Archiwum 14 września 2004


wrz 14 2004 wyjeżdżamy????
Komentarze: 9

Dzisiejszy wpis będzie kontynuacją dywagacji, jakie prowadzę na tematy ogólne, trochę będzie o postawach młodych ludzi, zafascynowanych innymi krajami, trochę jest to odpowiedź na komentarz DonMario, na moim blogu-który powrócił zauroczony Ameryką i jej możliwościami.

U mnie w Zakładzie pracuje kilka młodych osób i gdy zatrudniali się to pierwsza rzecz to było ich marzenie o wyjeździe. Teraz kilka z nich pożeniło się i poznało chłopaków, potencjalnych kandydatów na męża i jakoś nie pchają się do wyjazdów. A przecież sama organizowałam spotkania na temat możliwości wyjazdów stypendialnych do krajów Unii w ramach 6 Programu Ramowego za całkiem  dobre pieniądze ( to taki program finansowania badań, dla niewtajemniczonych). Odzew był żaden. Nie sądzę, że ludzie ci zrezygnowali z marzeń o niewątpliwie lepszym życiu, jakie daje wyjazd, ale po prostu samo życie zweryfikowało ich marzenia.

 

Don Mario twierdzi, że tamtejszej kultury nie trzeba znosić, można się obracać w kręgach ludzi pokrewnych i nie musi się być częścią społeczeństwa komercyjnej konsumpcji. Oczywiście, każdy ma prawo też do wolności tutaj też, do nieoglądania Klanu czy nie włączania telewizora. Każdy obraca się w kręgu kulturowym takim, jaki mu pasuje. Lecz na przykład w Anglii, gdzie kiedyś byłam stypendystką, poznałam Polaków- emigrantów, ludzi, którzy nie będąc Angolami mieli bardzo ograniczony dostęp do towarzystwa prominentnych tubylców, choćby dlatego, że mieszkali w „niewłaściwej” dzielnicy a mój supervisor ze względu na posiadanie cudzoziemskiej żony nie bardzo miał wstęp do niektórych „lepszych” kręgów. Co prawda miał duży, notabene dość zagrzybiony, wskutek niedogrzewania dom i w dobrej dzielnicy, ale tak naprawdę zawsze tam marzłam i chodziłam w swetrze nawet jak było ciepło. Ale żona cudzoziemka była przeszkodą dla konserwatywnych Angoli. A ludzie ci to byli pracownicy uniwersytetu a więc chyba światli…

 

Jeżdżąc na konferencję czasem zdarza mi się poznać Amerykanów. Są niesamowicie otwarci, ale tylko do pewnego stopnia, na ile im się to opłaca. Jak mają biznes to będą cię emablować a następnego dnia już nie poznają na ulicy, nawet jeśli przegadali pół wieczoru. Po prostu tak tam jest. Zero sentymentów.

 

Don Mario pisze :”Zauważ, że tutaj jest ten sam syf, jest to wynik szerzacego sie kapitalizmu,a nie samej Ameryki. Możesz zauważać zjawisko, brzydzić się nim, ale uczestniczyć nie musisz, przecież to kwestia wyboru”. Zgadzam się z tym, ale jednak europejski syf jest nieco odmienny, nie powiem, że lepszy, ale bliższy. Ale szerzące się gówniane ideologie, epatowanie seksem z zbrodnią w mediach jest jednak tamtejszego pochodzenia. Tak, brzydzę się tym, że nawet telewizja publiczna coraz częściej nie unika tanich chwytów, celem zdobycia popularności i oglądalności. Staram się od tego odcinać, o czym zresztą piszę.

 

