sty 15 2004

moje dawne osiedle


Komentarze: 2

Nostalgia ...dziś po przynajmniej roku z powrotem dotarłam na moje dawne osiedle. Na piechotę, zazwyczaj tam zajeżdżam samochodem, prosto pod dom ojca.....a kiedyś i Mamy...

Przeszłam się po zaśnieżonych uliczkach, tu są już chyba starsi dozorcy i nie ma komu tego odśnieżać, ani ochrzaniać, gdy ślisko, to nie jest to miejsce, gdzie ja mieszkam teraz, zaraz awantura jak odrobina śniegu się pojawi.....

Niewiele się tam zmienia, prawdę mówiąc nic. Od czasu śmierci Mamy stoi ten sam sklepik mięsny, prywatna budka z czerwonymi firankami w kratkę, obok kiosk w który Mama kupowała gazetki „sraczowe”, tak nazywałyśmy plotkarskie czasopisma, które dla zabicia czasu na emeryturze kupowała ....Patrzyłam w wiele okien moich dawnych koleżanek, które się stamtąd wyprowadziły i zastanawiałam się czy ich rodzice jeszcze żyją, czasem były wymienione okna i całkiem nowy wystrój a czasem całkiem ciemno.....

Świerki, które sadzono, gdy chodziłam do podstawówki są duże ale cherlawe. Na niektórych są powieszone lampki. Na tym osiedlu nie dręczy się kotów, plącze się ich dość sporo i są dość wypasione.

Moje mieszkanie to już nie moje. Ostatecznie przez pięć lat można się przyzwyczaić do tego, że tam nie ma już miejsca dla mnie. Chociaż od niedawna jestem współwłaścicielką tego mieszkania to niewiele teraz mnie z nim łączy. Ojciec ze swoją żoną wynajmują dwa pokoje panienkom, aby pilnowały ich dobytku, gdy siedzą przez lato na wsi. Taka wiejska sterylna czystość w nim panuje, taki kontrast-bo zawsze był tam, gdy żyła jeszcze Mama, twórczy nieład i bałagan. Mama coś wiecznie szyła i przerabiała, miała ciągle mnóstwo pomysłów i realizowała je bezustannie. Ciągle robiła dla Młodej jakieś kreacje, stroje na bale w przedszkolu, sama jej szyła kieckę do komunii....była osobą radosną i twórczą.....

Moja macocha całe życie ciężko pracowała fizycznie, dojeżdżała kawał drogi, miała męża pijaka i dwoje dzieci. Potem owdowiała. Żyła biednie, to co ma teraz to luksus. Docenia to co dostała od losu w prezencie. Ja też ją doceniam, nawet lubię, jest poczciwa i opiekuje się ojcem, dzięki czemu ma on sporo werwy i energii życiowej. Zawsze wychodziłam z założenia, że Mamie to życia nie wróci a czemu ma być nieszczęśliwy resztę życia?

Na co dzień nie myślę o Mamie, to jest coś ulotnego, sama mam dość ciężkie i stresujące życie. Nie ma jej przy mnie, wierzę jednak, że w jakiś przewrotny sposób nade mną czuwa abym nie upadła. Ale mam też życie dobre, mądrą i rozsądną córkę (tak, tak, jak to przeczytasz, bo wiem, że choć ukrywam ten blog przed Tobą to tam kiedyś wleziesz.....), facetów dzięki którym potrafię się jeszcze oderwać i wznieść, pracę którą lubię.....to wszystko dzięki Niej, ona mi mówiła jak żyć aby żyć dobrze....

 

kaas : :
16 stycznia 2004, 09:08
Moja Mama umarla pół roku temu. Wciąż jestem w szoku. A powroty do domu, gdzie pędziłam dzieciństwo i młodośc też wiążą się ze wspomnieniami. Znam ich smak. Nie wiedziałam, że masz już taką dużą córkę...
15 stycznia 2004, 22:36
o kurcze....nostalagia taka...wiem cos o tym jestem w miescie ktorego nie cierpie....bardzo i poszlam do starego domu to az sie poplakam najlepsze lata mojego zycia......ale ciesze sie ze masz glonc choc......PaPa...Pozdrawiam....Buzka! ! !......Puszek :*

Dodaj komentarz