kwi 09 2004

refleksje wielkanocne


Komentarze: 4

Święta jednak postanowiłam zrobić, choć wczoraj nic na to się nie zanosiło. Dziś w obłędnym tempie robię pasztet, makowca, upiekłam schabik będę robiła sernik a kruche ciasto na mazurki mam już ugniecione. Jaja ugotowane. Jutro będą sałatki.

 

Życie duchowe w stanie zerowym, słuchałam przez okno Drogi Krzyżowej, która odbywała się na naszym osiedlu. W mojej parafii są na tych mszach w okresie triduum, straszliwe tłumy, msze są długie i nie mam siły stać w tym ścisku. Dzisiejsza adoracja pewnie będzie trwała co najmniej 3 godziny. Młoda poszła do kościoła na Stare Miasto-mam nadzieję, że pomodli się i za mnie.

 

Zastanawiam się skąd się bierze taki atawistyczny pęd, który mnie zmusza co roku do robienia żarcia. W gruncie rzeczy nie są to jakieś rarytasy, raczej rzeczy, których nie robię w ciągu roku. Ale to jest cały rytuał.....

 

Zastanawiam się jednak, co wart byłby dla Młodej dom, w którym nie byłoby choć szczątkowych przygotowań do Świąt i to zarówno Bożego Narodzenia jak i Wielkanocy. Przecież ona nie jest temu winna, że szanowny tatuś zrobił to co zrobił. Dlaczego ma być pozbawiona tego, co w innych domach jest normalne, zakupy, różne pyszne rzeczy, zapachy pełzające po domu, świąteczne wspólne lenistwo.....

 

Mamy z Młodą zwyczaj spotykać się z ludźmi. Owszem celebrujemy różne rodzinne imprezy, ale nie przez całe Święta. Śniadanko jemy z moim ojcem, ale potem już z reguły spędzamy Święta we własnym gronie, znajomych i przyjaciół. Rodzinne obiadki w następnych dniach są w gruncie rzeczy już nudne a mamy zamiar zawsze w tym czasie naprawdę odpocząć.

 

Teraz po pięciu latach odkąd zostałam sama, pogodziłam się, że najważniejszymi osobami dla siebie jesteśmy tylko my we dwie. Przez kilka lat było mi bardzo ciężko, tym bardziej, że właśnie w Wielkanoc 98 mój mąż oświadczył, że tamta jest w ciąży. W tamtą Wielkanoc skończyła mu się ochota na romans. Wielkanoc miała być jego powrotem. Mieliśmy być znów razem. Odżywa zawsze we mnie ten ból, te wspomnienia, gdy tradycyjnie idę w drugi dzień Świąt na jego grób na mszę. Wymowa tej odprawianej mszy to nadzieja życia wiecznego i zmartwychwstania. Ja mu wybaczyłam. Ale czy Bóg mu wybaczy....

 

kaas : :
10 kwietnia 2004, 19:45
Moje tegoroczne Święta... a jużci potrafię, może nie wszystko... ale sobie siądziemy, ja i synowie, przy wspólnym śniadaniu. Potem pójdziemy do wnuka... Ale,ale...życzę Wam zdrowych i wesołych Świąt i niech tradycji w poniedziałek stanie się zadość /oczywiście z umiarem/!
10 kwietnia 2004, 16:11
...podobno wybacza wszystko ..... radości ci życzę i uśmiechu .... każdego dnia .....
09 kwietnia 2004, 23:53
ojoj :( moje swieta tez nie bede glonc :( i twoje tez :( az smutno mi sie zrobilo...ale wiesz smacznego jajka i Wesolych Swiat :) moze w tym roku.......:(.....dobranoc pa pa puszek :*
niemożliwe
09 kwietnia 2004, 21:44
...

Dodaj komentarz