sie 18 2004

komentarz komentarzy


Komentarze: 10

Cieszę się, że udaje mi się przeczytać bardzo interesujące komentarze od ludzi, z którymi niejako widuję się wirtualnie codziennie, na blogu, czytając ich notki. Jak widzę wielu z nich jest znajomymi z realu.

 

Moim zdaniem kolosalną zaletą bloga jest to, że można w jakimś sensie „dowalać”, nawet jeśli to służy tylko poprawie nastroju i wykrzyczeć to, co uwiera i boli. A gdy  widać, że może ktoś to nawet przeczyta to tym większa frajda

 

Nie wiem, czy uogólniam, tak jak zarzuca mi to Kruk, ale tak naprawdę to próbuję, będąc przedstawicielem nauk ścisłych (bo chyba większość piszących tu to humaniści), znaleźć jakieś ogólne prawa rządzące życiem- czy tylko moim, sama nie wiem. Ludzie są różni, to oczywiste, ale pewne sytuacje życiowe lubią się powtarzać, pewne schematy są odtwarzane w różnych wariantach. Teoretycznie czasem łatwo jest komuś udzielać rad ale człowiek nagle staje bezradny, gdy pewna sytuacja dotknie go osobiście.

 

Sprawy męsko-damskie są jakimś napędem życia, ktoś, kto neguje ich znaczenie albo kłamie albo też nie jest do końca szczery. Źle jest jeśli przesłaniają horyzonty, ale ich brak zaiste rzutuje na psychikę. Przekonałam się o tym wielokrotnie.

 

Na co dzień uchodzę za osobę raczej dość zaradną życiowo i nie lubię przyznawać się do porażek. A te jak u każdego czasem się pojawiają. I wtedy chcę zdefiniować przyczynę porażki, próbuję dociec jej źródła. Może po to, aby sobie jakoś z tym poradzić. Aby się nie uzależniać nadmiernie i ciągnąc to ponad siłę....... I myślę, że jest mi łatwiej żyć, gdy sama sobie wszystko wykrzyczę, że nie mogę poddać się na blogu.

 

Może nie do końca rozumiem wszystkie notki w blogu Kruka. Wydaje mi się, że Kruk chciałby, aby wiele rzeczy czytelnik przeczytał między wierszami. Ale jedno jest bardzo charakterystyczne, czasem wręcz irytujące, to nad wyraz pozytywne traktowanie ludzi w myśl hasła „kochajmy się”. Wydaje mi się, że nie chce się nikomu narazić, pewne rzeczy dyplomatycznie przemilcza... Jego notki czytam z zainteresowaniem, lecz nie do końca się z nimi zgadzam, bo człowieka naprawdę czasem trafia i nie chce być zbyt uprzejmy.

 

Chyba za każdym razem zaskakuje mnie, że w jakiś sposób muszę koegzystować z tym, z czym nie potrafię się zgodzić a nie jestem w stanie zmienić. Pewne rzeczy wydają się być zaskakujące i wręcz nielogiczne....To nieprawda Fanaberko, że tak do końca każdy sam określa sobie kryteria, co dla niego powinno być dobre. W ten sposób dla alkoholika najlepszą rzeczą na świecie jest flaszka. Obserwuję takich ludzi jak B, którzy w gruncie rzeczy starają się dojść do własnego szczęścia z pogwałceniem tzw. ogólnie przyjętych zasad z których najbardziej prostą jest taka, że człowiek powinien żyć tak aby jemu było dobrze i z nim było dobrze. I de facto pozostają oni nieszczęśliwi. Wówczas zaczynam się zastanawiać, czy coś potrafię i mogę dla nich zrobić, będąc w jakiś sposób z nimi związana. I często niestety dialog się rwie. A w praktyce, czy życie człowieka skonfliktowanego ze światem, z poczuciem przegranej a przez to złośliwego, który próbuje odreagować kopiąc innych może być dobre? Nie roszczę sobie praw do naprawy życia kogokolwiek, ale nie uważam, żebym nie miała prawa zwrócić na pewne rzeczy uwagi i uświadomić moje obserwacje, że przecież można inaczej a może to da lepszy efekt. Tolerancja nie jest przyzwoleniem na wszystko. I wiem, że czasami w imię właśnie własnych kryteriów wartości przy braku możliwości wyznawania ich przez drugą osobę należy czasem zrezygnować.

