maj 22 2006

pracuś


Komentarze: 1

Pogoda do dupy, zimno i pada, choć momentami przebłyskuje słońce. Ale wieje silny wiaterek. Postanowiłam już nie psioczyć na ludzi, ostatnio zauważyłam, że za dużo posyłam krytyki na temat bliźnich. To nawet nie jest tak, że ich nie lubię, z A idę na jazzowy koncert do wieży w piątek. Z szefową i koleżankami z pracy ucięłam na czas jakiś kontakty, bo stwierdziłam, że nie ma to sensu. Nie obronię się przed  głupimi pomysłami szefowej a polemizując z nimi podnoszę co prawda jej poziom adrenaliny ale również swój i chodzę potem wściekła. Nie ma co też pisać na temat B, bo też i nic się nie dzieje, przesyła mi zabawne liściki a co naprawdę robi to i tak nie wiem. Z tego co kontaktujemy się wynika, że pracuje ciężko i do późnej nocy , bo głos ma zmęczony. Więc aż taką wiedźmą nie jestem, aby go dręczyć podejrzliwością.

 

Ale znów dziś lekko się wkurzyłam. Jestem niby spokojna, bo co by nie powiedzieć, muzyka łagodzi obyczaje, słucham sobie albo śpiewu ptaków albo kanału muzycznego lub radia. Tutaj większość radiostacji to sieczka, ale z bardzo dobrze dobraną muzyką do pory dnia. Wieczorami lecą tak sentymentalne kawałki, że aż żal że w pościeli obok spoczywają tylko psy, przepraszam, jeden śpi pod łóżkiem.....

 

Wkurzył mnie technik. W zasadzie jest to przemiły chłopak, dobrze wychowany i kulturalny. Ale w pracy kombinuje jak koń pod górę. Mam alergię na cwane podejście do roboty, bo sama należę do gatunku, że muszę mieć zrobioną robotę do końca i solidnie. Wielokrotnie za chodzenie na skróty opierniczał mnie mój promotor. Jak mu się coś nie podobało albo było niejasne to wywalał albo kazał przynieść wszystko od początku zrobione czy przeliczone. Nie było zmiłuj się... Wiem, że w nauce można dorobić teorię do wszystkiego, ale mimo wszystko musi to mieć znamiona dobrej roboty i rzetelności.

 

Młody natomiast jest ćwiczony w sztuce pozorowania dobrej roboty. Dobrze się zorientował, że jak będzie latał jak z pieprzem zasłuży na opinię pracowitego. Dogadza oficjelom ile wlezie. A to jest ważne aby dalej utrzymał kontrakt. Z drugiej strony się mu nie dziwię, on jest do wszystkiego i wszyscy go ganiają jak frajtra. W efekcie liznął po trochu każdej z metod, ale tak naprawdę żadnej nie zna do końca. Do tego wymyśla własne teorie, które sam stworzył. Jego ( i mój zarazem ) szef jest tak uwalany robotą, że fizycznie nie jest w stanie ogarnąć szczegółów każdej roboty ( a trzeba przyznać, że stara się). Wiec bierze za dobrą monetę głupoty, które mu młody wciśnie. Ja natomiast walę mu między oczy, że zrobił źle i musi  to zrobić poprawnie, mówię życzliwie, bez nacisku, bo po pierwsze nie mam nad nim władzy ale też nie znoszę odwalania roboty i wciskania ciemnoty.

Młody teraz poczuł luz, że jeszcze do grudnia ja jestem i jak coś się zacznie walić bez sensu to zawsze ja jakoś wyprostuję sprawę. Powiedziałam- słuchaj ja ciebie nauczę, ale musisz mieć czas. Miał czas dwa dni. Teraz znów go w laboratorium nie ma bo robi inne rzeczy. Zlecenie leży a dziś wyskoczył wręcz z pretensją, dlaczego nie wychodzi.

 

Wiesz młody co to jest RTFM? Read This Fucking Manual, musisz przysiąść fałdów, nie lataj tu i ówdzie i skończ te święte herbatki o 10 rano (pół godziny byczenia) i o 15 (drugie pół godziny) jak i przerwę na lunch skróć odrobinę. Wówczas wyniki nie będą wychodziły ci od czapy. Nie zdążyłam dokończyć bo już go nie było. A przecież to jest naprawdę miły chłopak i w zasadzie g... mnie obchodzi co będzie jak wyjadę.

 

Mimo wszelkim pogłoskom o naszej niskiej wydajności uważam, że gdyby raz w życiu dało nam się pracować w normalnym kraju, bez rządów oszołomów i rozkradania oraz robienia pracowników w konia to nie sądzę, że byłoby gorzej niż w wielu krajach zachodnich, w których społeczeństwa zaczynają się zbliżać do granicy lenistwa. No cóż, Chinole za nich wyprodukują.....zrobią , zaprojektują i policzą......

kaas : :
23 maja 2006, 00:12
Manuale są faktycznie \"fucking\". Nikt ich nie lubi czytać :-)

Dodaj komentarz