mar 27 2004

moja praca


Komentarze: 6

Pracuję w laboratorium...moje smętne refleksję o Europie się biorą z faktu, że przez kilka lat pracowałam aby w późniejszym wieku zrobić doktorat, w zamiarze tym wytrwałam, dopięłam swego i teraz....wróciłam do punktu wyjścia. Moją podwyżkę zeżarły wzrastające obciążenia, składki, zmniejszona wielkość tzw „autorskiego” ogólnie wzrost cen i świadczeń. Całą moją ideologię szlag trafił, że sięgając po stopnie poprawię sobie w minimalny choć sposób egzystencję.

 

Jeśli ktoś oglądał 40 latka to właśnie pracuję w takim laboratorium. Niestety moim szefem nie jest docent Gajny w której to roli Pokora był znakomity, lecz kobita z podwyższonym poziomem adrenaliny. Kiedyś o niej pisałam, rywalizuje z każdym w każdej chwili i momentami jest to męczące. Ile razy mam jakiś pomysł albo coś mi się uda to z całą pewnością obrobi mi tyłek lub nagada aby popsuć krew.

 

Reszta ludzi w dużej mierze przypomina babki z tego serialu, mają rutynową robotę, ględzą czasem głupoty, w gruncie rzeczy są miłe i życzliwe, zgrzeszyłabym odsądzając od czci i wiary....ale stanowią bezwolną masę, czekającą na to co kto da im do roboty. Tu rozważa się, kto którą godzinę sobie wpisze, co ma dziś na obiad i jak czuje się mąż. Czasem trafiają się kłótnie i szczególnie gdy trzeba coś ekstra zrobić. I nie jest to problem nieuctwa czy lenistwa ale raczej panicznego strachu przed nowością, przed innością. Wiele osób okopało się w takich twierdzach i nie daj Bóg kazać im się za coś nowego wziąć.

 

Ja tak naprawdę prywatnie się Unii nie boję, bo trochę wiem, że w tamtym systemie trzeba dbać o własne interesy i o własny rozwój, aby nie wypaść z obiegu. Toteż staram się być na bieżąco, jestem biegła w angielskim, bywam, wiem co w trawie piszczy....

W systemie kapitalistycznym jeśli coś jest nieefektywne to się likwiduje...i co tu dużo ukrywać, powoli i z pewnym przerażeniem obserwuję, że te struktury są już schyłkowe. Brak jest operatywnych ludzi, którzy potrafią kręcić się w gąszczu przepisów, zdobywać fundusze...widzę też, że z jednej strony ludzi jest zbyt dużo a z drugiej są to ludzie, którzy całe życie zawodowe tu przeżyli.

 

Gdy człowiek jest młody to „bez nikakich” by wszystkich pozwalniał. Ale po jakimś czasie zaczyna się cenić to, że przez wiele lat rutynowej pracy ludzie nauczyli się pracować rzetelnie. Nowa aparatura jest dla ludzi nie będących głąbami komputerowymi prosta w obsłudze. Młode dziewczyny po studiach sobie świetnie z tym radzą, ale potrafią robić skandaliczne błędy wynikające z chaotyczności. Nie potrafią właściwie zinterpretować wyników bo to dla nich nowość. I jak utrzymać taki skład 15 osób w których prawie wszyscy niezależnie od tego co robią zarabiają właściwie tyle samo, bo pensje są spłaszczone? Kogo wywalić najpierw....

 

Niestety w tym kraju kiedyś też nauczyli ludzi zawodów, które teraz w realiach TEGO KRAJU, kraju – rynku zbytu, kraju-potencjalnego konsumenta są niepotrzebne. Wrzucam w jakieś jobnety czy jobsy „technolog” i zero odpowiedzi. W analogicznej bazie amerykańskiej jakimś monster. Jobs- kilkanaście ofert od zaraz......pewnie wiele nieaktualnych, ale są.....Wiesz, zastanawiam się, czy można wymagać od 40-kilku letniej dr aby została na stare lata web designerem czy account managerem...

 

kaas : :
Ewident
03 października 2011, 12:07
Fajna tyrka :)
19 września 2011, 14:22
Straszne gdy sie dochodzi do takiego momentu gdy już tylko rutyna i strach przed nieznanym. Jak maszyna..
30 marca 2004, 19:14
ufff....praca....narazie tylko studiami sie martwie i mam nadzieje ze bedzie dobrze.....pozdrawiam serdecznie...unia....eh....wiesz dalej niewiem jak sie to potoczy....:( pa pa puszek :*
30 marca 2004, 14:15
Uch... ja to mam szczęście do dowcipów... wybacz.
kaas do Klemens
30 marca 2004, 07:39
mąż 2 metry pod ziemią.........
30 marca 2004, 00:34
A mąż na budowie?

Dodaj komentarz