cze 08 2004

koszulka


Komentarze: 2

Nie mogę się zebrać z czasem, ani też przeczytać notek, Widmo długiego weekendu, który paraliżował będzie działalność instytucji powoduje konieczność pozamykania pewnych spraw już, teraz. Więc siedzę w pracy a burza nadchodzi. W międzyczasie nadchodzą burze lokalne i przejściowe na przykład z dyrekcją.

 

Ale i miła wiadomość, wygrałam koszulkę w internetowym amerykańskim konkursie dla bibliotekarzy. Okazuje się, że również koleżanka też wygrała. Koszulka jest biała i ma napis „silence please”. Kiedyś wygrałam kubek w e-panelu. Czas teraz na jakąś kumulację, muszę zacząć tylko bywać w totku. Ale tam jakoś bez sukcesów, dlatego rzadko bywam…..

 

Dwa ostatnie dni spędziłam na działce. Wczoraj B się wykazał. Miałam ochotę po dość gburowatych odzywkach przez telefon popędzić go w cholerę. Poryczałam się z bezsilności i złości a później z widłami w ręku i nienawiścią w oczach czekałam na jego przyjazd. Nie, po prostu nie potrafię wybaczyć. On z kolei próbuje bagatelizować to co zrobił. Tak jakby nic się nie stało.

 

Przyjechał do mnie i zaraz zaczął wyciągać z samochodu olbrzymie kloce betonowe, taki był przy tym biedny a pot mu ściekał. Zaraz zapytałam się ile mam zapłacić, powiedział, nie mam pojęcia, nie chciał w ogóle o pieniądzach rozmawiać. Potem jakoś powolutku uszło ze mnie powietrze. Nie chciałam się kłócić. Początkowo półgębkiem, wreszcie zaczęliśmy rozmawiać w miarę normalnie. Tyrał jak czarny koń, zrobiliśmy naprawdę dużo. Byłam podbudowana, w gruncie rzeczy jest znakomitym budowniczym swoimi rękami postawił dom, jest w tym dobry a ja cenię profesjonalizm.

 

Komary żarły strasznie a chwasty jak chwasty, przy takiej wilgoci rosną nadzwyczaj dobrze. Mimo wszystko odpoczęłam co nieco, złość mi przeszła, niby było dość poprawnie, ale są momenty, że dalej nie zamierzam z tym żyć. Niestety nie mam w naturze mściwości i ulegam. Dlatego pewnie żyje w stanie dołka i tymczasowości.

 

Ostatnio absorbuje mnie sprawa konferencji. Robię korekty, drukuję, załatwiam delegacje. Chciałabym aby okazała się sukcesem a to może być trudne, bo dziedzina jest niezwykle hermetyczna. Te przygotowania oddalają mnie od myśli o zbliżających się wakacjach. Mam zaproszenie, rzecz jasna na żagle, ale sama nie wiem, czy powinnam jechać. Głosy są podzielone, jedni są za, twierdząc, że nie warto być małostkowym , w końcu żadnego cyrografu nie podpisywałam, inni uważają, że powinnam dać odpór. A ja się miotam, bo jaka na razie nie mam specjalnie ciekawej alternatywy na lato. Żadne wyjazdy na razie się nie kroją, wszyscy są goli. A jakiekolwiek wycieczki nie wchodzą w grę.

 

Może się coś zmieni.... na razie jest dość smętnie......

 

kaas : :
08 czerwca 2004, 21:07
ale zabawna historia :-p no nie kaas! jestes de best! pozdrawiam! hi hi hi. ale szkoda ze bylo tak smetnie,ale byla przygoda! patrz na dobro nie na zlo...(niewiem mam dobry humor) :*
08 czerwca 2004, 19:55
na żaglach zawsze jest dobrze; gdy jest bardzo chujowo, to wsiadam w brykę i jadę sam i sam pływam przez kilka dni i przechodzi wkurwienie;

Dodaj komentarz