Archiwum 09 marca 2004


mar 09 2004 konflikt pokoleń
Komentarze: 4

„Baby niedorżnięte”...jakoś ten temat był poruszany często w mojej sfeminizowanej firmie ostatnimi czasy. Ta definicja nie ma nic wspólnego z ilością odbytych stosunków seksualnych w ostatnim czasie, ale raczej z pewnym stanem ducha, pewną formą histerii i niezrównoważenia, jakimś zadęciem a może nawet obsesjami a nade wszystko niesamowitą wręcz żądzą władzy u niektórych.....

 

W mojej firmie płacą źle, co niejednokrotnie podkreślałam w swoich wypowiedziach, więc istnieją przesłanki do notorycznego żarcia się między sobą dosłownie o sto złotych prawie wszystkich. Czasami nawet nie ma o co się żreć, bo premie różnią się o 30-50 złotych brutto. Więc zaczyna się walka o władzę, o przekonania o strefy wpływów. Dominującą rolę odgrywają starszawe kierowniczki wszelakiej maści. Lata świetności mają już za sobą i sprawności intelektualnej również ubywa. Ale pozostały im kontakty z dawnych lat, kiedy jeszcze coś im się chciało, kiedy niektóre z nich kiedyś robiły tytuły. Obracały się w środowisku, brylowały i miały coś do powiedzenia. Dalej chcą być bardzo ważne. Nie potrafią zejść ze sceny......

 

Jeśli się rozwijają to nie ma sprawy, gdy opanowały komputer i internet i radzą sobie z wyszukiwaniem literatury to i czasem nawet stać je na wymyślenie czegoś nowego. Gorzej, że wiele z nich chce jechać na blasku sławy minionej, zaprzestając jakiegokolwiek rozwoju umysłowego. Równocześnie przychodzą do nas do pracy młode osoby, bez doświadczenia, ale ze znacznie lepszym angielskim, arkuszami kalkulacyjnymi w głowie oraz chęciami do pracy. No i są młodsze i ładniejsze, jakoś się ubierają. Staje się to niektórym solą w oku.....

 

Zdroworozsądkowe podejście do życia polega na tym, aby sobie z nimi stosunki ułożyć. Przecież są to nasi następcy. Ale z ubolewaniem stwierdzam, że rozpoczyna się wówczas proces szykanowania, walki i rywalizacji w której na dłuższą metę brak wygranych. Nie dopuszczania do udziału w realizacji tematów, ogólnie popularne jest trzymanie ich w ciemnocie. Nie na w ogóle relacji uczeń-mistrz a pojawia się niezdrowa rywalizacja i chęć udowodnienia młodym gdzie jest ich miejsce.

 

Oni też są sprytni. Potrafią wykorzystać luki w badaniach i wynajdywać nisze i czasem niedoróbki, zaczynają traktować starsze koleżanki jako nieudaczne prukwy, porozumiewają się między sobą i chichoczą, dając do zrozumienia, że te ostatnie powinny już wymrzeć jak dinozaury, bo nie są w stanie pojąć nowinek, nowych metod liczenia czy komputera jako takiego a ogólnie chrzanią robotę......

 

Wiele osób z tak zwanego środowiska mi zarzuca, że dzielę się z młodymi moimi rezultatami, informacjami oraz rozmawiam na temat kierunku dalszych działań. Kiedyś wypaliłam, że naprawdę to wolę pracować z nimi, czasem przyznać się, że pewnych operacji na kompie nie rozumiem, równocześnie uświadamiając, że doświadczenie zawodowe i profesjonalizm również jest w cenie, czasem wyższej niż znajomość powierzchownych nowinek. Nie znoszę natomiast fatalnych i przemądrzałych przekwitek, którym się wydaje, że zjadły wszelkie mądrości życiowe, których jedynym celem jest rządzić za wszelką cenę i trzymać bractwo za pysk, zwłaszcza młodociane, być w pretensjach....

 

Może dlatego otaczam się facetami, którzy mają coś wspólnego z edukacją młodzieży....zarówno B jak i W pracują w tej branży....

Nie lubię natomiast cwaniactwa, część młodzieży karmi się ideologią rodem z Bar-u, Wielkiego Brata i tym podobnych, typu wystarczy być...są aroganccy, wydaje się, że świat należy do nich. Olewają i lekceważą starszą generację...konflikt pokoleń?

 

Wydaje mi się, że jednym z przyczyn zapaści w mojej firmie jest brak jakiejś logicznej kontynuacji pokoleń. Młodzi musza wyważać drzwi otwarte, nie są wciągani w zagadnienia intratne. Czasem są w stanie być lepsi bo więcej czytają, myślą, pracują....po jakimś czasie gdy stają się dobrzy zawodowo to bez żalu stąd odchodzą, bo nie wytrzymują presji, zakłamania  i istniejących koterii. Ci co byli kiedyś dobrzy to pewnego dnia popadają w lenistwo, zasiadają odcinać kupony od swoich bywszych osiągnięć.... często ponoszą też klęskę w życiu prywatnym, wyobcowując się, rozwodząc.....Muszą to odreagować.......pokazać swoją ważność i wielkość, wykrzyczeć, oto ja.....

Po jakimś czasie ktoś im przyklei etykietkę, ta baba to taka ważna, przemądrzała, chyba jakaś niedorżnięta.....

Nie mam siły już tam pracować........

 

 

kaas : :