już widzę, jak zaczyna się bać. Bać zaangażowania i odpowiedzialności. Ona powoli wsiąka choć stara się przed tym bronić, bagatelizując pewne sprawy. Ja zawsze byłam solidarna z kobietami więc ją staram się uświadamiać, ale i wspierać. I obawiam się, że pewnie w pewnym momencie przed wyjazdem odwiedzi któregoś dnia inną ...początkowo niegroźnie, potem......

Ale wierzę, że ona jest na tyle silna, że będzie wiedziała, jeśli coś nie wypali to powie po prostu stop....

A jeśli wypali....to ...życzę jej tego...i to byłby początek innej bajki

kaas : :
25 lutego 2004, 01:54
powiem tylko "masakra" i myslalam ze czlowiek madrzeje z wiekiem.....:D no ale pozdrawiam papa puszq :*
24 lutego 2004, 15:07
Wiesz, to zabawne, tak sobie myślę, jak to czytam, jak to kobietom wydaje się, że doskonale rozumieją facetów, haha, a facetom, że rozumieją kobiety. Natomiast w kontaktach dwustronnych tego zrozumienia często ani widu.
24 lutego 2004, 06:46
bo niektórzy nigdy do tego nie dojrzewają, tak?.. tych "niektórych" jest ostatnio chyba coraz więcej..

Dodaj komentarz