sty 29 2004

życie towarzyskie i uczuciowe


Komentarze: 2

Dzisiaj zadzwonił Profesor, wreszcie go przeczekałam, zazwyczaj dzwoniłam pierwsza. I dziwna sprawa, zaczął się przede mną od razu tłumaczyć. Że czegoś nie zrobił, źle się czuł i był chory......Zawsze mnie przeraża, że faceci się czują zobligowani do tłumaczenia się przede mną. Wówczas czuję się, jak baba-chłop i od razu tracę szansę na rozwój znajomości w pożądanym kierunku. Czy z Profesorem się uda przejść na wyższe stadium znajomości...ot pytanie staje się  powoli retoryczne....

 

Wpadłam w dość idiotyczny w sumie razem układ. Bo przecież mam już kogoś bardzo konkretnego pod bokiem, kogoś, kto naprawdę się mną interesuje, lecz bez specjalnych intencji i dalszych planów. Chce mi po prostu pomóc, tak zwyczajnie i na co dzień. I ja jemu pomagam. A jednocześnie czuję, że nie znaczę dla niego aż tyle, aby zaniechał dalszych kontaktów z innymi kobietami o czym teoretycznie nie wiem, ale coś mi od czasu do czasu wpada w ucho. Nasz układ jest totalnie letni, choć nie powiem, jego obecność zapewnia mi poczucie braku samotności. Mogę liczyć na mile spędzany czas, wakacje, czasem wypad na moją działkę. Codziennie lub co dwa dni dzwonimy do siebie, jedno do drugiego i jest to z wzajemnością. Jeśli zaś mam sprawę „na gwałt” to pojawia się on zaraz. Nie mam powodu, aby cokolwiek zmieniać i aby zmienić swoje oczekiwania. Co gorsza nie wierzę, aby miało to jakoś sens. Układ mnie nie inspiruje do niczego, to nawet trudno nazwać związkiem. Ale bez niego czułabym jakiś rodzaj pustki. Nawet jak wracam po pracy to tak wieczorkiem czuję potrzebę kontaktu, nawet nie przyjazdu, wystarczy telefon.

 

Ostatnio zauważyłam, że B czasami jest wręcz zazdrosny i pewne wzmianki o Profesorze niezmiernie go irytują. Zawsze jakoś trafia na moment, kiedy nie ma mnie w domu, dzwoni i pyta, gdzie się włóczę...choć zdarza mi się to doprawdy rzadko. Nie potrafię nigdy ściągnąć dyskusji na temat „o nas” i w ogóle tego tematu nie ma. Konkluzja jest taka, że trzeba poczekać, może coś się zmieni. B jest twardym facetem, nie bawi się w sentymenty. Ale jest człowiekiem wrażliwym, kocha psy, co dla mnie jest bardzo ważne. Zawsze docenia to, co przygotuję do jedzenia. Jest zachwycony nawet usmażonym smalcem.

Jest dość zmęczony życiem i tym jak się z nim obeszło. Nie ma siły zrobić nic, aby zmienić czy poprawić teraz swój los. Wiem, że kiedyś sprawował ważne funkcje, żył dobrze i bogato...a potem coś się stało, rozwód, chyba załamanie psychiczne. Ale znalazł dość siły aby jeszcze do czegoś dążyć, pomalutku i drobnymi kroczkami. Jest człowiekiem niezwykle pracowitym i zawziętym. Ma dość determinacji, aby założony plan zrealizować.

 

Ale brak mu polotu i tej tak zwanej iskry. Ale kropla drąży studnię.....Z Profesorem to też szkoła cierpliwości....... zresztą o nim już było......

 

kaas : :
29 stycznia 2004, 22:49
masz rację harley, życie kobiety doświadczonej składa się z kalkulacji.....aby się nie sparzyć po raz kolejny.......
29 stycznia 2004, 22:43
Kalkulujesz czy mi sie wydaje?

Dodaj komentarz