Archiwum 10 czerwca 2004


cze 10 2004 urlop
Komentarze: 4

Pomyślałam sobie dziś o odpoczynku właśnie. Dziś jest dzień na odpoczynek. Na czym on polega aby był odpoczynkiem? Sporo ludzi robi sobie spędy rodzinne i wybiera się do znajomych. Część jedzie na działkę. Ja piszę a właściwie koryguję skrypt na konferencję ,więc grzeszę przeciwko przykazaniu na temat święcenia dnia świętego. Po imprezkach rodzinnych ludzie wracają często wściekli natomiast po działce zaharowani. Oczywiście wszystko jest potrzebne ale nie w nadmiarze.

 

Odpoczywać nauczył mnie mój ojciec. Zawsze w domu panowała dbałość o to, żeby w czasie wakacji gdzieś wyjechać. Nie mieliśmy żadnego samochodu i pamiętam, że dojazd pociągiem nad morze, gdzie mieliśmy rodzinę i bywaliśmy, zajmował całą noc. Ale najbardziej lubiliśmy wyjazdy nad jeziora. Kiedyś nawet łapałam ryby , lubię do tej pory chodzić po lesie i zbierać grzyby. Natomiast nigdy nie staraliśmy się wyjeżdżać na wczasy zorganizowane. To żarcie na komendę czyli śniadanko o ósmej, kiedy człowiek by jeszcze pospał, obiad o pierwszej, kiedy było najlepsze słońce a kolacja o 18, kiedy za godzinę człowiek by coś zeżarł znowu były dołujuące.

 

Natomiast panował notoryczny konflikt pomiędzy mamą i ojcem, bo mama zawsze miała ciągoty do wygód, ciepłej wody i sympatycznego, przytulnego sraczyka. Nie znosiła prymitywu. Ja kiedyś lubiłam wyjazdy pod namiot, ale od wielu lat nie jeżdżę. Poziom kultury na ogólnodostępnych biwakach jest straszliwie niski, przyjeżdża tam niewiarygodna swołocz i mordy drą czasem całą noc a do tego kradną. Może umiłowanie do spartańskich warunków jest powodem niesamowitej wręcz kondycji mojego już 76 letniego ojca?

 

Lubię również wyjazdy w góry, lecz wolę aby nie były za wysokie. Kiedyś jeździliśmy we trójkę, miłość mojej Młodej do gór a zwłaszcza Bieszczad datuje się właśnie od naszych wspólnych wyjazdów. W latach 90 odkryłam Słowację. Górki nie za wysokie, kiedyś było dużo taniej niż w Polsce i do tego spokój i kultura tych ludzi robi wrażenie. Fajne zwłaszcza były wieczorne wypady do tamtejszych piwiarni w których panowała miła atmosfera. Przywiozłam stamtąd kluski z bryndzą jako danie kryzysowe i awaryjne.

 

Od czasu znajomości z B do mojego repertuaru weszły żagle.

 

Działka była fantastycznym sposobem wypoczynku jak Młoda była mała. Latała z gołym tyłkiem a w pontonie miała nalaną wodę i jak był upał miała się w czym chlapać. Ale zawsze jednak starałam się wyjeżdżać trochę dalej, lecz czasem nie było na to pieniędzy. Całe lato na działce było zbyt męczące i jednostajne.

 

Nigdy nie jeździłam na wycieczki zagraniczne, lecz czasem jeżdżę na konferencje międzynarodowe i to mi wystarcza. Gdybym jeździła za pieniądze prywatne musiałabym dziadować. W gruncie rzeczy ludzie się dorabiali handlem, ale sposób wypoczynku z Biseptolem i kremami Nivea oraz starymi ciuchami sprzedawanymi na przykład Bułgarom na plaży nie była dla mnie do przyjęcia.

 

Jednej rzeczy nie próbowałam ale chciałabym spróbować to wypady rowerowe. Podstawowym mankamentem jest brak wysokiej klasy roweru. Te z supermarketu niezbyt się do tego nadają. Jazda po np. Pojezierzu Drawskim, po terenach w gruncie rzeczy dzikich i czasem trudno dostępnych byłaby czymś dla mnie...noclegi nie są problemem w dzisiejszych czasach. Ale do tego potrzebny jest niestety facet, który jakby co naprawi łańcuch i przesmaruje łożyska.....

 

Jazda samochodem jest oczywiście wygodniejsza, ale benzyna jest droga i przy wędrówkach koszt podróży urasta do niewiarygodnych rozmiarów. Bo nie ma sensu dojechać i klapnąć w jednym miejscu.

 

Trzeba się nauczyć wypoczywać. Media i reklamy lansują wypoczynek pod palmami, jest on znakomity, ale trzeba na to mieć. W zeszłym roku siedząc w Chorwacji po trzech dniach ponad czterdziestostopniowego upału byłam ciągle spocona i marzyłam o wietrze na Nidzkim..... Moja szefowa nie potrafi wypoczywać. Bierze ze sobą normy do tłumaczenia i procedury do pisania. A potem wraca do roboty dalej nagrzana i wściekła.

 

Odpoczynek nieodmiennie kojarzy mi się z umiejętnością zejścia ze sceny czyli emeryturą we właściwym czasie. Obie czynności łączy jedno, trzeba potrafić powiedzieć „dość”. Muszę potrafić zająć się innymi rzeczami niż praca. Jest wielce prawdopodobne, że w czasie przejścia na emeryturę będę sama a Młoda będzie miała męża. Nie chciałabym widzieć siebie w roli starej stetryczałej zawalidrogi, której obecność wkurzać będzie młody zdrowy trzon firmy- o ile będę tam jeszcze pracowała, bo byłby to wariant skrajnie pesymistyczny (jestjeszcze gorszy- bezrobocie...). Tak samo niezależnie ile mam roboty do zrobienia, w trosce o własną higienę psychiczną mówię (do siebie) a pocałujcie mnie w d....., teraz jest czas mój i mojego wypoczynku, gdy zaczyna się okres planowanego w marcu (paskudny komunistyczny relikt) urlopu......

 

kaas : :