cze 28 2004

toksyczność


Komentarze: 1

Znów czas leci jak głupi, zaczęłam pisać bloga w robocie i nagle i niespodziewanie trafiło się wiele różnych spraw, które są nie cierpiące zwłoki. Młoda szaleje już na połoninach. Ja myślę o tym, że powinnam zabrać się za przygotowania do urlopu. Nie mam serca do jakichkolwiek projektów badawczych. Wyprztykałam się i nie potrafię myśleć twórczo. 

Jutro jadę z rana do Poznania służbowo zresztą. Jeden dzień seminarium a potem z powrotem. Koleżanka Młodej wyprowadzi psy, które jutro będą zapewne bardzo zdziwione, że żadnej z pań nie ma.

 

Dziś rozmyślałam, czytając notki jak bardzo ludzie są dręczeni przez najbliższe osoby. Młode małżeństwa poddane terrorowi matki czy innych członków rodziny, złośliwe teściowe i przyjaciele. A także czasami ludzie z pracy.

Przypomniała mi się książka Lilian Glass  o toksycznych ludziach. Kiedyś ją czytałam i bardzo mi przypadła do gustu. Zgadzam się z teoriami istnienia toksycznych ludzi. Czasem ich oddziaływanie wprowadza podły, na pozór nieuzasadniony nastrój. Jest u mnie w pracy taka jedna  osoba, której widok powoduje, że mnie skręca. Niby jesteśmy dla siebie miłe, co prawda było trochę przejść, ale jakoś jej instynktownie nie trawię. Żebym nie wiem jak się starała. Czasem popadam też w konflikt z moją przyjaciółką z pracy, wkurza mnie momentami, ale potem jakoś obie dążymy do pojednania. Nie jesteśmy dla siebie toksyczne. Człowiek aby żyć jest narażony na konflikty z różnymi ludźmi, ale obcowanie z człowiekiem toksycznym dla siebie powoduje szczególnie głębokie frustracje.

 

Toksyczność wynika z pewnych cech charakteru, które nie pozwalają na pozytywne wzajemne oddziaływanie, czyli najprościej mówiąc drażnią. Mnie się o tyle podobał opis charakterów poszczególnych zdefiniowanych typów, że znalazłam w tych opisach niektóre cechy wielu moich znajomych i zdefiniowałam to, co mnie w nich drażniło.

Prawdziwym dramatem wydaje mi się, że czasem osobą wysoce toksyczną jest matka, ojciec albo ktoś równie bliski. Człowieka dręczą obsesje i poczucie winy, bo z jednej strony czuje daleko posuniętą niechęć a z drugiej strony dręczy go wstyd, że może nie dość kocha taką osobę i nie jest wystarczająco dobry.

 

Sama czasem  mam chwile refleksji co zrobić, aby być dobrą matką i teściową, nie wiedźmą lub upierdliwym trujdupem, ale osobą rozumiejącą młodych. Stawiam sobie pytanie czy czasem nie jestem toksyczna dla Młodej. Pożarłam się z nią wczoraj, byłam wściekła, że nie pojechałam na działkę- niby ona wyjeżdżała a moje próby zaproponowania jej czegoś spotykały się ze stwierdzeniem, że ona wie lepiej. W końcu mnie poniosło. Wzięłyśmy się za łby i padały argumenty rodem z karczmy. Zarzuciłam jej niewiarygodne bałaganiarstwo, abnegację i olewanie wszystkiego. Zaproponowałam, żeby sobie coś wynajęła, jak nie potrafi dostosować się do panujących norm w świecie cywilizowanym. Czyli u mnie w domu. Mam dość widoku starych gazet, petów na parapecie i hord kubków z zasuszoną herbatą.

 

Ale chyba nie jesteśmy toksyczne. Młoda sama przerwała milczenie. Nie potrafimy się na siebie gniewać zbyt długo. Przecież mamy tylko siebie, tak naprawdę. Ale i ja wyciągam wnioski z awantury. Może i ma syf w pokoju, ale pracuje jak wół a na wakacje wyjeżdża z plecakiem łażąc po bazach studenckich a nie dręczy mnie o kasę na wyjazdy zagraniczne. Jest jędza, ale jest inteligentna i dowcipna. Może się bez przerwy pindrzy, ale znakomicie radzi mi w czym jest mi dobrze i układa włosy.......

 

kaas : :
29 czerwca 2004, 08:45
Znam tę książkę. Toksyczni ludzie - zdarzają się :-)

Dodaj komentarz