sie 29 2006

rozmyslania przy CV


Komentarze: 2

Znalazlam dojscie do internetu w labie. Wiec moge pisac rowniez pracujac na aparaturze. Bo siedzac tylko w biurze moge pisac oferty pracy. Biuro mnie frustruje. Wole pracowac normalnie.

 

Napisalam dzis calkiem fajna aplikacje, ale z gory wiem, ze dostane odpowiedz odmowna, bo to do jednej z takich instytucji quasi-europejskich. Ostatnio wykazuje sie dosc duza bezczelnoscia, aplikujac na stanowiska menagerskie, niestety moim powaznym defektem jest brak bieglego drugiego jezyka. Z kolei gdy pisze oferty dla debiutantow to zdaje sobie sprawe, ze mnie nie uwzglednia ze wzgledu na moj leciwy wiek a takze doktorat. W Polsce jest to powod do robienia sobie posmiechujek z kogos, kto nic nie umial to zrobil doktorat a tutaj doktor wpada w calkiem inna siatke plac. Stad trudnosc w znalezieniu pracy, podobnie zreszta jak u nas. Gdy doktor z pewnym stazem szuka w Polsce pracy nie po znajomosci to wyglada na to, ze jest jednostka nieprzystosowana i jakims nieudacznikiem, ktory nie sprawdzil sie w srodowisku.

 

Ostatnio powstaje nowa kategoria doktorow, ktorzy prosto po studiach zaliczyli studia doktoranckie aby przedluzyc mlodosc i zatrudnia sie od razu ich na stanowiskach adiunktow z wyzsza pensja. Sa one (bo to glownie dziewczyny) narazone natychmiast na ataki starszych stazem “magisterek”, co czesciowo jest uzasadnione, gdyz tak naprawde nie maja ich wprawy i rutyny i niewiele ponad to, co bylo przedmiotem ich dysertacji umieja….. Magisterki nie bardzo maja im ochote tlumaczyc cokolwiek. Znam taka dziewczyne, jest teraz u mnie na stypendium. Miala dosc mobbingu w swoim warszawskim instytucie ze strony starszych pracownikow.

 

Przyznam, ze nie mam takich wymagan aby byc szefowa a calkiem srednia placa w jakiejs irlandzkiej czy angielskiej firmie, ktora jest i tak sporo wieksza od tego, czego moge spodziewac sie w instytucie, mnie zadowoli w zupelnosci. Po ostatniej rozmowie z szefowa sie zaparlam, ze zrobie wszystko aby do niej do zakladu juz nigdy nie wrocic.

 

Siedzialam wczoraj w Jobpilocie z roznych krajow. W holenderskim w mojej branzy bylo 250 ofert, z ktorych czesc zapewne mi by pasowala. Szkopul w tym, ze to w firmach prywatnych i wymagana biegla znajomosc holenderskiego jest podstawa egzystencji. W polskiej wersji Jobpilota byly tylko posady dla przedstawicieli handlowych w roznych wariantach. Swiadczy to z cala pewnoscia jaka role ma pelnic nasz kraj w Europie. Akwizycja mi nie lezy z wielu wzgledow.

 

Coraz czesciej sledze oferty z Irlandii. Jest sporo ofert od niezbyt duzych prywatnych przedsiebiorstw, potrzebujacych ludzi do laboratorium. Na ogol potrzebuja ludzi w farmacji, do prac znanych mi jako wyjatkowo upierdliwe i nuzace. I pewnie bym nawet aplikowala nawet zakladajac z gruntu frustracje praca, ale fakt, ze nie mam doswiadczenia w laboratorium farmaceutycznym, w wielu przypadkach dyskwalifikuje. Sadze, ze za jakis czas wybiore sie osobiscie na rekonesans, z Ryanairem sa dosc tanie oferty lotow z Brukseli do Dublina. Uwazam to jednak za wyjscie ostateczne.

 

Kiedys jedna z komentatorek pisala o czyms takim jak szczescie…trzeba miec szczescie. Przekonalam sie, ze rzeczywiscie tak jest. Moja znajoma dostala przedluzenie kontraktu, siedzi tutaj juz czwarty rok. Nigdy nie musiala przezywac takich upokorzen i podejscia  ze strony szefa jak ja. Ma szefa Anglika, zawsze jej pomagal i popychal ja do przodu.

Zazdrosc jest uczuciem mi obcym, jakkolwiek odczulam w tym momencie uklucie w okolicy serca- do cholery, czemu mialam takiego pecha, ze trafilam na Szwaba, ktory mi przedluza z laski i do konca nigdy nie wiem, co dalej bedzie? Zawalczyl o kontrakt , ktory de facto jest kontraktem terminowym i prawdopodobnie nie uda sie go przedluzyc. A przeciez mam robote, zainteresowanych ludzi, kroja sie ciekawe tematy…..

 

No coz, przyjdzie mi wierzyc w teorie o szczesciu jako podstawie egzystencji. Bardzo mnie to bulwersuje, jako osobe pragmatyczna i wierzaca w to, ze na prawie wszystko mozemy miec jakis wplyw oraz mamy mozliwosc sobie pewne rzeczy wypracowac……..no moze oprocz rzeczy ostatecznych…ale tutaj juz nie my jestesmy sternikami…….

 

 

kaas : :
nikola
12 grudnia 2016, 12:41
to musisz być jeszcze bardziej bezczelna i nauczyć się tego drugiego języka ;)
29 sierpnia 2006, 22:18
Szczęście sprzyja tym, co wierzą, że mają ów wpływ.

Dodaj komentarz