Archiwum 06 marca 2004


mar 06 2004 wirtualne piwko
Komentarze: 5

Pogoda dzisiaj śliczna, choć trzeba  przyznać, że jest mroźno. Moje psy harcowały jak oszalałe, ale po jakimś czasie jamnior zaczął się trząść i mimo, że dopadł suczkę cieczkową swoich gabarytów, nawet chętną to z powrotem musiał uciekać pod kołderkę bo zmarzły mu łapki.....

 

Prowadzę ostatnio dość intensywne życie wirtualne. Spotkałam się ostatnio z ludźmi z czata. Paradoks polega na tym, że znam tam kilkoro ludzi a na czatach nie siedzę wcale,  bo nie mam kiedy. Ale oni między sobą nawijają chyba na okrągło, znają się jak łyse konie, choć nie częściej się widują ze sobą w realu  niż ze mną. Zastanawiające jest w tej grupie, że ludzie ci na tych spotkaniach autentycznie się cieszą z możliwości spotkania  i bycia ze sobą. Każdy oczywiście ma swoje życie, czasem dość uciążliwe, czasem trudne a spotykając się w tym gronie nastawiają się na totalne wyluzowanie. Było nawet kilka imprez wyjazdowych, w jednej z nich brałam też udział i było to przeżycie niezwykłe i zaskakujące.

 

Mają problemy, bo któż ich nie ma....w sieci siedzi multum ludzi z problemami. Stąd może ta chęć radości, choć na godzinę lub trzy, kilka piw, czasem jak kasa pozwala to i tequilla.

Pewnie mają i swoje animozje, czasem czegoś się dowiem, czasem mi coś doniosą lub przeczytam między wierszami. Ale są zdecydowanie mniej nudni niż moje pracowe koleżanki. Zaskakujące są ich relacje z dziećmi. Większość tych dzieci jest traktowana po kumpelsku, część z nich wychowuje się bez ojca, czasem ich zadaniem jest ratowanie matki, która sobie już nie daje rady ze sobą, z depresji....

 

Jest tam nieformalnym przywódcą dziewczyna posiadająca prawdziwą charyzmę i dar obcowania z ludźmi, umiejętność akceptacji, ale jednak nie pozwalająca sobie wejść na głowę. Garną się do niej ludzie z różnych pokoleń, spotkanie było wielopokoleniowe, zadziwiła mnie ta umiejętność wspólistnienia.

 

Wróciłam dość późno, mimo iż nie chciałam za bardzo wychodzić z domu to wróciłam ukontentowana i nie żałowałam, że tam poszłam.....są jeszcze na ty świecie ludzie, którzy ze sobą nie rywalizują, nie znają się za bardzo, ale chcą sobie jakoś uprzyjemnić trochę to fatalne, codzienne  życie w naszej przaśnej rzeczywistości.....

 

Ta struktura ma dziwną cechę, że z jednej strony nie jest czymś trwałym i zobowiązującym, nie ma żadnych reguł przynależności ale ludzie jednak tam ciągną....kontaktują się i spotykają. Pretekstem jest piwsko.... Zastanawiałam się, co jest ,że tam wszyscy są tak naprawdę mile widziani, niezależnie od płci, wieku i umiejętności...sądzę, że w tym kręgu panuje ogromny duch tolerancji. Ten, kto nie jest tolerancyjny wypada z gry i sam przestaje przychodzić.....Nikt nikogo nie poucza ani nie ocenia.....z taką samą radością przyjmuje się tam sukces naukowy i sukces w znalezieniu pracy herbaciarki......

 

Rzadko się spotykamy, na ogół jest tak niewiele czasu....z niektórymi z nich udaje się częściej....to nie jest społeczeństwo utopijne, ludzie mają też swoje za uszami.....a jednak udaje się wspólnie znakomicie pobawić.....

 

kaas : :