cze 26 2004

imieniny Jana


Komentarze: 2

Krótkie rodzinne imieniny. Wróciłam o piątej. Młoda przed wyjazdem umówiła się z jakimiś ludźmi na koncert, więc mogłam się ewakuować wcześniej. I bardzo dobrze.

 

Ostatnio było Jana. Raz mój ojciec a drugi to przyjaciel męża. Obie uroczystości odbębniłam z hukiem, na szczęście było szybko i krótko. U Jana- nie ojca byłam w dzień imienin. Zawsze bywa u niego stałe grono, ludzie inteligentni, lecz przewidywalni.  Mniej więcej tematy są takie same. Z jednej strony pani domu jest do bólu religijna i nawraca. Ostatnio jakby trochę przestała, chyba ludzie zaczęli tego unikać. A może przeszła już trudny okres menopauzy, który niektórym kobietom odbiera zdolność myślenia. Jest ona w gruncie rzeczy osobą miłą i przy odrobinie tolerancji można znieść jej stany ducha. Był okres, kiedy mnie ostro nawracała, gdy z cierpiącej wdowy zaczęłam przeistaczać się – według niej – w ladacznicę.

Jej męża lubię, choć również jest dość monotematyczny. Jego małżeństwo opiera się na rodzinnych tradycjach. Święta są tam celebrowane zgodnie z najlepszymi polskimi tradycjami i zawsze jest tam wyśmienite żarcie. Czasem bywa pasztet z sarny a śledzie zawsze są prima sort. Jest u nich coś, czego tak bardzo brakuje w mojej rodzinie, otóż oni nie są tacy do cna zmaterializowani. Nie zalewa się tam pały, picie jest dość umiarkowane. Ale to tylko przykrywka bo w gruncie rzeczy oni ze sobą dawno już nie sypiają, mieszka z nimi babcia, osoba fajna ale wiekowa z dość zaawansowaną sklerozą i obsesjami i dręczy ich a on ciągle marzy o ognistym romansie i skoku w bok, ale się boi żony.. Dlatego podejrzewa mnie o jakieś niecne chucie, ja czasem nawet coś zmyślam, aby zaspokoić potrzebę jego wrażeń pozazmysłowych.

Zaskakujące, że ostatnio jego kumple przyglądają mi się nieco dziwnie. Ja staram się nie wypadać z roli.

 

Co innego imprezka rodzinna. Byłyśmy dzisiaj wcześniej z powodów wyż. wym. Na szczęście jeszcze nie zaczęło się chlańsko. Można by było porozmawiać, gdyby nie to, że nie ma tam w ogóle rozmowy. Odnoszę wrażenie, że mój ojciec chciałby, abym zaczęła przyjeżdżać tam z jakimś facetem. Miałby z głowy i podejrzewam, że mu głównie właśnie o to chodzi. Kiedyś tam byłam z B. Ale tak, na grzybach, nie na imprezie. B nie pije bo nie może i pewnie byłby złośliwy na imprezie, bo potrafi taki być. Oboje z moją macochą się wówczas ucieszyli, kiedy na te grzyby przyjechaliśmy. Ojciec nie zna historii B. A ja nie wyprowadzam go z błędu, bo po co. Owszem gadamy z B przez telefon, ale chyba romans już zdechł. Nie zamierzam z nim jeździć po rodzinie. Chyba, że coś się zmieni. Ale małe szanse.

 

Imprezy z ludźmi takimi jak moja macocha są drętwe, bo nikt tam nie jest szczery. Nie ma żadnych szans na jakąkolwiek dyskusję i wymianę poglądów, bo nikt tam takowych nie posiada. I nie chodzi o żadną dyskryminację, raczej o pewien stopień szczerości, który jest mi potrzebny, gdy mam jakieś kontakty z ludźmi. Tam robi się ciągle jakieś drobne i szmatławe interesiki i nikt nie jest zainteresowany, aby cała prawda została powiedziana. Jak to na wsi. Potem wszyscy się zalewają możliwie jak najszybciej i pierniczą bzdety. Plotkuje się o ludziach, których nie widziałam na oczy.

Brak mi prawdziwej i ciepłej rodziny. Doskwiera mi to szczególnie, gdy zjawiam się na takich drętwych imprezach rodzinnych jak dzisiejsza......

 

kaas : :
26 czerwca 2004, 22:26
... Fanaberka zawsze zabije mnie jakimś komentarzem i potem ze śmiechu zapominam co chciałam napisać;).... może i dobrze bo mądrości jakichś chciałam nawypisywać;) ...powiem, więc krótko: znam to z autopsji, przestałam chodzić, udawanie że dobrze się tam czuję nie miało najmniejszego sensu ...
26 czerwca 2004, 20:16
starasz się zaspokoić potrzebę jego wrażeń... ty kaas to jesteś altruistka :-))))))

Dodaj komentarz