sie 01 2005

uczucia a starość....


Komentarze: 2

Nie wiem jak to się dzieje, ale jak się nie wezmę za cokolwiek to nikt nie jest w stanie czegokolwiek załatwić. Jak tylko wyjechałam to Młoda zaraz napisała mi, że samochód nie chodzi. Jak przyjechałam to okazało się, że akumulator rozładowany. Przyczyną tego jak się okazało był brak paska klinowego- po prostu pękł i spadł. Straciłam dzisiaj chyba ze trzy godziny, wyszłam wcześniej z pracy aby pojechać na stację obsługi, gdzie facet zauważył co powyżej. Ale paska nie zamontował. Ponieważ mam markę dziką i nieznaną w Belgii to pasek i inne części zapasowe mam własne. Radził pojechać na inną stację. Tam zapisano mnie na jutro. Wierzę w opowieści o polskich hydraulikach. U nas wszystko się da zrobić, fakt, czasem oskubią, ale jak jest nagły problem to pomogą. Tu mają takie rzeczy gdzieś.

 

No i to mi strasznie zepsuło humor. I tak jest on nie najlepszy od czasu przyjazdu. W pracy kanikuła- miałam nadzieję, że wezmę się za intensywną robotę i oderwę się od koszmarów krajowych, które dają cały czas znać o sobie. Popadam z kolei w obsesje zagraniczne pod hasłem jak tu się zaczepić, bo powrót do moich warszawskich firmowych realiów to prawdziwa porażka. Belgia to ładny i czysty kraj a ludzie mają dobrze bez specjalnego wysiłku. Za to ja powinnam zdawać nie wiadomo jaki trudny egzamin aby tu posiedzieć i łaskawie chcieli mnie zatrudnić choć na kilka lat ,bodaj jeszcze rok......

 

Nie wiem dlaczego ja się tak strasznie uzależniłam od kontaktów z B. Przecież powinnam absolutnie wszelkie stosunki z nim zawiesić lub zerwać. Moja intuicja nie zawiodła, znów go złapałam na wiarołomstwie. I pewnie gdybym była w Polsce tak by się stało. Urażona ambicja nie pozwoliła by mi na kontynuowanie znajomości. Ale on zawsze w ostatniej chwili robi takie uniki, że nie wiadomo co ma na myśli. Dziś wymiękłam całkowicie.....uświadomiłam sobie, że jestem w jakiś perfidny sposób skazana na niego. Nie kłócimy się teraz, przeciwnie, wiem, że jego interesują moje sprawy w taki zwyczajny sposób. Że mogę zawsze zwrócić się do niego z każdą prośbą. Że mnie wysłucha i doradzi. I wiem, że ja jestem mu w jakiś przewrotny sposób również do życia potrzebna. I do tego bardzo chcę aby do mnie przyjechał. Czy chcę czy nie chcę- oboje jesteśmy częścią życia- jedno drugiego. Wiem, że kiedyś będę musiała jednak związać się z kimś innym, aby po prostu nie być całkiem sama i z goryczą znosić jego kolejne znajome, których tak naprawdę nie traktuje poważnie. On tak naprawdę nie oczekuje związku. I coraz częściej sobie to uświadamiam. Myślę, że nasz układ jest bardzo skomplikowany. Wiele o sobie wiemy i potrafimy zachowywać się przewidywalnie, co daje jakąś gwarancję stałości. Czasem dobrze jest znać kogoś takiego.

Nie potrafię unosić się na skrzydłach. Nie wierzę już w uczucia, w feromony. Wierzę w zimną kalkulację. W tym wieku...niedawno skończyłam 49. Nie czuję się stara, przeciwnie, czuję się jakbym wiele jeszcze mogła zrobić w życiu. Chciałabym jednak wykorzystywać atuty które mam i które są rzeczą nabytą- pewna zaradność życiowa, doświadczenie, umiejętność przeżywania pasji, hobby. Nie chcę robić z siebie małej kobietki – zawsze śmieszyły mnie babki, które nagle zaczynały wierzyć w moc kremów i joggingu oraz liftingu.

Upływ czasu zawsze widać, niestety. Kobieta w moim wieku nie będzie nigdy ponętna i świeża. Joan Collins jakby nie było jest jednak starą pudernicą. Oczywiście nie mówię o tym, ze popieram flejowatość i papiloty. Ale jakie by wysiłki nie były robione to taka kobieta po prostu nie jest jak wiosenny poranek.

 

Kult dojrzałości- ależ to teorie facetów lekko przed oraz po 30, którzy wiele muszą się namęczyć aby znaleźć chętną do łózkowych brewerii bez zobowiązań dziewczynę w ich wieku a to sobie mogą zapewnić u nieco starszych ze znaczną łatwościa. A przy okazji gdy znajdzie się nieco bardziej pasująca młodsza, starszą porzucają bez żalu i wyjaśnień. Dlatego nie wierzę w związki z młodszymi. Ze starszymi wychodzi tak jak z B czyli poligamia w czystej formie. Stąd mój sceptycyzm do tak zwanych uczuć w pewnym wieku......

 

kaas : :
02 sierpnia 2005, 09:44
...trochę chyba jednak tracisz żyjąc z kalkulatorem w ręku ... a jesli chodzi o poranki to jesienny może być równie piękny i świeży, tylko inaczej...
01 sierpnia 2005, 22:41
Oj, kaas! Ręce opadają przy Twoim czarnowidztwie i pesymiźmie. I bardzo Cie proszę, nie pisz że to realizm, bo się rozpłaczę. Uśmiechnij się czasem.

Dodaj komentarz