sie 14 2005

tu i teraz.....


Komentarze: 1

Trochę odpuściła mi chandra, bardzo wiele myślę nad sobą i nad swoją sytuacją życiową i co dalej z tego wyniknie. Jednak chodzenie na spacerek czy jeżdżenie rowerem przynosi mi relaks, robię to z przyjemnością a przy okazji psy mają jogging. Jak jamnior nie wyrabia to go wsadzam do sakwy i jedziemy dalej. I mam czas na myślenie.....

 

Tak, to prawda, że uczciwe postawienie sprawy na jakim etapie jest związek czyni cuda. Przypuszczam, że każda z dziewczyn niezależnie od wieku wolałaby być poinformowana w jakim stadium znajduje się związek w sposób uczciwy i możliwie rzetelny przez partnera. A już na pewno chciałaby wiedzieć, że związek jako taki się skończył i że nie ma sensu ani szans na rekonstrukcję. Bo to nie zawsze też jest oczywiste. I to niekoniecznie powinno się odbywać w atmosferze awantury.

 

Przyznam, że od czasów, gdy mam do czynienia z innymi facetami niż mój mąż tylko jeden zakończył związek uczciwie, powiedział mi że on się zakochał i szaleje za tą kobietą, którą poznał. To było w epoce przedblogowej. Przeżyłam to, choć raczej nie miałam specjalnych planów co do jego osoby, jakkolwiek był kimś dla mnie bliskim i wiele czasu spędzaliśmy razem. On był wtedy w separacji a ja raczej traktowałam tę znajomość dość ostrożnie, jak to w wypadku, gdy nie ma jeszcze rozwodu..... Ale tak czy owak zrobiło mi się przykro, szkopuł w tym, że bardzo podziękowałam mu za szczerość i do dziś dnia utrzymujemy stosunki przyjacielskie. On dalej jest ze swoją ówczesną faworytką, rozwiódł się ostatecznie, ale czy jest szczęśliwy....hmmmm to jest temat na oddzielne opowiadanie. Jest moim prawdziwym oparciem w wielu sprawach.

 

Reszta facetów nie potrafiła stanąć na poziomie i pokazać klasy. Na ogół rejterowali jak gówniarze, prowokowali takie sytuacje, że trzaskałam drzwiami, czy przeciwnie- płakałam w poduszkę. A już szczytem wszystkiego było zachowanie W, który dwa tygodnie przed własnym ślubem jak gdyby nigdy nic przyjechał do mnie a o ślubie dowiedziałam się przez telefon od jego nowej żony. Teraz to opowiadam jako anegdotę, ale wtedy nie było mi do śmiechu.

 

W związkach uczuciowych nie ma miejsca na twarde zasady i hardość, czasem lepiej jest nie próbować w nie wchodzić po to aby sobie oszczędzić tego co nieuniknione, konfrontacji z naturą faceta, jego tchórzostwem oraz nieumiejętnością podejmowania decyzji. Bo jak się w nie weszło to doprawdy trudno się z wielu rzeczy wycofać bez pokaleczenia się.....

  

Mój związek z B opierał się na wzajemnej współpracy i pomocy, co można było zrealizować, gdy byliśmy w stosunkowo niewielkiej odległości. To nie było porywające uczucie, ale coś w rodzaju starego koca moherowego – człowiek otulony czuł się ciepło, miło i przytulnie, ale gdzie niegdzie się poprzecierały już dziury. Osiągnął stan stacjonarny i pewnie gdybym dalej była w Warszawie niewiele by się zmieniło-ani na korzyść ani na niekorzyść. Może gdybym też była w Warszawie, miałby on konkurencje w postaci Mata- tego już nie potrafię powiedzieć.

Każdy z nas żyje tu i teraz. Są wakacje a ja miałam ograniczony urlop. Teraz czuję się podle bo jestem naprawdę osamotniona. W Warszawie nigdy nie było takich sytuacji, jechałam na działkę i czułam się tam świetnie. Miałam zawsze do kogo zadzwonić, wpaść i pogadać gdy mnie dopadała chandra. Mogłam odwiedzić ojca, zawsze za rzadko to robiłam.

A może przypisałam B jakąś rolę, której on nie był w stanie wypełnić? Mnie wystarczały pogaduchy i wydawało mi się, że może jemu też to wystarcza. A on żyje przecież TAM. Ale mimo to w sprawach ważnych nigdy nie nawalił, odkąd tu siedzę, co więcej, to on zrobił chyba najwięcej...To jednak dla mnie przykre, że nie mam wpływu na to co on zamierza zrobić dalej- chyba że mi powie, jakie ma plany......

 

Wczoraj wysłał mi pojednawczego sms w klimacie takim jak kiedyś. Wie, że się męczę, my się mimo wszystko dobrze rozumiemy. Nie mam więcej ruchów niestety, szaach i mat, on zrobi co będzie uznawał za stosowne, może nawet zechce się z kimś związać na innych zasadach niż ze mną....ile ja bym dała za szczerą rozmowę. Ale wiem, że do niej nie dojdzie bo to nie jest ten typ, który ma to w zwyczaju.......

 

 

kaas : :
17 sierpnia 2005, 22:51
nie mam doswiadczenia jesli chodzi o związki, ale co racja, to racja --> szczerosc to podstawa!:)

Dodaj komentarz