Archiwum 25 lutego 2004


lut 25 2004 fucha
Komentarze: 5

„Czarna mucha kartoflana” to nic innego jak tłumaczenie mojego dobrego przyjaciela W z niemieckiego jakiejś zarazy czy zgnilizny na ziemniakach...Wczoraj miałam spory ubaw dostałam tekst tłumaczony żywcem z niemieckiego i tłumaczyłam go z polskiego na nasze...Na szczęście okazało się, że u nas pracuje dziewczyna po studiach rolniczych i jakoś udało się jej te absurdy lingwistyczne wyjaśnić. Ale radochę miałam sporą.....

 

Ogólnie bardzo lubię tłumaczyć ale z angielskiego. Szukam na gwałt jakichś fuch, ale rynek jest obstawiony a tam, gdzie dobrze płacą za stronę to szaleją jakieś mafie i w życiu nie dadzą żadnego zlecenia. Trzeba sobie skreślić wszelkiej maści Polserwisy, Patpole i inne tego typu post-komunistyczne relikty. Tam nabór jest zerowy, panie wiedzą do kogo dzwonić i komu dawać ekspresy...

 

Miałam dziś ciekawą rozmowę z ludźmi z Firmy. Firma zajmuje się robieniem podrób różnych rzeczy i pewne moje umiejętności byłyby tam pożądane. Ale system jest taki, że na kasie kładzie łapę kierownictwo. Staram się być profesjonalistką i powiedziałam, że nie będę brała pieniędzy za coś co nie jestem pewna, że wyjdzie, owszem pewne próby mogę porobić, ale nie podpiszę się pod ekspertyzą jak wyniki eksperymentalne do niczego nie będą prowadziły. Dostałam po uszach, że nie biorę od nich kasy...cóż, powiedziałam, że mogę w ostateczności liczyć za sztukę pomiaru. Nie wiem, może jestem niedzisiejsza, ale mam takie podejście, że forse bierze się za dobrze zrobioną robotę a nie za chęć jej zrobienia.....

 

Inną fuchą są korepetycje. Ja się chyba średnio do nich nadaję, ale udzielam jak muszę, to raczej Młoda naraja mi klientów i biorę od tych dzieci grosze. Dziś miałam taką dziewczynkę, która powoduje zawsze u mnie odruch spania, w kółko jej próbuję coś tłumaczyć a ona i tak nie myśli. W szkołach poziom jest dość denny, podręczniki są dekoracyjne ale myślę, że często jest to przewaga formy nad treścią. A nikt nie ma czasu z dzieciakami klepać w kółko tych zagadnień, aby zrozumiały....tylko przerabianie tematu i kartkówka, na okrągło....i ten stres.

 

Teraz o fuchy coraz trudniej. Ludzie są bez pieniędzy. Jakieś dwa, trzy lata temu popularne było dorabianie sobie pisaniem prac. Młoda burżuazja na płatnych studiach zamiast pogrzebać w literaturze kupowała bez namysłu jakieś kompilacje zwane pracami licencjackimi. Co ciekawsze jako nie to pokolenie byłam zaszokowana faktem handlu pracami semestralnymi.

 

Takie myśli mnie co jakiś czas nachodzą, zwłaszcza przed wypłatą.......przydałaby się jakaś fucha.....oj przydałaby........

 

kaas : :