cze 18 2004

zimne piwo


Komentarze: 2

Powrót do rzeczywistości idzie mi wolno i nieprzyjemnie. Wczoraj po powrocie zastałam smród nie wynoszonych śmieci i spleśniałe pierogi. Wściekłam się na Młodą. Tyle harówy na darmo, tyle, że nie wsadziła ich do lodówki lub w końcu do zamrażarki. Dzisiaj mnie boli gardło i mam lenia. Jest zimno i czuję się zdechnięta. Niedobrze jest pić zimne piwo w knajpce na dworze gdy wieje zimny wiatr.

 

Jak zwykle po powrocie ze spotkania  tęsknię za W. Diabli mnie biorą, gdy sobie pomyślę jak bardzo ta odległość między nami studzi emocje. Gdy razem coś robimy to jest naprawdę to. I im dłużej przebywamy tym jest cieplej, przyjemniej..... Wiele razy o tym pisałam, że przecież musimy mieć jakieś własne życia, nie bardzo jest szansa na coś innego niż współpraca na tę odległość. Mail i telefon nie zastąpią realistycznych spotkań. Przecież czasem trzeba mieć kogoś na co dzień a nie żyć złudzeniami. Ale zawsze spotkania nasze są bardzo radosne, mamy dla siebie chyba wiele sympatii. Ale to wciąż za mało i traci na ostrości, gdy się nie spotykamy. Godzę się na taki układ, bo tak jest. Nie tracę nadziei, że to się kiedyś zmieni. Nie wiem tylko czy za mojego życia. Ale jakoś sprawy B wówczas schodzą na plan dalszy......Chyba się zacięłam. Nie wiem gdzie jest, chyba na uczelni, ale nie dociekam. Niewiele mnie to zaczyna obchodzić, nie potrafię się bawić ciągle w sędziego śledczego. Co ma być to i tak będzie w tym stadium bez mojego udziału. Tłumaczę sobie, że doprawdy własne samopoczucie jest najważniejsze i nie można się niszczyć.

 

W pracy szaleje głupawka bo nikt nie wie co naprawdę się dzieje a naczalstwo sobie wyobraża, że projekty będą się sypały jak z rękawa. Nic z tego, tak naprawdę to od wielu lat pracowaliśmy na tę inercję i brak pomysłów.  Kiedy była kasa to każdy mniej lub bardziej udany pomysł mógł liczyć na wsparcie finansowe. Teraz jest inaczej. Z braku środków nie są finansowane projekty całkiem dobre i udane.

 

Jutro jadę do ojca z samochodem. Pewne rzeczy trzeba by załatwić. Spróbuję, w rodzinie może będzie taniej i skóry nie zedrą, choć jak mówi przysłowie, z rodziną wychodzi się najlepiej na zdjęciu. Po powrocie mam jakiś okres towarzyskiej prosperity i dużo roboty. Nie wiem jak będzie z czasem. Dzisiaj mam po prostu ochotę olewać wszystko a się nie da.

 

Powracam myślami do Częstochowy. Zazwyczaj jeżdżąc z jakąś pielgrzymką traktowałam to miasto bardzo religijnie a zaczęłam traktować je również jako miejsce do życia. Zwiedziłam dość gruntownie i z paulińskim przewodnikiem Skarbiec i wiele miejsc w których się zazwyczaj nie bywa.  Ojciec paulin był niezwykle dowcipny i cały proces zwiedzania był niezwykle przyjemny. Skonstatowałam, że przybyło wiele gablot, których nigdy nie widziałam, od niedawna wisi również pas, w którym Ojciec Święty został postrzelony w roku 81. Miałam również okazję do obejrzenia miejsc, gdzie przebierają się księża, miejsca spowiedzi dla głuchych- no i nie było tam ostatnio za wiele ludzi. Zawsze jak bywałam to odbywały się jakieś uroczystości i nieprzebrane tłumy nie pozwalały wszystkiego zobaczyć.  

 

Czuję, że chyba dziś zrobię sobie  wczesne spanko albo przynajmniej drobne lenistwo. Może jutro będzie przynajmniej cieplej jak nie lepiej?                   

 

 

kaas : :
19 czerwca 2004, 11:54
...bardzo lubię Częstochowę ...to jedno z tych magicznych miejsc ...
18 czerwca 2004, 22:46
mam tam rodzine w Czestochowie, tez tam bede :) A w Poniedzialek jade do Polski :) A jutro bede legalna :) Pozdrawiam kaas :*

Dodaj komentarz