ideolo....
Komentarze: 2
Czuję się wywołana do tablicy notką Kruka9 na temat studiów i ogólnie młodych ludzi. Czy tych fajnych i rozsądnych jest więcej czy też świrusów. Nie wiem jakie proporcje są w ogólności, ja widzę jedno, jak duże spustoszenie w umysłach młodych ludzi robią media i lansowana ideologia „wystarczy być”.
To prawda, że często młodzi ludzie dziś wyszkoleni umieją bardzo dużo i ich kwalifikacje są niewątpliwe, do wielu rzeczy mój umysł nie nadaje już się. Może mają więcej wyobraźni, może przez obcowanie z internetem lub innymi źródłami informacji wiedzą więcej. Są przygotowani do walki i wyścigu szczurów. Ale też prawdą jest, że zostało wychowane pokolenie konsumpcjonistów, na ogół bezideowych, którzy w życiu preferują mieć i tym zakażają swoje dzieci.
Te wzmiankowane przeze mnie świrusy to typowy produkt z na ogół dość zamożnych rodzin, mają oni to, co chcą, niczego im nie brakuje, wszystko mogą sobie kupić. I moim zdaniem te studia zaoczne to też takie kupione umiejętności, bez wysiłku, ale za kasę.
W końcu wiadomo, że aby zostać baletnicą czy modelką trzeba mieć ładne nogi, stukilowy osobnik nie zostanie skoczkiem narciarskim więc dlaczego niby ćwierćinteligent musi zostać magistrem? Nie można wrzucać wszystkich do jednego wora, czasem uczelnia robi płatne studia wieczorowe, bo ma za mało miejsc na studiach dziennych a kandydatów jest nadmiar. Często ludzie się zarzynają bo chcą studiować np. japonistykę a miejsc jest jak na lekarstwo.
Ale generalnie utrzymywanie kierunków zaocznych, z zajęciami raz na dwa tygodnie prowadzi do wyprodukowania pseudofachowca, nie znam ludzi na tyle zmobilizowanych aby byli w stanie przez okresy pomiędzy sesjami się sami uczyć, nauka jest pozorowana, ludzie ci a zwłaszcza niepracujący obijają się, śpią do południa i zajmują się głupotami. W końcu za którymś razem dany przedmiot zaliczają, bo jak zrezygnują to przestaną płacić, więc dziekan ciągnie ich za uszy...
Ja sama mam bardzo dobry układ z młodymi, często przychodzą do mojej Młodej i co by nie powiedzieć to są dość otwarci. Ale gdy przeglądam często blogi młodych to z nich wyziera nuda, zrezygnowanie, myśli samobójcze i frustracje. Może jest takie „drugie dno” ich duszy....Gdy naoglądają się i nasłuchają pseudofilozofii rodem z Baru to faktycznie nie ma się z czego cieszyć. Medialnymi idolami zostają kretyni.
Mam wiele sympatii dla ludzi z „Oazy” sama popieram różne ruchy religijne i ich dobry wpływ na młodzież, ale zauważyłam, że ludzie ci są dość bierni i zahamowani. Znam stamtąd ludzi, którzy zarzucili myśl o dalszym doskonaleniu i uczeniu się, bo najważniejsze aby być szczęśliwym w swoim małym światku. Naturalne w młodym wieku zainteresowanie sprawami seksu jest przytłumione. Stąd często rezygnacja, niemożność pogodzenia ograniczeń kościoła katolickiego i radości płynącej z fizycznych stron miłości...
Myślę, że zdefiniowany przeze mnie przypadek człowieka wiedzącego czego chce nie jest zjawiskiem popularnym. Ten chłopak nie pochodzi z Wawki, ma dość bogatych rodziców, ale kran z gotówką ma zakręcony. Dostaje z domu tylko tyle, aby przeżyć, resztę musi dorobić. Nie ma ochoty na powrót w strony rodzinne, marzy mu się wielki świat. Rodzina wolałaby aby wrócił. Uczy się języka, bo w gminnej wiejskiej szkółce tego nie uczyli, ubiega się o stypendia, ma wiele pomysłów na życie, pracę, myśli o życiu w sposób odpowiedzialny....Jest wierzący, ale nie jest fanatykiem. Różni się od paniczyków z miasta rzetelnością, nie opowiada głupot. Bohater dziewiętnastowieczny?
Czasem spotykam się z różnymi ludźmi z mojej klasy. Niektórzy z nich kiedyś byli nieodpowiedzialni, życie teraz ich zmusiło do piastowania różnych stanowisk, pozakładali rodziny. Żyliśmy jednak w czasach, gdy warto było się o cos ubiegać i walczyć. Czegoś się nauczyć. Szkoda, że to poszło na zatracenie, dziś umiejętności nie są w ogóle w cenie. Młodzież teraz demoralizuje się bezrobociem zaraz po szkole, co generuje lenistwo lub cwaniactwo, pseudoedukacją, lansowaniem idiotów w mediach, epatowaniem bandytyzmu i chamstwa na kanałach TV i wiele rozsądnych osób jest doprawdy zagubionych w tej rzeczywistości.
Uczelnia kiedyś jednak stwarzała pewne wzorce, pamiętam kilku mniej lub bardziej wyrazistych profesorów o wspaniałym dorobku. Dziś w szkołach typu „Wyższa Szkoła Gotowania na Gazie” można spotkać zupełnie innych ludzi a absolwenci sadzą horrendalne byki ortograficzne- wystarczy poczytać Onet.
Dodaj komentarz