sie 30 2004

sielskie życie


Komentarze: 3

Wczoraj wróciłam dość późno, niby było około wpół do dziesiątej, ale na wsi już panowała głucha noc jak wyjeżdżałam. Miałam taką dość zaskakująca rozmowę z moją panią Sołtysową. Otóż ona dość zdenerwowana zapytała się, po co mi ta cała działka i tyranie, gdy nikt mi nie pomaga? Czy nie lepiej sobie kupić tych owoców, nie chrzanić się z porzeczkami i nie pędzić soków. Jej jest serdecznie szkoda mnie i tej mojej beznadziejniej walki z wiatrakami. Stanowczo uważa, że taka wykształcona kobieta jak ja powinna mieć zupełnie inne rozrywki……

 

Pomyślałam sobie, że może i jest w tym trochę racji, ale tylko trochę. To fakt, że sama tam właściwie wszystko robię. Może wygladałoby to całkiem inaczej, gdyby ktoś mi pomógł i porobił to, co trzeba? Ale jakoś chętnych do roboty nie widać, faceci, którzy mają działki są na ogół normalnymi pracowitymi ludźmi, którzy mają również żony i nie w głowie im latanie za babami, bo realizują się właśnie w czasie wolnym na tych działkach. Z drugiej zaś strony znam podobnych do mnie posiadaczy działek, którzy dostali je w spadku. Nie każdego jednak rajcuje samotny pobyt na łonie natury. A mnie od jakiegoś czasu zaczął rajcować.

 

Sądzę, że problem tkwi w tym, że dla ludzi ze wsi nobilitacją jest spędzanie czasu w mieście, ogólnie stanie się mieszczuchem. Córki mojej Sołtysowej nader gorliwie pouciekały ze wsi, do Warszawy trafiły dwie. Stosunkowo rzadko bywają teraz w domu rodzinnym. Nawet trudno do nich mieć pretensje, pracując i ucząc się nie mają czasu siedzieć na wsi. Ale dziwi mnie to, że takie życie miejskie im tak imponuje. I to nie dlatego, że nagle zaczęły bywać na wernisażach, w teatrach czy w kinie, co by może to uzasadniało. Czas wolny spędzają w taki sposób jak zwykle, czyli goszcząc się wzajemnie w ramach rodziny i pokazując co sobie ostatnio kupili. A w mieście jest łatwo kupić cokolwiek, tym bardziej, że na żarcie się nie wydaje bo jeżdżą wałówy ze wsi z każdym transportem.

 

Sołtysowa rozmarzyła się jakie to piękne meble ma jedna z jej córek. Celowo nigdy o to nie pytam, co u nich, bo dla tych dziewczyn, skądinąd sympatycznych celem życia jest kupowanie i posiadanie. I szpanowanie tym co posiadają. A mnie to naprawdę niewiele obchodzi. Niedawno wybudowali domek pod Warszawą i hodują- króliczka miniaturkę, to takie miejskie. Oczywiście psa i kota nie mają, bo to są zwierzaki wiejskie.

 

Ja patrzę na Sołtysową, donaszającą rzeczy po córkach, zaharowaną, bo w lecie oprócz obrządku podrzuca się jej również dzieci, które w przewadze są wychowywane na mieszczuchów i marudzą, a to nie lubią mleka a to im śmierdzi.

Rzecz jasna byłabym niesprawiedliwa, bo nie wszystkie takie są. Ma dwoje wspaniałych wnuków, grzecznych chłopców, którzy kiedy przyjeżdżają pomagają jej w gospodarstwie. Ale oni nie są z Warszawy.

 

To może jest i normalne, że ludzie ze wsi tęsknią do miasta i odwrotnie. Mnie dawka kontaktu z naturą jest niezbędna, aby zachować jakąś równowagę psychiczną i patrzeć filozoficznie na to, z czym mam na co dzień kontakt. Robienie soków jest tylko pretekstem. Powracam do prostych czynności jakże odmiennych od pisania czy doświadczeń laboratoryjnych czy też siedzenia w sieci. Zauważyłam, ze mniej mnie irytuje poniedziałek w firmie, gdy mam jeszcze dawkę spokoju ducha. Mniej mnie wkurza Młoda z jej permanentnym życiem towarzyskim, które trwa ostatnio już całą dobę prawie.

Poniedziałek nawet nie zaczął się w sposób typowy, mogłam sobie poklepać…..ale zaraz muszę co nieco porobić….czas leci……

 

kaas : :
05 sierpnia 2010, 03:58
security team the Red Cell combines some
Hooliganka_15
30 sierpnia 2004, 15:18
:))))
30 sierpnia 2004, 12:55
Najpopularniejszy wśród uczniów wielkiego miasta Otwocka wyraz dezaprobaty, to pohukiwania: \"uuuu!!! ale wiocha!!!!\" nikogo przy tym nie obchodzi, co faktycznie reprezentuje sobą mieszkaniec wsi, samo miejsce zamieszkania automatycznie stawia go niżej na drabinie. sądzę, że grają tu rolę kompleksy obu stron. pracujesz kaas głową, to fajnie Ci sie odpoczywa przy użyciu rąk. trafnie scharakteryzowałaś najpopularniejsze układy rodzinne i towarzyskie: goszczenie się(ja dodam że często zakrapiane)i adoracja nowych nabytków. to nie dla mnie!!! ja tam jestem wiecznie poza nawiasem. jakoś mi nie żal.

Dodaj komentarz