gru 03 2004

obrona


Komentarze: 1

Szukam pracy dla teoretyka ciąg dalszy. Mam jakieś dziwne odczucie, że skoro los daje mi szansę, że wyjadę i zarobię to powinnam również spróbować dla kogoś coś dobrego zrobić. Dziś poświęciłam chyba z godzinę na napisanie listu do znajomej pani profesor, chcąc zachęcić ją do zatrudnienia tego mojego już doktora. Na poprzedni list odpisała, nie odmówiła. Kuję więc żelazo póki gorące.....

 

Obrona była dość klasyczna. Odcelebrowałam wiele obron prac doktorskich i znam ten schemat. Cztery, czasem więcej lat katorgi a potem 20 minut Power Pointa, ustalone pytania i odpowiedzi na recenzje. Bez niespodzianek. Najgorszy jest egzamin. Mój wspominam tragicznie. Sama obrona to mały pikuś. Na ogół człowiek jest obkuty na blachę i tekst zna na pamięć.

 

Mój kolega zdawał bez taryfy ulgowej, mówił pewnie i dobrze. Cieszę się, że wreszcie ma to z głowy. Wszyscy się cieszymy, że dożył tego dnia. Poznałam jego żonę, chciałam wiedzieć jaka dziewczyna zdecydowała się na tak niesamowity układ. Ślub brali w czasie jego choroby. Jest ona osobą niezwykle wesołą i pogodną. Chyba daje mu silny napęd do życia. A nie wiadomo jak będzie dalej. Niby nikt nie może być pewien. Ale jak mówił już eks wiceminister zdrowia- nie każdy ma to szczęście aby być zdrowym.....

 

Ten tydzień zleciał jak z bicza strzelił. Coś za szybko mi ten czas leci. Rzadko bywam w pracy a szefowej nie oglądam w ogóle i może to i lepiej. Nie frustruję się jej humorami.

 

Zauważyłam, że dziewczyny z jednej strony się cieszą moją radością z wyjazdu. Ale dziś słyszałam tekst pod tytułem- a co ma zrobić technik? Nie ma takich szans...

 

Przez ostatnie 16 lat pracuję w tej firmie. Zrobiłam specjalizacje I stopnia, skończyłam kilka kursów, nie wspomnę o doktoracie. Wychowałam dziecko. Pochowałam męża. Zaliczyłam kilku facetów. A ta techniczka przez całe życie jest techniczką. Namawiałam, aby chodziła na angielski, pochodziła niecały miesiąc. Namawiałam na studia zaoczne- skąd, nie ma jak. Dom dzieci, mąż. Dzieci podrosły. Straciła motywację....Nieprawda, firma dla tych, co chcą się uczyć stwarza szansę. Teraz nawet płaci część czesnego.

 

I teraz jestem jedyna, która poszukała sobie pracy na czas urlopu bezpłatnego. Fizycznej. Potrzebuję forsy. A cała reszta woli pojęczeć, a mąż i tak dostanie talony, zarobi. Jedyny wysiłek to pójść do punktu Toto lotka. Zapłacić podatek od- niektórzy mówią marzeń, ale dla mnie jest to podatek od głupoty. I marzyć, że nadejdzie ten dzień, że będzie „mi to lotto....”.

 

 

 

 

kaas : :
04 grudnia 2004, 08:37
Znam takich, którzy wolą pojęczeć, zapłacić ww podatek, a żona i tak dostanie talony. równouprawnienie.

Dodaj komentarz