wyprzedaz poswiateczna
Komentarze: 0
Pierwszy weekend w Nowym Roku w Belgii.Postanowiłam uczcić go po belgijsku czyli na zakupach. Nie ma większej frajdy dla baby.
W sklepach sezon wyprzedaży. Wszystkie wabią obniżkami cen. Te obniżki trochę inaczej wyglądają niż w kraju, bo w kraju nie uczestniczę w akcji- poświąteczne obniżki. Bo wiele szumu się robi z tego, ze w jakichś wydumanych i beznadziejnie drogich sklepach do których nie chodzę, bo sprzedają ciuchy dla chudych lasek wyłącznie. I przeceniają też takie ciuchy w które mało kto jest w stanie wejść.
Tutaj przeceniają wszystko. Poszłam do M&S, marki nieznanej w kraju, gdzie na rozmiar 54 co jest już rozmiarem sporego wieloryba, można kupić całkiem szykowne i dobrze skrojone ciuchy. Akurat mi nic nie podeszło, tym bardziej że ostatnio skonfrontowałam zawartość mojej warszawskiej szafy w której nie ma siły wcisnąć czegokolwiek z szafą belgijską, która jeszcze tutaj została. Jak się pomieszczę to Allach raczy wiedzieć.
Polazłam do sklepu z rzeczami do domu. Kupiłyśmy metalowy rurociąg do trzymania jabłek. Przypomina to tor kulki w maszynie losującej totolotka. Gdy wyjmuje się jedno jabłko, wypada następne. Do tego świecznik z wiszącymi szklaneczkami, które się dyndają na takim stelażu. W szklaneczkach palą się tea-lighty. Obie rzeczy były przecenione o 50%, Całkiem cacy i romantyczne. W sklepie CASA zawsze dostaję oczopląsu jak widzę te cudowne „durnostojki” potrafią wyprodukować. Można tam kupić rózgi i pachnący piasek we wszystkich kolorach.
Choinkę można było kupić w GB, takim spożywczaku za chyba 4 euro. Co prawda była lekko drapakowata, ale za rok jak znalazł. Nie kupiłam bo takie cudo już mam. Ale za to jak tanio! Tam leżą całe masy kwadratowych talerzy z czegoś co przypomina szkło okienne, przed Świętami drogie jak diabli a teraz za pół ceny. Teraz szykiem jest – co zauważyłam na imprezkach oficjalnych- postawić taki gigantyczny kwadratowy talerz i na środek nasypać rzeżuchy, rąbnąć plaster szynki takiej suszonej i doładować kawałkiem cykorii. To dopiero wyżerka....
Wymusiłam na Młodej, obiecując zakup kolejnego świecznika, ona ma ostatnio na tym punkcie lekkiego zajoba- wypad do mojego ulubionego sklepu ze starociami. Zakupem dnia okazał się komplet talerzyków i filiżanek z brakującą jedną filiżanką. Ale super był motyw na talerzykach, przedstawiający otwarte wino, budzik, lampę, wentylator i kieliszek, zarne na białym tle- na 5 osobowa imprezke w sam raz. I to za 3 euro.
Ale coś co doprowadziło mnie do łez radości to był zakup za 10 centów. W moim sklepie ogrodniczym Hobbyland w ramach promocji nabyłam łapkę na muchy. Złozona jest ona z plastikowej łapki z napisem- run for your life- i łapka jest zakończona – przyklejonym dziecinnym japonkiem. Czegos podobnego nie widziałam. Jak zyje.....
Dodaj komentarz