wrz 22 2005

Mikolaj wrzesniowy


Komentarze: 2

Troche sie obijam, przyznam co nieco. W laboratorium jest audit. Audity i systemy jakosci wymyslono po to aby kupa ludzi mogla zarobic duze pieniadze za nic. Aby znalezc zajecie calej masie bezproduktywnych jednostek, ktore nauczyly sie przepisow i jedynie do tego sie nadaja a nie do jakiejs konkretnej roboty. Ta zaraza rozprzestrzenila sie i jest juz w Polsce tez i od dosc dawna. Ale jak sobie przypominam z mojej warszawskiej firmy to tez byla to paranoja, ale nie taka jak tutaj. Tu od co najmniej dwoch tygodni jest paraliz calkowity robienia czegokolwiek. Sprzata sie laboratoria i chowa wszystko co niepotrzebne. Robi sie „od tylu“ dzienniki laboratoryjne. Okazuje sie, ze czesc aparatury nie chodzi w ogole. A cokolwiek innego poza auditem nie jest dopuszczalne. Wiec nie mogac siedziec w moim labie pisze sobie bloga.

 

Absurdem jest to, ze audit i tak wypadnie pomyslnie. Musi. Pracuje tutaj facet, ktory za to odpowiada i tylko za to- plodzi wszelkiego rodzaju instrukcje i procedury. Jakby to wygladalo, ze w porzadnej europejskiej instytucji nie zaliczono by auditu….Bo za rok tez bedzie audit i za rok rowniez za ciezka kase przyjdzie pan/pani auditor. Wytknie bledy, podejmie sie dzialania korygujace i bedzie przez rok spokoj. Napisze sie stosowne protokoly. I na najblizszym zebraniu mojej grupy pochwali sie za zaangazowanie w przygotowaniu do auditu.

 

Jest rzecza oczywista, ze dzialalnosc produkcyjna pozostawia sie Chinczykom, Murzynom czy Koreanczykom. Nie wiem czy oni pracuja zgodnie z ISO czy EN czy czymkolwiek innym czy nie. Audit w takich miejscach jest rzecza bardzo ponetna. Pojechac na przyklad do Seulu na audit….czy Hongkongu….W Europie ludzie sa juz na tyle zdemoralizowani, ze zasuwac przy produkcji moga tylko ludzie ze Wschodu. A bogatsza czesc stwarza sobie taki system, aby wygladalo to tak, ze sa cholernie zajeci ale tak naprawde to z tej ich roboty niewiele wynika. Jak widze jak ludzie u mnie w firmie siedza do poznych godzin i robia totalnie bzdetne rzeczy to zal serce sciska. Przy takim sprzecie..marzeniu ….wczoraj rozmawialam z moja warszawska przyjaciolka, ktora naprawde zachrzania, liczy, robi sama pomiary, czeka na nie sporej wielkosci zaklad przemyslowy, pracujacu na eksport. A tu bije sie piane za dziesieciokrotnie wieksze wynagrodzenie. Ale o tym bylo juz wielokrotnie.

 

Oglosilam juz kilka lat tem swoj prywatny konkurs gdzie najwczesniej zaczyna sie obchodzenie swiat Bozego Narodzenia. Pomijam finskie Rovaniemi, gdzie obchody trwaja caly rok. Od wielu lat zaszczytne miejsce zajmowala Coca Cola, gdzie Mikolaj jezdzil juz tirami od listopada. W tym roku zdecydowanie palme pierwszenstwa przyznaje firmie Aldi. Wczoraj robiac zakupy zaobserwowalam nowa dostawe marcepanow, czekoladowych mikolajow i czekoladek ze swiatecznymi wizerunkami. Marcepana z reniferem Rudolfem kupilam i zezarlam natychmiast, nie bede czekac Gwiazdki.

 

Z B zrobilo sie nadspodziewanie dobrze, az za. Czekam z obawa co znow wymysli aby mnie sflekowac, na razie wiekszych szans nie ma bo siedze tutaj i poki co nie wybieram sie do kraju……

 

kaas : :
kaas do Harley
22 września 2005, 10:44
teoretycznie tak, masz racje- ale przeciez firma musi pracowac dobrze bo padnie w realiach rynkowych, naszych czy nie. U Wedla przed wojna nie bylo systemow jakosci a czekolady byly prima...
22 września 2005, 10:38
Mam zgoła odmienne zdanie na temat audytu. Uperdliwy, to fakt, ale nie uważam audytorów za ... hmmm, mało kompetentnych, a przepisy po coś są, choćby żeby ... zresztą wiadomo po co, truizmów wypisywać nie będę. Nie jestem audytorem i nikt z moich bliskich też nie ;-) A że raport jest OK? Audyt, szczególnie wewnętrzy jest nie po to żeby wytknąć i \"mieć haka\" tylko żeby \"poprawić wszystko, co jest nie tak\".

Dodaj komentarz