mar 16 2005

kryzys w pisaniu


Komentarze: 7

Pogoda w Belgii jest rewelacyjna. Dziś na moim termometrze zanotowałam 19 stopni, ptaki śpiewają jak wściekłe, okna pootwierane. Wysłałam wczoraj Młodą do Polski na święta. Sama nie chciałam się tłuc dwóch dni, więc zostałam w domu.Będę utrzymywała więź rodzinną na Skype.

 

Może przełamię kryzys blogowy- po upadku blog.eur.org i niecnej postawy pana właściciela portalu niejakiego tomasso, jakoś przestałam mieć ochotę na pisanie. Na blogi.pl wchodzę, ale nie jestem tu zbyt „swoja”. Mam paru sympatycznych znajomych, ale czuję się tu marginalnie. Nie piszę rzeczy wzniosłych, wielkich ani też głębokich myśli, raczej takie pogaduchy życiowe. Są momenty, że odczuwam, że nikt tego nie czyta.

 

Mam teraz całkiem inne problemy- choćby konieczność całodziennego debatowania w obcym języku. Mój instytut to wieża Babel i większość ludzi jest spoza Belgii. Stąd z jednej strony jest łatwiej nie stresować się porażkami, wynikającymi z gadania po murzyńsku. Ale z drugiej znajomość języka nie rozwija się, bo to prawie dla wszystkich jest język drugi. Wracam czasem potwornie zmęczona i sama nie wiem czemu. Tak tu już jest, człowiek się koncentruje i nawet nie odczuwa, że skupienie męczy.

 

Święta wielkanocne to taki okres, że tutaj raczej wszyscy mówią o wyjeździe do swoich krajów, w sklepach mnóstwo gadżetów kurzych i zającowatych. Wczoraj testowałam z Młodą zająca na prezent z belgijskiej czekolady, która uchodzi za dobrą. Pod względem wytrzymałości na lot w plecaku. Niestety szarak nie przeżył, więc został pożarty wcześniej. Dziś Sabrina, taka młoda panienka od nas zapytana, gdzie wyjeżdża na święta powiedziała, że na Wyspy Dziewicze. Trochę mnie to zaskoczyło- jak bardzo nasz standard życia różni się od tutejszego. Mnie nawet nie przyszłoby do głowy, aby myśleć o wyjeździe w takie miejsce w ogóle.

 

Moja koleżanka z pokoju, Franceska kupuje meble, problem w tym, że od dwóch tygodni nie może się zdecydować- czy w IKEI czy w innym sklepie. Materac kupowała chyba ze 3 tygodnie i w mieszkaniu ma tylko łóżko i meble kuchenne, żadnego stołu. Włosi są niesamowcie rodzinni, jej mama dzwoni chyba codziennie do niej do pracy, ona wysyła zdjęcia łóżka, które kupiła czy też innych rzeczy. Konsultuje każdy duperel i widzę jak jej brak rodziców. Jest bardzo pracowitą dziewczyną, jak patrzę ile artykułów już przewaliła to jestem zaskoczona.

 

Wczoraj sprzątałam swoją chałupę a właściwie tylko living room. Sypialni zapewne nie dałabym rady. Nie jestem przyzwyczajona do sprzątania takich powierzchni. Jutro jak będzie pogoda to może wymyję okna. Nie były myte chyba od lat, są zacieki a do tej pory było zimno. Okien jest również sporo. Belgowie lubią duże okna.

 

Ozywiły się ptaki i słychać rano coś w rodzaju krzyków pawi. Chyba ktoś je tu hoduje. W ogóle przyrody sporo, latają czarne wiewiórki stadami, ganiają króliczki, ptaszki i robaczki. Sielsko anielsko tutaj. Może dlatego mam kryzys pisania, że mnie nic nie bulwersuje......

 

kaas : :
17 marca 2005, 13:10
jak to kiedyś hauser powiedział - to, że nie komentuję, nie znaczy, że nie czytam. a wściekle to tu tylko wieje ;) na święta wyjadę dopiero 24, jak dobrze pójdzie... i na koniec pozwolę sobie jeszcze pozdrowić :)
17 marca 2005, 09:25
Ja tak samo albo bardziej niż Fanaberka :(
Wzniośle nie umiem ...
Lambslayer
17 marca 2005, 01:30
Czas na ujawnienie kolejnego \"cichego\" czytacza :) Bardzo ciekawie tutaj... .
16 marca 2005, 22:37
A kto tu kurwa pisze coś wzniosłego? Może coś przegapiłem. Nie wiesz czy to ktoś czyta, czy nie? Pierdol to, taką mam koncepcję.
16 marca 2005, 21:45
Ja też się tu czuję marginalnie, choćby z powodu wieku :-)
Kurcze, a u nas chlapa po kolana.
16 marca 2005, 20:13
Spokojnie!, pisz tu... kogoś przecież trzeba czytać no i od czasu do czasu skomentować... :-)
16 marca 2005, 19:35
Kiedyś też pisałem na blog.eu.org. I to nawet sporo. Ale z różnych przyczyn przeniosłem się tutaj.

Dodaj komentarz