mar 25 2005

w Ostendzie


Komentarze: 2

Mam chwilkę ciszy i spokoju, B śpi jeszcze na górze a budzi się prawdziwie poranek wiosenny..... Od kilku dni latamy, aby móc jak najwięcej zobaczyć. Przedwczoraj odwiedziliśmy stolicę Europy-a według mnie światowej biurokracji czyli Brukselę, wczoraj Ostendę, dawniej znany skądinąd kurort.

Bruksela robi dość imponujące wrażenie, choć przyznam, że zaskoczył mnie widok Gare Centrale, czyli dworca centralnego. Spodziewałam się imponującej oszklonej budowli a stacja przypominała dość zaniedbaną stację metra, wysiada się w dość ponurym tunelu, przypominającym wejście do kopalni węgla kamiennego. Metro jest również niezbyt piękne, nasze warszawskie jest daleko bardziej estetyczne, szkopuł, że zasięg ma niewielki.....

Natomiast rosną w siłę imponujące budynki biurokratów, przeszklone i wielkie, jechałam w okolice placu Schumana, gdzie aż roi się od urzędasów, którzy trochę chyba dla szpanu noszą na smyczach swoje plakietki, pokazujące przynależność do pewnej dość elitarnej kasty urzędników unijnych. Była też jakaś demonstracja- tu chyba takie demonstracje są codziennością. Policjanci siedzieli zblazowani, ustawiony był metalowy kordon ochronny a nieopodal pokrzykiwali sobie dość głośno śniadzi obywatele belgijscy- mówiąc w sposób poprawny politycznie. Ogólnie zaskoczyła mnie ilość muzułmanek tutaj- w mojej dziurze flamandzkiej praktycznie za dużo się ich nie ogląda. A w Brukseli całkiem śliczne i młode dziewczyny chodziły z chustami na głowie, ale i w makijażu. Nie widać jakichś śladów dyskryminacji, ale chyba Belgowie są z natury flegamtyczni i za dobrze im jest, aby wykazywać jakąś nietolerancję.

 

Oczywiście Manneken Pis stał na swoim miejscu, nie ubrany ale otoczony mnóstwem Japończyków z aparatami. W ogóle cała Starówka prezentowała się w wiosennym słońcu nad wyraz pięknie, ponieważ nie roszczę sobie prawa do bycia przewodnikiem nie będę rozwijać tematu co i gdzie widziałam, bo zapewne bardziej profesjonalnie opisane jest w przewodniku Pascala. Ale dodam, że chłopczyk ma też odpowiedniczkę, siusiającą dziewczynkę, schowaną za kratami w dość odległym zaułku- czyżby z obawy przed zbokami?

 

Ostenda powitała nas znacznie gorszą pogodą, choć ranek był również śliczny. Widoczność była dość jednak kiepska a morze zamglone. Niemniej jednak zanurzyłam stopy w jego falach. Przeszliśmy ją wszerz i wzdłuż- ponieważ jeszcze nie sezon, ludzi mało a sklepy z pomiątkami na deptaku pozamykane. Część szalenie drogich o ekskluzywnych knajp była otwarta i kusiła zestawami za 21-58€, cóż poprzestałam na zupie z jakichś ślimaczków za 4€ od łba z budki przy targu rybnym......Pomiędzy Ostendą a Dover kursują promy i pływają doprawdy niezwykle szybko. W marinie pooglądaliśmy jachty morskie, pomimo podłej pogody niektórzy właściciele postanowili zadbać o łodzie i przyjechali je poszorować. Zdziwiło nas, że nie ma w Ostendzie żadnego bodaj najmniejszego sklepu z akcesoriami – a tak chcieliśmy się pogapić a może i nawet co kupić......Po południu dopadł nas deszcz taki, że moja dżinsowa kurtka była przemoczona jak ścierka.

 

A dziś znów pięknie... B jeszcze śpi. Ciekawe, gdzie nas los dziś rzuci.....?

 

kaas : :
28 marca 2005, 20:26
Witaj po świętach :-) Podróżowaliście sobie, fajnie Wam :-)
26 marca 2005, 09:05
ech...

Dodaj komentarz