 

Nie oznacza to konfliktu, owszem jak znam życie, to będziemy dzwonić do siebie, czasem się spotykać, choć przyznam, że może byłoby lepiej jak najrzadziej…..Jeśli Kruku potrafiłeś pogodzić się z uczuciową porażką i wznieść się ponad to jest z jednej strony znakomite, ale też nie do końca. Jest oszukiwaniem samego siebie, że możliwe jest lubienie się, tolerowanie pewnie tak, ale nawet lubienie to za duże słowo.  

 

To prawda, że jak człowiek dostanie kopa to próbuje się zastanawiać, dlaczego się to stało. Tak, masz rację Martyniu, że zaczyna pojawiać się strach, że znów może być „powtórka z rozrywki”.....

 

To, czym kieruje się w życiu Martynia, czyli uczuciem i empatią, jest piękne. Ale ja próbuję w sobie takie podejście zabić, bo tak naprawdę zawsze wcześniej czy później zawodzi to na manowce. Rzeczywistość wykreowana przez emocje jest całkiem inna niż rzeczywistość obiektywna.

Ale mimo wszystko stara się nie stracić poczucia realizmu…takie odnoszę wrażenie. Jej blog jest ekspresją tego, na co w życiu tak naprawdę to nie może sobie pozwolić……i to podziwiam, bo mój jest raczej jakimś Hyde Parkiem a w mniejszym stopniu Cudownym Ogrodem…..

 

No i jeszcze młode dziewczyny, cieszę się z ich obecności na moim blogu….to naprawdę wspaniałe, że jest to pewien rodzaj platformy pokoleniowej. Staram się liczyć z młodzieżą i jej zdaniem, jeśli teraz te uwagi wydają się Wam wydumane to jednak kiedyś z czasem zobaczycie jak bardzo razy w życiu i fatalne wydarzenia zmieniają ludzi……

 

Pozwoliłam sobie na takie komentowanie komentarzy…..wyjątkowo, ale ich ilość i rzeczowość zrobiły na mnie wrażenie……

 

 

kaas : :
23 sierpnia 2004, 16:25
zgadzam się ze wszystkim, co tu napisałaś
Fanaberka do kosmetyczki
22 sierpnia 2004, 08:50
Tak???? A ja tu czasem widzę iwcię ćwierć wieku później :-)))
kosmetyczka
20 sierpnia 2004, 23:37
masz bardzo charakterystyczny sposób blogowania, to trzeba przyznać!
20 sierpnia 2004, 18:57
...dawno nikt tak o mnie ładnie nie napisał ...
kaas do Fanaberka
18 sierpnia 2004, 19:08
Ależ skąd, przeciwnie, jestem wdzięczna:)))))
18 sierpnia 2004, 16:32
odnośnie tego co napisała jasna: chyba nie masz mi za złe kaas, że reklamuję twojego bloga? :-D
18 sierpnia 2004, 14:40
ścisła, najściślejsza jestem. matematyka królową nauk i te sprawy. i chciałam bardzo podziękować Fanaberce, że mi dziś powiedziała, że napisała ten komentarz u Ciebie.
18 sierpnia 2004, 13:54
o kurcze, kaas dwa razy mi się zapisało, skasuj jeden, jeśli możesz ok?
18 sierpnia 2004, 13:50
Ależ droga kaas :):):) nie napisałam, że każdy sam określa sobie jakieś kryteria!!! napisałam o znaczeniu wpojonych nam w trakcie wychowania wartości na to, jak oceniamy własne postępowanie i jak się z tym czujemy. alkoholik z wpojoną wartością \"zdrowie\" czy \"małżeństwo\" jest bardziej skłonny do podjęcia terapii, niż alkoholik wychowany w duchu \"moje na wierzchu\", choć dla obu w dniach ciągu flaszka jest najważniejszą na świecie rzeczą. (wyjaśnie tylko, że mój mąż jest alkoholikiem trzeźwym od 10 lat, czyli od dziesięciu lat tęskniącym do butelki, i wiem o czym tu piszę). jeśli spotykam kogoś, dla kogo naczelną wartością jest np. wolność, zazwyczaj nie mogę dla niego zrobić nic, bez względu na rodzaj łączącej nas więzi i albo go zaakceptuję, albo musimy się rozstać. pod jednym podpisuję się oburącz: pod znaczeniem dla życia spraw damsko-męskich. acha!!! a co do udzielania rad: nie wolno udzielać komuś rad, jeśli nie jest się w stanie podjąć
http://www.blogi.pl/blog.php?blo
18 sierpnia 2004, 11:54
czasami nie mam juz sily na napisanie sensownego komentarza....:)

Dodaj komentarz