Teraz było o chałturzeniu. Nie zrozum mnie Don Mario źle. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że mówiąc : „To mycie garów i cała \"chałtura\"jak to nazywasz jest czymś przejściowym,czy ty myslisz ,że moją ambicją zyciową jest robienie tego przez całe życie?” traktujesz sprawę jako coś absolutnie „temporary”. Sama pracowałam jako studentka w knajpie. To było i jest normalne, że na całym świecie studenci pracują fizycznie. Co więcej uważam, że należy im to ułatwiać. Czy czytałeś jednak o tym, jakie rzesze Polaków pojechało szukać takiej pracy w Anglii i powróciło z kwitkiem? Ile osób padło ofiarą nieuczciwych pośredników. Jestem jak najbardziej za tym, żeby młodzi ludzie tak sobie dorabiali, w miarę swoich możliwości i godnie, ale bez poniżania i oszustwa. A dla mnie wyjazdy do Ameryki na takie saksy, gdzie zarabia się tylko tyle, że zwracają się jedynie włożone koszty a praca jest w warunkach urągających ludzkiej godności bez elementarnych zasad BHP, do tego brak jakiejkolwiek opieki medycznej, przy czym karmi się tych młodych ludzi ideologią, że są happy i powinni być happy jest po prostu nadużyciem i zdzierstwem. Oczywiście opieram się na opiniach osoby, która wróciła stamtąd i mam o niej zdanie jako o sobie rzetelnej.

Uważam również, że tak jak nie każdy musi być w wojsku- co lansują niektórzy, to i nie każdy musi pracować w warunkach ogłupiających. Młoda od wielu lat udziela korepetycji, czasem wiele godzin. Kiedyś poszła pracować do supermarketu, ale powiedziała po jednym dniu, że nie ma zamiaru dawać się poniżać prymitywnemu personelowi, który poczuł nagle władzę i w związku z tym młodzieżą tam pracującą pomiatał. Nigdy tam więcej nie poszła. I w swojej działce korepetycyjnej osiąga sukcesy, jej uczniowie zdają, często dostaje prezenty od ich rodziców. Jeśli będzie miała możliwość- a szuka jej- popracować w knajpie czy innym miejscu na Zachodzie to poprę, ale nie będę nabijała kabzy cwaniaczkom, którzy zwyczajnie młodzież wykorzystują, każąc tyrać w sposób niewolniczy.

 

Mówisz : „życie jedynie nadzieją na lepsze jutro nie wystarcza”. To prawda, ale czy ktoś nam to dobre życie zagwarantował, co to jest dobre życie? Czy Pan Bóg obiecał każdemu dobrobyt? No, chyba, że w niebie….A może Kwachu? Człowiek kowalem własnego losu- to po części prawda. Ale nie do końca.

Jestem zbyt długo na tym świecie, żeby wiedzieć, że czasem w ciągu minuty zwalić się może wszystko. Zachwycasz się, że ci nie ukradną radia..ale jak tylko stracisz pracę, możesz zdychać sobie spokojnie na bruku wyeksmitowany z mieszkania i nikt nawet nie wezwie pogotowia, bo go obciążą kosztami. Mogą cię kokietować kredytami i kartami, ale jak przekroczysz dopuszczalny debet, następnego dnia znajdą cię i odbiorą swoje co do grosza. Ta kultura nie dopuszcza klęski, jak ci się nie powiedzie. Nie wiem skąd bierze się twoja i wielu młodych ludzi pewność, że na zachodzie będzie się stanowiło przedstawiciela klasy tych bogatszych i zasobniejszych. Taka pani na poczcie czy w urzędzie jest miła, bo by ją wywalili z pracy gdyby była niemiła a nie dlatego, że ma przyjemność obsługując ciebie.

Skąd wiesz, ile osób w wieku 60-70 nie może leczyć pewnych chorób, bo nie opłacili sładki ubezpieczeniowej? Zamiast śpiewać karaoke zdychają gdzieś w bezpłatnych szpitalach dla proletariatu…

 

Reasumując, sama namawiam ludzi do wyjazdu, zwłaszcza moich młodych współpracowników, ale i moje dziecko też. Nie używam demagogicznych argumentów o partiotyźmie, bo w dobie globalizacji, która funkcjonuje to jest bzdura. Mówię , że Europa jest otwarta, cały świat teraz już też i przyjmie ludzi z polotem i fantazją. Ale przede wszystkim kompetentnych. Tu będzie źle, system jest chory złodziejstwo, hucpa i brak perspektyw dla młodych. Młoda uczy się kilku języków. Trzeba być fachowcem i profesjonalistą, bo może się skończyć na wiecznej karierze w domu starców czy rwaniu asfaltu w getcie polskim. Ja nie żyję tu za wszelką cenę- tak się po prostu ułożyło. Lata życia weryfikują bunty i przekonanie, że jest się kimś wyjątkowym i wszystko się należy. I uczą rozumu, że nie wszystko złoto co się świeci…….

 

 

kaas : :