lut 01 2004

halówki


Komentarze: 2

Czy wiecie co to są halówki? Ja nie wiedziałam, ale moja przyjaciółka poinformowała, że są to buty do kopania piłki używane przez małolaty w szkołach. Cechą halówek jest to, że są dość drogie i stanowią przedmiot szpanu. I do tego mają zaletę, że można w nich grać w piłkę na hali. Moja psiapsióła, istota zmaterializowana do szpiku kości dla której jedną z ulubionych rozrywek są soboty w supermarkecie z rodziną, gdy właśnie nadeszła wypłata, miała ostatnio nieprzyjemną sytuację w szkole z powodu tego, że jej synowi obniżono ocenę z zachowania między innymi za noszenie halówek na terenie szkoły.

 

Dodatkowo przyczyną obniżki był ewidentnie stwierdzony fakt wagarowania z lekcji religii.

W ogóle uciekanie z religii jest rzeczą totalnie powszechną, odkąd ją wprowadzono do szkół. Też wiele lat temu miałam kłopoty z Młodą wskutek jej permanentnych wagarów z tego przedmiotu. Dziś studiuje w szkole katolickiej, ale to nie zmienia postaci rzeczy, że do niektórych księży pała niechęcią. Ale to temat do innej dyskusji...

 

Tymczasem spytałam, co nauczyciele i dyrekcja szkoły do której chodzi jej syn mają przeciw halówkom? Otóż pani dyrektor stwierdziła, że uczniowie ich nie zmieniają i przychodzą w nich do szkoły. Kiedyś przyszła do klasy i wywołała wszystkich chłopców w halówkach-a było ich kilku- i kazała im siedzieć boso do końca dnia, niezależnie od tego, czy byli w nich na dworze czy nie. Padło pytanie, czy złapała jej syna na łażeniu w niezmienionych butach- padła odpowiedź, że nie. Owszem jej syn może i zmieniał, ale inni nie zmieniają. Dlatego kara musi być globalna.

No to najlepiej kupić synowi trampki-poradziła nauczycielka- no tak, ale również w trampkach przecież może wychodzić na dwór, do tego niszczą się szybciej niż halówki-odparowała.

Cały czas nie padło najważniejsze czyli to, że może być niektórym chłopcom przykro, że inni noszą takie buty a innych na to nie stać. Zastanawiam się, czy dyrektorka jest sterroryzowana przez rodziców i nie potrafi powiedzieć wprost, nie życzę sobie noszenia drogich butów przez uczniów, wszyscy mają mieć jednakowe trampki po max 20 złotych do nabycia w najbliższym supermarkecie, tylko w dość idiotyczny sposób wyżywa się na uczniach, frustrując się, że niektórzy rodzice zarabiają lepiej.....Mimo, że nie jestem nastawiona konsumpcyjnie to w tym wypadku muszę przyznać rację mojej koleżance.....

 

Dziwi mnie postawa nauczycieli. W klasie przed laty u mojej córki prym wiodła taka pani, żona milionera, która nie pracowała i lęgły się jej ciągle pomysły zakupów do szkoły,ze składek uczniów, rzecz jasna oraz wyjazdów za granicę (był zresztą nawet wyjazd w ramach wymiany). Wtórował jej ojciec, prawnik, którzy z kolei ciągle chciał zmieniać nauczycieli, bo uważał, że nie są dość dobrzy dla jej córki (która i tak notabene nic nie skończyła oprócz liceum i teraz jest ponoć w ciąży).

 

Wiem, że nauczyciele są zdołowani swoją sytuacja materialną, ale na litość boską, ktoś musi wznieść się ponad ten konsumpcyjny idiotyzm, ale nie w taki sposób.....

 

kaas : :
na zakręcie
05 lutego 2004, 21:35
niektórzy nauczyciele są naprawdę normalni:) PS> Znalazłam i czytam sobie:)
01 lutego 2004, 17:05
Problemy szkolne moich dzieci, które mam wciąż przed sobą, przerażają mnie. To, o czym piszesz, jest już dostrzegane w przedszkolu, gdzie dyrektorka nie może się doprosić niektórych rodziców (zamożniejszych), aby dzieci nie przynosiły do przedszkola zabawek (drogich i niedodtępnych dla większości dzieci). Nie wiem, nie wiem, jak sobie z tym poradzę. Jaka będzie nasza sytuacja finansowa i czy moje dzieci nie bedą zakomplesione....U nas w szkole podstawowej(lata 71-79) był straszny rygor: mundurki, adidasy, tarcze, trowga przed nauczyciwlami i dyrektorstwem). A teraz...No nie wiem...

Dodaj komentarz