kwi 20 2006

w oczekiwaniu


Komentarze: 1

Nadal nic nie wiem. Powoli to zaczyna przybierać jakąś formę paranoi a w nocy śniła dziś się moja firma. Jestem kompletnie nieodporna na takie pranie mózgu ale powoli dochodzę do wniosku, że to jest eurokratyczna norma. Żeby człowiek nie wiedział co dalej będzie? Czy ma pakować graty czy nie? Organizować transport do kraju? Kupować przyczepkę? Zwijać manele.....

 

Poszłam na urlop. Rodzina siedzi i mnie rozpieszcza a ja ją. Dziś szalałam z macochą na wyprzedażach. Ona jest pierwszy raz w życiu za granicą i takie rzeczy ją bawią. Kupiłam tez co nieco mojemu ojcu. Lubię dawać prezenty. To jedyne co warto robić – jak się coś ma to się tym podzielić....lubię patrzeć jak się cieszą z drobiazgów.

 

Poprosiłam sekretarkę aby napisała mi maila do domu jak się czegoś dowie na temat mojej sytuacji. Od rana z obłędem w oczach śledziłam eurostronę. I nic. W końcu napisałam do mojej Włoszki. Miało być zebranie działu, odbywa się raz w miesiącu. Zazwyczaj szef informuje o sytuacji kadrowej, kto przyjeżdża a kto odchodzi. Spodziewałam się, ze wspomni o mnie. I napisałam do Włoszki, niech prześle mi maila czy była mowa o mnie.

 

Po kilku godzinach w czasie których nie odchodziłam od kompa, wreszcie dostałam od Włoszki wiadomość. Nie przejmuj się, ciesz się urlopem z rodziną. Szef w ogóle nie wspomniał twojego nazwiska ani faktu, że masz odejść.

Niewiele to zmieniło, nadal nic nie wiem. I nie dostałam wiadomości od sekretarki w ogóle. Dobrze że siedzę w domu bo w pracy trafiłby mnie szlag.

 

Jest piękna wiosna i myślę sobie, że przecież tak naprawdę to ja tęsknię już za moją działką, za polską wiosną. Nie byłoby krzywdą gdybym wróciła. Ale też i polubiłam ten kraj. Dziś pomagałam sąsiadowi tarabanić lodówkę, która się zaklinowała w windzie. Razem żeśmy wojowali chyba z pół godziny. A potem jechał gdzieś a ja byłam z psami. Pomachał mi i uśmiechnął się przyjaźnie, poczułam się fajnie, jakoś tak swojsko, że jestem trochę jakby i u siebie....

 

Wczoraj Młoda wyjechała z powrotem do Polski. Miała koszmarną podróż, samolot spóźnił się 6 godzin. Ale na skypie zdążyliśmy już sobie dwa razy pogadać. Jest daleko ode mnie ale i blisko.

 

A jutro jadę z rodziną do Postel, do klasztoru, gdzie mnisi robią pyszne sery i ciasteczka speculos, świetne, gdy się je moczy w herbacie. Może już ziółka wzeszły w ogrodzie ziołowym......

kaas : :
21 kwietnia 2006, 01:20
Taka niepewność przcownika najemnego - doskonale Cię rozumiem, choć umowę mam na czas nieokreślony, ale reorganizacja w fabryce trwa już od roku, przedłuża się, jednak nieuchronnie kiedyś się skończy i... I wczale nie pociesza mnie fakt, że współtowarzyszy niedoli mam wielu.

A wizyta rodziny Ci faktycznie służy, jakieś \"łagodniejsze\" te notki ;-)
Pozdrawiam.

Dodaj komentarz