Archiwum maj 2006, strona 2


maj 01 2006 kładę areszt na waszeci......
Komentarze: 2

Nadgorliwość jest gorsza niż faszyzm, taka sentencja mi się przypomniała dzisiaj, kiedy wracałam z posiadówki knajpianej z moimi przyjaciółkami. Pojechałam samochodem do nazwijmy to Koziej Wólki Górnej. Jest to w odległości jakichś 15 km ode mnie, miałyśmy się spotkać w centrum, na rynku. Oczywiście notorycznym problemem tutaj jest brak miejsc do parkowania, objechałam cały ryneczek dwukrotnie i nie ma szans- ani jednego miejsca aby postawić samochód. Mój samochód ma niewielkie gabaryty i nawet kawałeczek miejsca by go zadowolił, ale niestety nie było. Postawiłam go na końcu parkingu z nadzieją, że coś się za chwilę zwolni. Miejsce było niezbyt dozwolone, ale nie zakazane. Nie zasłaniałam żadnej bramy wjazdowej. Dziś dzień wolny- festdag, więc za parking się nie płaci. Ludzi więc stało dużo a miejsca zwalniały się niemrawo...

 

Tak się szczęśliwie złożyło, że z pubu miałam widok na samochód cały czas. Obserwowałam, czy ktoś się nie kręci, chodziły stada pomarańczowo ubranych facetów z napisem Politie. Żaden z nich się nie zainteresował moim pojazdem. Więc delektowałyśmy się z dziewczynami małym- w moim przypadku niestety – bezalkoholowym piwkiem, bo nigdy nie siadam za kierownicę po alkoholu, oraz colą i kawą, radując się miłym, choć nieco deszczowym popołudniem.

 

Zobaczyłam w zgniłym kapitalistycznym kraju prawdziwy pochód pierwszomajowy i łza się nieomalże zakręciła. Szkoda, że nie miałam aparatu. Ponad 200 osób, może coś koło tego naliczyłam, orkiestra, bębny, czerwone sztandary i dziesiątki czerwonych baloników obeszło ryneczek wokół. Z przodu szła orkiestra i odegrała Międzynarodówkę. W życiu nie przypuszczałam, że gdziekolwiek dane mi będzie zobaczyć jeszcze takie widoki.....a już na pewno nie w kraju imperialistycznym.

 

Wszystko co miłe kończy się zawsze za szybko, więc pożegnałyśmy się i ja poszłam w kierunku mojego pojazdu. Wsiadłam i zapaliłam silnik. Na szybie nie było żadnego mandatu  więc widocznie albo nie parkowałam w miejscu niedozwolonym, albo policja to miała gdzieś. Tymczasem  z zaparkowanego nieopodal merca wyskoczyła grożąc mi starucha, taka pod 70 i wymyślając coś w języku Rubensa, który rozumiem tylko w niewielkim stopniu i to wtedy jak się bardzo wolno mówi. Nadawała z prędkością karabinu maszynowego. Kiedy jej powiedziałam, że nie rozumiem co do mnie mówi, nie zareagowała. Powiedziałam, że przykro mi, ale mogę z nią pogadać tylko po angielsku i niech wyjaśni mi o dokładnie co chodzi. Zrozumiałam, że nie można tu parkować. Coś wspomniała o policji. Spytałam się więc czy jest może policjantką a skoro nie jest to czego właściwie ona ode mnie chce. Powiedziała że zawoła męża, on zna angielski. Za chwilę doczłapał się również leciwy małżonek i ponownie zaczął nadawać po flamandzku, rzecz jasna angielskiego również nie znał. Zastawił mnie swoim mercem, nie wiem czy oczekiwał, że będę uciekać czy staranuję go. Ponownie poprosiłam o wyjaśnienie tego, co mówi po angielsku. Również spytałam się czy jest policjantem. A jeśli nie, to o co tej parze w ogóle biega. Czy coś zrobiłam, przeszkodziłam im w czymś??? On nie jest policjantem, ale wezwie..hmmm i niby ja mam sobie tak na to czekać, bo staruszek ma kaprys?....Jakoś nie było widać zainteresowanych tym wydarzeniem ludzi, odchodzili obok i w końcu staruszek odsunął merca. Policji nie było, więc uznałam, ze mogę spokojnie pojechać w siną dal. W końcu niby dlaczego miałabym czekać na Policję, zaaresztowana przez parkę wrzeszczących staruszków, skoro całe popołudnie chodziły tabuny funkcjonariuszy i żaden nie zwrócił uwagi i nie wrzepił mi mandatu?

 

Nadal całe to wydarzenie nie daje mi spokoju. O co tym dziadkom chodziło tak naprawdę? O praworządność? O porządek. Przecież od pilnowania porządku i parkowania są odpowiednie służby, których tego dnia nie brakowało w tej okolicy, bo pilnowali manifestacji. A może myśleli, że wyjdę z knajpy i będę się zataczała? I spełnią obywatelski obowiązek i doniosą..... Poza tym stałam koło banku a gdyby nawet chcieli tam wjechać to na litość Boską dziś ten bank był zamknięty....

No cóż- czasem można bywać w krajach, gdzie przybysza można zjeść sobie i upiec na rożnie. Nie wiem czy historia będzie miała ciąg dalszy. Chyba, że do akcji wkroczy Interpol z informacją o moim numerze rejestracyjnym samochodu. Nie podejrzewam również policji z Koziej Wólki Górnej o taką determinację. Nie zamierzam również uciekać do Polski przed odpowiedzialnością, choć może byłoby to korzystne bo o deportację w kajdankach do Belgii nie jest łatwo.....

kaas : :