Archiwum marzec 2006, strona 1


mar 03 2006 moje baby
Komentarze: 1

Probuje z prezentacji wyluskac tresc merytoryczna a nie peany na czesc nowego instrumentu. To nie jest takie latwe bo jest to ze soba doskonale wrecz splecione. Na rozplatanie powinnam poswiecic co nieco czasu ale znow weekend zapowiada mi się dosc rozrywkowo. Moja niezawodna Bulgarka wymyśliła koncert organowy w Hasselt na jutro. Chętnie pojade, nie bylam w Hasselt za długo, raz jak jechałam do Maastricht to tylko przejeżdżałam, ale nie zwiedzałam.

 

Moja radość z wyprawy zakloca jej upierdliwosc. Chce natychmiast planowac wszystko raz ze po swojemu a dwa w razie najmniejszej niejasności natychmiast wpada w histerie. Ostatnio w Brugii nie bardzo umiala sobie poradzic z takim elektronicznym przewodnikiem. Obsluga była dosc prosta, trzeba było wciskac cyferke z numerem obiektu a potem wciskac cos w rodzaju enter. Jej cos nie wyszlo, zaczela wrzeszczec, mordowac pytaniami ciecia i pare innych przypadkowych ludzi. Ja jej pokazałam początkowo jak to dziala a potem zwialam gdzie pieprz rosnie. Kwalifikowala się wówczas według mnie w kaftan. Tak samo w Ratuszu czegos nie zrozumiala na temat jakichs freskow. Nie mam pojecia po jaka cholere bierze wersje niemiecka i wrzeszczy potem ze nie rozumie. Ucieklam, chciałam zdążyć na pociąg. Nie mogę sobie pozwolic na łażenie godzinami z uwagi na moje psy. To tez zawsze powod do gledzenia. Mowie jej, ze nie mogą być same dłużej niż 8-9 godzin, po prostu mi ich szkoda, mecza się. A zazwyczaj po 17 raczej robi się ciemno i zimno. A ona zawsze da capo al fine- ale szkoda ze nie możesz…i tak bla, bla bla…..

 

Finka jest calkiem inna. To 30 kilkuletnia babka, pochodzaca z farmy. Od młodych lat musiala sobie radzic sama- opowiadala, ze kiedys matka jej powiedziala, ze farma jest za mala aby wyżywić tyle osob i trzy rodziny nie wyzywi. Poszla wiec na studia, zaczela pracowac, spłaciła kredyt za mieszkanie ( ma niewielka kawalerke w Helsinkach). Z chlopami jej jakos slabo szlo ale dzieki swojej zaradności zaliczyla kilka posad w dosc renomowanych firmach. Wiec wie, jak to trzeba walczyc o pozycje i swoje sprawy. Dzieki niej i jej historiom, które mi opowiadala na temat jej posad i walki o nie, było mi łatwiej zaliczac te nieszczesne rozmowy z tymi ludzmi z Unii o których pisalam. Nie ma luksusu mężusia, który za nia mysli i sama za wszystko musi odpowiadac. Rodzice już dawno się przestali nia przejmowac. Wiec nie pierniczy bez sensu. Lubie jej konkretna małomówność. Ma do tego duze poczucie humoru. Codziennie chodzimy na herbate, zawsze popyszczymy na rozne sprawy i jakos lepiej się zyje. W Polsce będzie mi jej bardzo brakowalo, to chodzący zdrowy rozsadek.

 

Zastanawia mnie rozgoryczenie mojej przyjaciółki w Polsce. Cos ostatnio zrobila się cieta na mlode dziewczyny z Zakładu. Ma za zle ze szefowa je szkoli- a już znow udalo mi się pchnąć jedna z nich na studia podyplomowe. Często o niej mysle, ze ma takie jakies beznadziejne to zycie, mimo nie najgorszej sytuacji materialnej, jaka stwarza pracujący w zachodniej firmie jej maz. Zawsze jak z nia pogadam to popadam w depresje, ze musze wracac. Ta nuda codzienna, brak polotu i radości zycia i te nieustanne mrzonki o wygranej w totka sa jak flaki z olejem. Odnosze wrazenie, ze chyba dopada ja albo klimakterium albo tez ja teraz patrze na wiele spraw calkiem inaczej. Choc z racji wieku powinno dopaść mnie pierwsza. I sama nie wiem czy już tak nie jest bo w obcym jezyku trudno jest to skonfrontowac….

 

Wracam do prezentacji. Podjęłam się ja zrobic i slowa dotrzymam. Choc ciezko bo większość tych rzeczy to dla mnie sa same nowości. Jeszcze troche czasu i weekend. Pospie troche i marze o tym……

 

 

kaas : :