Archiwum 05 sierpnia 2004


sie 05 2004 wyjazd....i smutno jakoś
Komentarze: 3

O mało co nie spóźnił się na pociąg......gadaliśmy o bzdurach, o wielu sprawach mniej lub bardziej ważnych. Jak to jest, że spotykamy się i za każdym razem nie mamy siebie dość? Nie, nie w tym sensie, przeciwnie, dla mnie zagadką nie do rozwikłania, przynajmniej na obecnym etapie jest, dlaczego on tak bardzo unika wszelkich podtekstów. Dziś był dość wyluzowany, odnoszę wrażenie, że przy mnie czuje się coraz swobodniej. Mamy tak wiele wspólnych pomysłów i odżywamy spotykając się. Poczułam, że trzy minuty po odjeździe pociągu już mi go brakuje, potem minęła czwarta minuta, poszłam smętnie do zaparkowanego przy Dworcu Centralnym samochodu, wlokąc się noga za nogą.

 

On, widziałam, że w pociągu usiadł przerażony, taki zawsze akuratny a o mało co nie spóźnił się na pociąg. Jak to się mogło stać.....Rzecz zapewne nie mieszcząca się w kryteriach pojmowania ludzi takich jak on, przyzwoitych, nieśmiałych i kulturalnych.

 

Patrzę na zegarek i widzę, że chyba już dojechał do domu. Ma jutro parę spraw a ja jutro jadę z B na żagle. Rozpiera mnie radość, że W istnieje, że mamy znów nowe pomysły, że teraz pewnie dość szybko się zobaczymy. Nie będę się wyżywać na biednym B. Chcę popływać.

 

Najgorsze jest to, że to zamiera. W, gdy rzadko się widujemy, zapomina po prostu o mnie. Ma tam swoje sprawy, o których zresztą mi dziś opowiadał. Dzieli się ze mną swoim życiem. Ale jego życie jest tam, gdzie mieszka. A tam nie ma dla mnie miejsca.......zresztą co bym tam robiła.....Tu jest dom i Młoda a także psy. Garstka przyjaciół. Rodzina. Tam byłoby wszędzie daleko i nie byłoby pracy. I on pewnie tam nie chciałby mnie, bo woli przyjeżdżać tu, do mnie.......A i nie ma pracy dla niego tu....mówi, że jest za stary, tam ma pozycję, w pewnym wieku trudno zaczynać od nowa......

 

Więc spotykamy się, raz rzadziej a raz częściej, zależy. Potem, jak odjeżdża robi mi się smutno, bo wiem, że nigdy z nikim już nie będę miała takiej nici porozumienia jak z nim. A potem zapominam. I jest jak zwykle, czyli tak jak to opisuję na co dzień w moim blogu. On powraca znów do formy wirtualno-telefonicznej........

 

 

 

kaas : :